Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Unia przegrała, Unia nie zdobyła punktu bonusowego, Unia spadnie z PGE Ekstraligi. Takie komentarze można najczęściej usłyszeć po meczu w Toruniu. Co pan na to?
[tag=11585]
Paweł Baran[/tag], trener Grupy Azoty Unii Tarnów: Nie rozumiem tego dramatycznego tonu. Co innego, gdyby od nas już nic nie zależało i musielibyśmy czekać na rozstrzygnięcia ostatnich meczów lub liczyć na potknięcia rywali. Tymczasem wszystko jest w naszych rękach. Musimy wygrać w niedzielę u siebie za dwa Włókniarzem, bo wzięcie bonusu to raczej mission impossible, a później zdobyć punkty w Zielonej Górze. Moim zdaniem to jest możliwe. Nikt w Tarnowie nie zamierza się poddawać. To najgorsze, co moglibyśmy zrobić.
Wracając jednak do meczu w Toruniu. Zespół zawiódł?
Trudno mi krytykować zespół, bo w końcu miałem na wyjeździe całkiem sporo solidnych ogniw. Do zabrania punktu bonusowego z Torunia zabrakło nam jednej trójki Nickiego Pedersena. On sam doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Niektórzy mówią o porażce i pewnym spadku, a ja widzę pozytywy, bo zespół pokazał potencjał. Jeśli w kolejnych meczach będziemy jechać tak samo, a nasz lider wygra minimum dwa biegi, to możemy mieć jeszcze sporo powodów do radości.
Dlaczego Nicki Pedersen jedzie ostatnio słabiej?
Składa się na to wiele czynników. Na pewno dopadł go lekki kryzys sprzętowy, choć nawet nie wiem, czy to jest dobre słowo. Mówimy przecież o zawodniku, który wygrał ostatnie Grand Prix i pokonał największe gwiazdy. W Toruniu Nicki wcale nie jechał źle, ale brakowało mu tej kropki nad i. Trzymał się w kontakcie, gonił, walczył, ale nie do końca wychodziło. Takie mecze zdarzają się nawet najlepszym. Ostatecznie zdobył jednak dziewięć punktów, więc trudno mówić o wielkim rozczarowaniu. Apetyty były większe, bo wcześniej przyzwyczaił nas do czegoś innego. Sezon jest jednak długi. Przeciwnicy nie śpią.
W Tarnowie tylko jeden wyścig odjechał Artur Mroczka. Taktyka czy coś, o czym nie wiemy?
Nic takiego się nie wydarzyło. Podjęliśmy taką a nie inną decyzję. Artur nie poradził sobie ze startu, a na dystansie też nie było widać błysku.
Czyli taktyka.
Gdybym go nie zmienił, to byłaby dyskusja, że po co czekałem. Przyznam jednak szczerze, że tego typu spekulacje mnie nie ruszają. Puściłem Wiktora, bo on zna toruński tor. Jego mechanicy pochodzą właśnie z tego miasta. Po cichu liczyłem, że wypali. Jeśli ten mecz układałby się inaczej, to może dałbym mu nawet drugą szansę.
Ale dlaczego nie puścił pan sześć razy Pedersena? Tego niektórzy nie potrafią zrozumieć.
U Nickiego było widać, że brakuje prędkości. Wychodzę z założenia, że rezerwę taktyczną należy robić zawodnikiem, który wygrywa swoje biegi. Kildemand i Jamróg pokonali zdecydowanie Doyle'a i Holdera, a później ten sam duet przegrał. Latałem dziury tymi, którzy w danym momenci byli w gazie.
Mecz z Włókniarzem będzie ważny, ale wszystko i tak rozstrzygnie się w Zielonej Górze. Czy Unia lubi tamtejszy tor? A może to bujda, bo tak było, kiedy mieliście w składzie Kołodzieja i Vaculika?
- Tak samo było z Toruniem. Odkąd jestem trenerem, to zawsze dobrze nam się tam jechało. Może nie zdobyliśmy punktu bonusowego, ale drużyna dzielnie walczyła. Czasami specyfika danego toru odpowiada zawodnikom. Czy tak będzie w Zielonej Górze? Myślę, że jest na to szansa. Pedersen tam jeździł, ale akurat on nie marudzi na tory. Jedzie wszędzie. Z drugiej strony czasami nie ma reguły. Jamróg na Motoarenie jechał ostatnio w meczu ligowym w 2012 roku, a w niedzielę zaliczył fajne zawody. Wiele zależy od dyspozycji dnia. Pojedziemy tam z podniesioną głową, a wszystko i tak zweryfikuje tor.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po tarnowsku