Mateusz Makuch, dziennikarz WP SportoweFakty: Gratulacje za zdobycie brązowego medalu. Jest pan cichym bohaterem Sparty, bo odniósł pan w rewanżu dwa indywidualne zwycięstwa, a i w pozostałych biegach ambitnie walczył.
Vaclav Milik, zawodnik Betard Sparty Wrocław: Zgadza się, walka była. Chciałem w końcu coś zrobić i inaczej się przygotowałem. Byłem spokojniejszy w porównaniu do innych meczów. Zamierzałem zrobić swoje, choć nie oczekiwałem dużo, bo w ostatnich dwóch latach w Częstochowie zdobyłem bodajże raptem trzy czy cztery punkty. Na tym torze nie pasuje mi jazda. Dobrze, że w niedzielę dopasowałem sprzęt od pierwszego biegu. Na trzeci mój wyścig zrobiliśmy jednak błąd i poszliśmy w złą stronę z zębatkami. Znów za dużo myślałem.
Za dużo kombinacji?
Tak jest. Jakbym zostawił ustawienia z początku meczu do końca zawodów to byłoby dużo lepiej.
Jak się klaruje pana przyszłość? Wie pan już, co z pana pozycją w Betard Sparcie?
Mam jeszcze ważny kontrakt na przyszły sezon w klubie z Wrocławia. Jeśli Sparta będzie sobie tego życzyła, to chciałbym zostać w tym zespole. Wierzę w to, że w przyszłym roku nie powtórzę takiego sezonu, jak ten, który dobiega końca.
A z czego wynikały problemy? Przecież potrafił pan w zeszłorocznym finale PGE Ekstraligi być jednym z lepszych zawodników.
Problem leżał we mnie, nie w sprzęcie. W zeszłym sezonie nie nabijałem sobie różnych myśli do głowy. Przyjeżdżałem na zawody i chciałem się bawić żużlem. Teraz dołożyłem do tego, nazwałbym to swego rodzaju profesjonalizmem, na przykład w postaci sporządzania notatek i po prostu za dużo myślałem.
Wniosek z tego taki, że potrzebny jest panu większy luz i spontaniczność.
No właśnie. Będę się starał nie powtarzać tych błędów. Chcę przyjeżdżać na mecz i czerpać z tego frajdę, tak jak to robiłem w ubiegłym roku.
A myślał pan o tym, aby nawiązać współpracę z psychologiem sportowym? Może taka pomoc z zewnątrz pozwoliłaby panu "uwolnić głowę"?
Psycholog dojdzie wtedy, jak nie sprawdzi się to, co ja myślę. Wówczas takie rozwiązanie chyba będzie potrzebne, ale na razie wydaje mi się, że będzie "okej". Przeanalizowałem cały sezon i doszedłem do wniosku, że problemy leżały we mnie. Nie szukam win w sprzęcie, tylko w sobie i to też jest chyba ważne, że potrafię przyznać się do błędów. Dlatego sądzę, że na razie psycholog nie jest mi potrzebny.
Czyli teraz grubą kreską odkreśla pan to, co było ostatnio i naciska przycisk "reset".
Odkreślam i zaczynam przyszłoroczne rozgrywki z takim podejściem, jak poprzedni. Będę się starał aż tak dużo nie myśleć, tylko przyjechać na zawody, spojrzeć na tor, ustalić z mechanikami ustawienia sprzętu i jazda.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie