Wojciech Ogonowski, WP SportoweFakty: Czy jest pan rozliczony ze Stalą Rzeszów?
Edward Mazur: Nie. Nie otrzymałem wszystkich pieniędzy. Część z nich jeszcze na konto nie wpłynęła, aczkolwiek dostałem potwierdzenie od pana Nawrockiego, że te pieniądze wyszły, więc mam nadzieję, że wkrótce zostanę całkowicie spłacony i będę z prezesem rozliczony na zero. I wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej.
Co z kontraktem na przyszły rok? Czy zostanie pan w Stali Rzeszów?
Czeka mnie jeszcze jedna rozmowa z panem Nawrockim. Wtedy wymienimy się pewnymi uwagami i raczej pewne jest to, że nasze drogi się rozejdą.
Okres transferowy to dość duża nerwówka. Jak to wygląda w pana przypadku?
Większość spraw mam dopięte. Pozostaje temat ligi szwedzkiej. Jeśli chodzi o polskie kluby, to rozmowy trwają już od pewnego czasu, dlatego dobrze to rokuje, bo jest kilka zespołów zainteresowanych moją osobą. Zdaję sobie sprawę, że ten sezon nie należał do moich najlepszych. Postaram się wybrać jak najlepszą ofertę i myślę, że w najbliższych dniach będę mógł poinformować, którą drużynę będę reprezentować.
Jeśli już o tym mowa - dużo ostatnio mówi się o absurdzie okresu transferowego. Czy prawdą jest, że 1 listopada tak naprawdę już nie ma wolnych zawodników na rynku?
Myślę, że w wielu przypadkach tak właśnie jest, aczkolwiek część zawodników na pewno dogrywa kwestie kontraktu właśnie podczas okresu transferowego. Takie są przepisy i my, jako zawodnicy, musimy się tego trzymać.
Czy zdradzi pan ligę, w której zamierza startować?
Nie ukrywam, że chciałbym wskoczyć na wyższy poziom, bo wiem, że mnie na to stać. Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim moim sponsorom, bez których nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem obecnie. Przede wszystkim podziękowania należą się Kim Group, Skate Town i Aromatino. A wracając do pytania - staram się wybrać drużynę, która będzie w stanie pojechać w play-offach. Tym zamierzam się kierować przy wyborze drużyny.
Zmiany klubu rok w rok nie służą rozwojowi kariery?
Dokładnie tak. To najgorsza rzecz dla zawodnika. Zmiana otoczenia, zmiana z roku na rok klubu, bo w moim przypadku nie ma co się oszukiwać - będzie to już szósty czy siódmy klub w karierze, a mam dopiero 25 lat. I jak tak dalej pójdzie to będę chyba w tej kwestii rekordzistą. Dlatego też klub, który wybiorę w przyszłym roku, będzie miejscem, w którym chciałbym spędzić minimum dwa lata. I myślę, że to pomoże mi w dobrej i skutecznej jeździe.
Rozumiem, że pana kariera nie rozwija się tak, jakby pan tego chciał?
Tak. Można powiedzieć, że popełniam dużo błędów na własne życzenie.
To znaczy?
Przede wszystkim mam na myśli wybory klubów, w których do tej pory startowałem, dobór sprzętu czy ludzi, którymi się otaczałem. W następnym sezonie będę chciał to tak poukładać, żeby nie było chaosu. Chcę, żeby działało to w taki sposób, aby każdy wiedział, za co odpowiada. Jeśli tak zacznie to funkcjonować, to będzie to duży krok do przodu.
Czy oprócz tego szykują się jakieś poważne zmiany u Edwarda Mazura? Nowe motocykle, silniki?
Na pewno będą to nowe podwozia, co już zostało w zasadzie skompletowane. Jeśli chodzi o silniki, to tutaj jeszcze decyzji w moim teamie nie podjęliśmy. Chcę najpierw podpisać kontrakt, a dopiero później zapadnie decyzja z jakich silników będziemy korzystać, ile tych silników będzie i od kogo.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"
Mówi pan tutaj o lidze polskiej. A co ze startami w ligach zagranicznych?
