Na wstępie przypomnijmy, że po siedmiu wyścigach pierwszego meczu półfinałowego pomiędzy Betard Spartą a Fogo Unią (42:48) awarii uległa wiązka kabli. Przez nią biegło zasilanie pulpitu sędziowskiego odpowiedzialne za połączenie z maszyną startową. Wskutek przedłużającej się przerwy sędzia Artur Kuśmierz zdecydował, że w dalszej części meczu żużlowcy będą startować na gasnące zielone światło. W sieci wrzało, bo to nie pierwsze problemy wrocławskiego obiektu podczas meczów z leszczynianami.
Dodatkowego smaczku sprawie dodaje fakt, że awaria wystąpiła w momencie, gdy żużlowcy Fogo Unii zaczęli odjeżdżać rywalom. Taka sama sytuacja miała miejsce w poprzednim meczu tych zespołów, kiedy awarii uległa dmuchawa bandy. - To nie może być przypadek - zdecydowanie o zaistniałych problemach wypowiedział się Piotr Baron.
Poważniejsze oskarżenia wysnuwa jednak sam prezes Fogo Unii. - W piątek we wrocku trenowali bez tasmy start na światło… - komentuje Piotr Rusiecki na swoim koncie twitterowym (pisownia oryginalna). - Szykowali się na ten mecz - dodaje. Takie komentarze to poważne oskarżenia. Gdyby okazały się prawdą, wrocławianie mogliby zostać solidnie ukarani. Świadczyłoby to o oszustwie i celowym uszkodzeniu maszyny startowej.
W piatek we wrocku trenowali bez tasmy start na swiatlo...
— Peter Polcopper/Unia leszno (@peter_polcopper) 3 września 2018
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego
Sprawę skomentował również prezes PGE Ekstraligi. - Już dajcie spokój z tą historią z niedzieli - udzielił się w dyskusji Wojciech Stępniewski. - Koniec z teoriami spiskowymi, fake newsami, drwinami i hejtem. W niedzielę rewanż i oby wszystko działało, jak należy, bo już w tym roku wystarczy tych awarii maszyn, świateł, polewaczek i innych - skwitował.
Piątkowy trening o którym wspominają leszczynianie był zamknięty dla kibiców oraz mediów dlatego musieliśmy skonfrontować powyższe rewelacje z działaczami Betard Sparty. Wrocławianie byli w szoku, gdy usłyszeli powyższe zarzuty, bo dowiedzieli się o nich dopiero od nas.
- Nigdy nie było, nie będzie i nawet przez myśl nam nie przeszło, aby stosować takie praktyki na treningach. Wysnuwanie takich oskarżeń uważam za niedorzeczne - twardo skwitował powyższe rewelacje Rafał Dobrucki.
Głos w sprawie zabrał też odpowiedzialny kontaktami z mediami Adrian Skubis. - Większego idiotyzmu nie słyszałem. To jest po prostu jakiś absurd, jakaś paranoja. To są stwierdzenia wyssane z palca - dosadnie zamknął temat pracownik Betard Sparty.
Skąd wśród obozu leszczyńskiego wzięła się powyższa teoria, nie mamy pojęcia. Wiemy natomiast, że wskutek zaistniałej sytuacji na linii Wrocław-Leszno wrze jeszcze bardziej niż przed rozpoczęciem batalii o finał PGE Ekstraligi. Temperatura meczu rewanżowego na kilka dni przed nim idzie ostro w górę.