We wtorek środowisko żużlowe zszokowała informacja o samobójczej śmierci Tomasza Jędrzejaka, wieloletniego zawodnika i kapitana Betard Sparty Wrocław. Niedzielny mecz PGE Ekstraligi, w którym zespół z Dolnego Śląska rywalizował z Get Well Toruń, był okazją do oddania hołdu 39-latkowi.
Spore grono wrocławskich kibiców wysłuchało apelu działaczy Betard Sparty i ubrało czarne koszulki. Samo spotkanie odbywało się bez oprawy muzycznej, a prezentacja zawodników rozpoczęła się od minuty ciszy ku pamięci Jędrzejaka. Przez długą chwilę fani oklaskiwali zmarłego żużlowca, po czym zaczęli skandować jego nazwisko.
Wraz z rozpoczęciem niedzielnej rywalizacji myśli o śmierci kolegi z toru trzeba było odłożyć na bok, choć przedstawiciele obu ekip podkreślali, że nie było to zadaniem łatwym. - Przeżyliśmy bardzo mocno to, co się stało, choć strona wrocławska na pewno mocniej, bo Tomek był związany z tym klubem przez lata. Gdy zaczyna się rywalizacja, gdy taśma rusza w górę, to jednak nie myśli się o tych emocjach - oceniał po meczu Jacek Frątczak, menedżer Get Well.
Mecz we Wrocławiu zakończył się remisem 45:45 i nie brakowało w nim ciekawych akcji. - Oprawa była świetna. Myślę, że to spotkanie było takim hołdem dla Tomasza Jędrzejaka. Stworzyliśmy dla niego świetne widowisko - dodał.
Podobnie sytuację ocenił Rafał Dobrucki. - Jeszcze trochę będziemy się z tym męczyć. Pogrzeb był w sobotę, a to nie jest nic przyjemnego. To musiało się odbić na zawodnikach, na ich głowach. Staraliśmy się odizolować od tego. Robiliśmy wszystko, by nie myśleć o tym, co się stało, ale to nie do końca się udało. Zresztą, to dość zrozumiałe - stwierdził menedżer Betardu Sparty.
ZOBACZ WIDEO Do czego służy zawodnikom lewa i prawa noga?