Michał Czajka, WP SportoweFakty: Pana zespół awansował do Nice 1. Ligi Żużlowej. Czy to był główny cel przed sezonem?
Nicolai Klindt, żużlowiec MDM Komputery TŻ Ostrovii Ostrów Wlkp.: Wydaje mi się, że to rzeczywiście był główny cel dla klubu, ale przede wszystkim dla mnie. Chciałem przyjść do Ostrowa i pomóc im w awansie. To był główny powód podpisania kontraktu z tym klubem przed sezonem 2018. Oczywiście nie stało się to od razu, musieliśmy jeszcze jechać mecze barażowe z Euro Finannce Polonią Piła, ale teraz myślę sobie, że nawet lepiej się stało. To pokazało, jak silni jesteśmy, bo przecież mimo wszystko pokonaliśmy zespół z ligi wyżej.
Był pan bardzo silnym punktem ostrowskiego zespołu i ogólnie był to dla pana dobry sezon. Nie żal mimo wszystko, że zdecydował się pan na 2. Ligę Żużlową?
Wiem, co masz na myśli, ale nie - w ogóle nie żałuję swojej decyzji. Czemu miałbym żałować? Jeździłem we wszystkich spotkaniach, zdobywałem dużo punktów, byłem najlepszym zawodnikiem w zespole i walnie przyczyniłem się do awansu swojej drużyny. Czego więcej mógłbym sobie życzyć? Oczywiście może podobnie radziłbym sobie w wyższej lidze, ale po kontuzji nie miałem wielu ofert albo dostawałem takie, które nie były atrakcyjne. Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z tego, że jeździłem dla Ostrowa w minionym sezonie. Fakt, iż była to najniższa klasa rozgrywkowa w ogóle mi nie przeszkadzał.
Zdecydował się pan zostać w Ostrowie.
Tak, chciałem bardzo zostać, bo miałem tu naprawdę dobry sezon. Uwielbiam tutejszy tor, klub jest bardzo profesjonalny i pracują w nim bardzo mili ludzie.
Po tak dobrym sezonie może pojawiłyby się nawet oferty z PGE Ekstraligi. Nie chciał pan poczekać?
Wydaje mi się, że nie ma takiego zawodnika, który nie chciałby jeździć w Ekstralidze. Ja jednak nie chciałem być tylko w składzie ekstraligowego zespołu i być np. zawodnikiem oczekującym - takie rozwiązanie mnie nie interesuje.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż musze coś komuś udowadniać
Jest pan bardzo zajętym zawodnikiem. Sezon mocno pana zmęczył?
Mam za sobą ponad 90 zawodów, więc rzeczywiście było tego trochę. Ja jednak lubię być zajęty, bo dzięki temu cały czas jestem w formie. Za każdym razem gdy jechałem w meczu cieszyłem się, bo wolę to niż myśleć kiedy znowu pojadę, bo np. nie siedziałem na motocyklu przez tydzień czy dwa. Jednak muszę też przyznać, że w przyszłym sezonie na pewno nie będę już startował aż tak dużo. Podpisałem kontrakt w Szwecji i tam będę startował zamiast w brytyjskiej Championship.
Teraz już czas na wakacje?
Sezon zakończę około 27-28 października, więc jeszcze chwilkę. Potem udaję się do Danii na spotkania ze sponsorami około 3-4 listopada. Wreszcie końcem listopada na pewno udam się na wakacje z dziewczyną. Może dla niektórych to zabrzmi dziwnie i jak jakieś wariactwo, ale to będą nasze pierwsze wakacje od 2012 roku. Naprawdę nie mogę się już doczekać tej przerwy, bo potem czekają mnie fizyczne przygotowania do nowego sezonu.
Kiedy więc planuje pan rozpocząć przygotowania?
Właściwie to można powiedzieć, że już zacząłem na początku października. Powoli wszystko już planuję. Zacząłem myśleć o sponsorach, teraz przychodzi czas na kontrakty, a także na myślenie o tym, które części mogę zostawić, a które muszę wymienić. Potem przyjdzie czas na rozplanowanie przygotowań, przygotowanie diety itp. Jest więc naprawdę sporo do roboty.
Jeśli chodzi o pański sezon w klubach, to chyba nie można narzekać. Jednak czy indywidualne wyniki pana zadowoliły?
Masz rację - mój sezon w lidze duńskiej, polskiej czy angielskiej był rzeczywiście udany. Oczywiście mogło być jeszcze lepiej, ale nie mam większych powodów do narzekań. Jeśli miałbym się oceniać indywidualnie, to nie było źle, ale nie było też idealnie. Nie zakwalifikowałem się do Tauron SEC oraz do finału indywidualnych mistrzostw Danii, a nie ukrywam, że to były moje ważne cele na ten sezon. W przyszłym roku muszę więc bardziej skoncentrować się na tych dwóch imprezach, żeby nie zabrakło mnie w tych finałach.