Uszczypliwości kierowanych w stronę prezydenta miasta - Rafała Bruskiego nie było końca. Sympatycy bydgoskiego żużla z przekąsem powtarzali hasło wyborcze włodarza: "Tylko konkrety!". Nie można jednak dziwić się ich irytacji. Władze grodu nad Brdą wielokrotnie składały deklaracje remontu żużlowego stadionu, który jednak nigdy nie doszedł do skutku.
Dziś wiemy, że do wjazdu na stadion ciężkiego sprzętu mamy o wiele bliżej niż dalej. W czwartek zabezpieczono przyszły plac budowy, ogradzając te fragmenty stadionu, które w myśl planów miały być odnawiane jako pierwsze. Jak informuje klub, lada dzień na terenie stadionu ma pojawić się ciężki sprzęt.
Przypomnijmy, że chodzi o dawny sektor B, czyli trybuny zlokalizowane na prostej przeciwległej do wieżyczki sędziowskiej oraz znajdujący się za nią park maszyn. Kolejność prac budziła wiosną spore kontrowersje w bydgoskim środowisku. Kibice głośno pytali dlaczego renowacja ma rozpocząć się od tego sektora, który zapewnia względnie wysoki (jak na bydgoskie standardy) komfort obserwowania zawodów, a nie od słynących złą renomą w całym kraju trybun na łukach. Poza tym, klubowi działacze uważali, że ich wpływ na finalny projekt był zdecydowanie zbyt mały. Poza tym, początkowe plany okazały się, delikatnie mówiąc, dziwne. Uwzględniono w nich między innymi specjalny parking dla camperów oraz niezgodny z regulaminem park maszyn.
Poza renowacją stadionu, władze miasta zadeklarowały przed wyborami regularne wspieranie klubu finansowo. W zamian za to klub zapowiedział powrót do PGE Ekstraligi nie później niż w sezonie 2023.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji