Michał Stencel: Za nami pięć spotkań ligowych. Osiem punktów musi zaskakiwać chyba wszystkich. Czy zaskakuje także Ciebie?
Dariusz Momot: Trochę tak. Od początku liczyłem, że będzie dobrze, chociaż to bardziej mówiło serce. Głowa niekoniecznie (śmiech). Cieszę się, że jest, jak jest. Niektórzy, którzy nas skreślali, teraz się nieźle dziwią. Ale to dobrze.
Wszyscy zawodnicy podkreślają kapitalną atmosferę jaka panuje w drużynie. Z czego ona twoim zdaniem wynika?
- Wszyscy zawodnicy tworzą jedną paczkę. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Staramy się wspólnie z Adamem Pawliczkiem dbać o tych chłopaków, motywować, dodawać wiary. Oni wszyscy mają coś do udowodnienia. Ciesze się, że jeśli jeden zawodnik pojedzie słabiej, drugi to nadgania. Tak właśnie powinno być.
Wróciła moda na żużel w Rybniku. Trzy dotychczasowe mecze obejrzało ponad 28 tys kibiców, to więcej niż w całym sezonie 2008. Swoisty fenomen.
- Ktoś niedawno powiedział, że nie ma atmosfery dla żużla w Rybniku. My tymczasem, wraz z zawodnikami udowodniliśmy, że można się fantastycznie bawić, dopingować swój zespół, który jedzie dobrze, a przy okazji spędzić kapitalnie popołudnie na stadionie. To, co robią nasi kibice jest doprawdy niesamowite. Doceniamy to bardzo, a żużlowcy jeszcze bardziej. Zresztą, Piotr Świderski, kiedy przyjechał tutaj z nowym swoim zespołem z Tarnowa, był zachwycony.
Nie da się uciec od tematu finansów. Jak obecnie przedstawia się sytuacja finansowa klubu?
- Nie jest ani różowo, ani źle. Jest średnio. Byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy nie mieli długu, który niestety musimy spłacać. Ale powoli wychodzimy na prostą. Dokładamy wszelkich starań, aby zachęcić potencjalnych sponsorów do klubu. Wychodzi nam to coraz lepiej. Przy okazji dziękuję dotychczasowym darczyńcom, a nowych zapraszam do współpracy.
Jak radzi sobie w roli szkoleniowca Adam Pawliczek?
- To zapewne dla niego nowe wyzwanie. Ale póki co, jest bardzo dobrze. Adam, ja i Józek Cycuła pomagamy sobie w parkingu i jak widać wychodzi to nam dobrze. Adam bardzo przejmuje się wynikami drużyny i wkłada w to całe swoje serce.
Przy okazji Memoriału Łukasza Romanka, kibice głośno zaczęli pytać, kiedy w Rybniku doczekają się dobrego turnieju indywidualnego. No właśnie, czy jest szansa, aby wrócił memoriał np. Jana Ciszewskiego?
- Cieszymy się, że Andrzej Skulski, prezes Rybek organizuje turniej Romanka. My przymierzamy się do dobrego, indywidualnego turnieju, ale ciężko powiedzieć, czy to będzie w sezonie 2009. To zależy od wielu czynników.
W sobotnie popołudnie odebrałeś telefon od Ronniego Jamrożego. Nie były to miłe wieści...
- Oj tak. Szkoda, ale cóż zrobić. Mogło się to stać równie dobrze gdzieś na torze. W środę, 27 mają Ronnie leci do kliniki dr Simpsona, gdzie obojczyk przejdzie tzw. spawanie. Potem zobaczymy co dalej.
Rozumiem zatem, ze jego występ w Dauvgapils jest wykluczony?
- Zdecydowanie. Ciężko jednak w tej chwili powiedzieć, czy zdecydujemy się na zastępstwo zawodnika, czy może Adam Pawliczek inaczej poukłada skład.
Czy po tak dobrym początku sezonu, zmieniły się założenia?
- Nie. Jedziemy o jak najlepszy wynik. Oczywiście, słyszałem o tym, ze niektórzy się nastawiają na ekstraligę. Ale spokojnie. Sezon się dopiero zaczął. Może być jeszcze różnie. Poza tym, my w tej chwili nie mamy pieniędzy na ekstraligę. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Chcemy dalej bawić się żużlem, dawać kibicom dużo radości i tyle. Ot to recepta dobrych wyników i naszego sukcesu - póki co.
Czy klub zamierza starać się organizację finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w przyszłym roku?
- Jak najbardziej tak. Wysłaliśmy już naszą ofertę do Warszawy. Ufam, że to dobra propozycja. Czekamy na wyłonienie organizatora.
Czy chciałbyś coś przekazać rybnickim kibicom?
- Chciałbym im podziękować, za to co dla nas robią. I powiem nieskromnie - prosimy wszyscy o więcej. Trzymajcie za nas kciuki!