Takie sytuacje nie zdarzają się często. Po nocnych opadach, mimo słońca i wysokiej temperatury, nie poradzono sobie z nawierzchnią na nowym stadionie Orła Łódź. - Osobiście przyznam, że czegoś takiego w swojej karierze nie spotkałem. Dla mnie szczególnie niejasne było to, dlaczego prace torowe nie zaczęły się dużo wcześniej? Czemu nawet nie próbowano ściągnąć zalegającej wody - zastanawiał się po odwołanym meczu Mikkel Bech.
Gdańszczanie liczyli na to, że przy drugim podejściu uda się rozegrać spotkanie. Jakie były pierwsze wrażenia po odwołaniu niedzielnego meczu? - Mieliśmy różne myśli. Przede wszystkim wydaje mi się, że ze względu na pewne swoje problemy, gospodarze mieli przesłanki by robić to, co robili. Naprawdę mam szczerą nadzieję, że Polski Związek Motorowy przyjrzy się temu bliżej i może ukarze za to ten klub - przyznał wprost Mikkel Bech.
W takich okolicznościach pojawiają się coraz głośniejsze opinie o tym, że Zdunek Wybrzeżu należy się walkower. - Zawsze więcej radości daje mi zwycięstwo na torze, jednak będąc szczery muszę teraz powiedzieć, że wszyscy czujemy olbrzymią złość związaną z zaistniałą sytuacją. Jechaliśmy dwa razy do Łodzi i spędziliśmy tam zupełnie bezproduktywnie czas, nie robiąc w parku maszyn zupełnie nic - podkreślił Bech.
Czy po dwóch wizytach, Duńczyk ma jakieś rady dla działaczy Orła? - Cóż, powinni przede wszystkim być lepiej przygotowani na takie sytuacje pod względem sprzętu, szczególnie że mają nowy stadion, który w mojej ocenie mógłby w przyszłości gościć turnieje Grand Prix. Zdecydowanie Orzeł potrzebuje większych równiarek i innych narzędzi do przygotowania toru - podsumował zawodnik.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Betard Sparty Wrocław