Dostałem kilka propozycji z ligi duńskiej. Wybrałem już klub, który będę reprezentować w 2019 roku. Będzie to Slangerup. Bardzo się z tego cieszę, że po dwóch latach wracam do tej ligi duńskiej, bo starty tam tak naprawdę pomagały mi w osiąganiu lepszych wyników także w lidze polskiej. Przynosiły pewność siebie, bo wiadomo, że im więcej startów - tym zawodnik jest pewniejszy na torach.
Czyli błędne są wysnuwane przez niektórych wnioski, że kiedy zawodnik startuje w innych ligach, to może mu to utrudniać zdobywanie lepszych wyników w lidze polskiej?
Jeśli mówimy o zawodnikach, którzy startują w cyklach typu Grand Prix, to podejrzewam, że mają czasem cztery czy pięć dni startów w tygodniu i oni mają prawo mówić o zmęczeniu. A w moim przypadku, jeśli dojdzie jedna czy dwie ligi zagraniczne, to są tak naprawdę trzy imprezy w tygodniu, być może nawet co dwa tygodnie, dlatego myślę, że niczego mi to nie utrudni, a wręcz przeciwnie - pomoże.
Z zewnątrz życie żużlowca wygląda na usłane różami. Praca przez sześć miesięcy w roku, a później odpoczynek. Czy tak jest w rzeczywistości?
Zdecydowanie nie. Tak naprawdę przez sześć miesięcy w roku naprawdę ciężko pracujemy przy sprzęcie czy na treningach. A w zimie zaczynamy okres przygotowawczy, czyli można powiedzieć, że to, co robimy w sezonie, w zimie robimy dwa razy bardziej intensywnie. Dochodzą nowe zajęcia - siłownia, bieganie, trening na rowerach, zgrupowania, także jest tych zajęć masa.
Wobec tego, jakie konkretnie ma pan plany na zimę?
Od zeszłego sezonu pracuję z trenerem personalnym i z tej współpracy jestem bardzo zadowolony, dlatego plany treningowe i żywieniowe zostawiam jemu. Dzięki niemu udało mi się uzyskać najlepsze w mojej karierze wyniki w testach wydolnościowych przeprowadzonych na AWF w Katowicach, więc zrobiłem ogromny krok w przód jeśli chodzi o moje przygotowanie fizyczne. Myślę, że w tym roku będzie jeszcze lepiej, bo zaczynamy współpracę jeszcze wcześniej i mam nadzieję, że to będzie strzał w dziesiątkę.
Rok 2018 - jak może go Pan podsumować?
Nie był to rok dobry dla mnie. Jechałem w mocnej drużynie, gdzie o punkty było niezwykle ciężko. Planem drużynowym był natomiast awans do Nice 1. Ligi i ten plan został zrealizowany w 100 procentach, bo Stal Rzeszów jako jedna z nielicznych drużyn skończyła sezon niepokonana. A ja też czułem się częścią tej drużyny, która tego dokonała, więc teraz pozostaje się zabrać do pracy, żeby następny sezon był jeszcze lepszy.
Czy wobec tego stawia pan sobie jakieś cele zespołowe albo indywidualne na następny sezon?
Przede wszystkim, tak jak wspomniałem, najpierw muszę wybrać drużynę i później będziemy się zastanawiać nad celami. A jeśli chodzi o cele indywidualne, to myślę, że z czasem wyklarują się same.
W tym roku brał pan udział w turniejach Speedway Diamond Cup. Jak ocenia pan przygotowanie i przeprowadzenie tych zawodów?
W turniejach, w których wziąłem udział, można powiedzieć, że wszystko wyglądało w porządku. Zostałem w pełni rozliczony. Według mnie to dobry pomysł jako promocja żużla. Zobaczymy, jak to dalej będzie kontynuowane i co z tego wyjdzie.
W takim razie potwierdza pan rzetelność pana Nawrockiego?
Jak na razie nie mnie to oceniać. Byłem odpowiedzialny za wykonanie swojej pracy. Myślę, że mogłem to zrobić lepiej. Mówię tutaj o całym sezonie, bo w niektórych meczach tych moich punktów brakowało. Swoje zadanie wykonałem i mój kontrakt z dniem 31 października 2018 roku dobiegł końca. Życzę powodzenia. Mam nadzieję, że uda się postawić ten klub na nogi i wszystko będzie tak, jak być powinno, bo fani w Rzeszowie zasługują na oglądanie rozgrywek nawet w najlepszej lidze.