Działacze właśnie kontraktują zawodników, a PZM szykuje się do wyboru firmy audytorskiej, która przeprowadzi kontrolę w klubach Ekstra, pierwszej i drugiej ligi. Wciąż nie wiadomo, jak wygląda stan finansów w żużlowych spółkach po sezonie 2018. W centrali słyszymy tylko, że Stal Rzeszów napisała nieprawdę w swoim oświadczeniu.
Chodzi o to, że klub po ataku medialnym Nicklasa Porsinga (powiedział, że Stal zalega mu pieniądze) wydał komunikat, iż jest rozliczony, "a najlepszym dowodem na to będzie wynik audytu przeprowadzany właśnie przez PZM". - Oświadczenie trzeba czytać, jako całość. Stwierdzenie dotyczy podmiotu. Audytu faktycznie spodziewamy się około 20 listopada - stwierdza wiceprezes klubu Marcin Janik, dodając, że potwierdzi on racje Stali.
To, że kontrole rozpoczną się w drugiej połowie listopada, nie oznacza, że kluby mają jakiś ekstra czas na spłatę zaległości. Te można było regulować do 31 października. To jest ostateczny i nieprzekraczalny termin spłaty. Nic dziwnego, że taka Grupa Azoty Unia Tarnów, bo o jej długach była głośno, stanęła na głowie, żeby 31 października puścić przelewy na konta zawodników.
Audyt będzie dotyczył wyłącznie pieniędzy wypłacanych zgodnie z regulaminem. Może się więc okazać i tak, że część klubów, które pomyślnie przejdą kontrole, a potem otrzymają licencję, wciąż będzie miało zaległości wynikające z umów sponsorskich. Są one dodatkiem do normalnych kontraktów, ale audyt, ani proces licencyjny, ich nie obejmują. W kuluarach krążą legendy o zaległościach jednej z żużlowych spółek. Ma ona zalegać krocie, gwiazdom, które dawno odeszły. A tej, która właśnie ją opuściła, wisi 600 tysięcy.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów