Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SPortoweFakty.
***
Prezes Ireneusz Maciej Zmora jest wytrawnym graczem. Rozumiem, że jakoś odejście Martina Vaculika z Cash Broker Stali Gorzów musiał kibicom wytłumaczyć. Zrobił jednak błąd, mieszając zawodnika z błotem i robiąc z niego "złotówę" i "piątą kolumnę". Każdy negocjując nowy kontrakt, próbuje coś dla siebie ugrać i nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Nie wierzę jednak w te opowieści, że Vaculik wciąż zmieniał warunki i chciał więcej i więcej, więc trzeba było tym żądaniom postawić tamę.
Z wielką uwagę przeczytałem zarówno zeznania Vaculika, jak i ripostę prezesa. Nie będę zanudzał czytelników przypominaniem całej historii. W skrócie wyglądało to tak, że zdaniem zawodnika był on dogadany z klubem, a na Gali PGE Ekstraligi dowiedział się, że nie ma dla niego miejsca. Działacz, odpowiadając, zasugerował, że żużlowiec co rusz zmieniał ustalone wcześniej warunki, a na dokładkę chciał rozbić Stal, namawiając jednego z zawodników na kontrakt z klubem, którego nazwa nigdzie jednak nie pada.
To ja może napiszę, co sam wiem o tej sprawie. Jak ustaliłem, Vaculik faktycznie był dogadany ze Stalą i to na imprezie kończącej sezon dowiedział się, że nowej umowy jednak nie będzie. Słowak nie został na lodzie, bo równolegle prowadził rozmowy z Falubazem Zielona Góra. Stal miała pierwszeństwo, ale Vaculik miał przygotowane wyjście awaryjne. I oczywiście trudno go za to winić. W życiu warto być przezornym, bo nigdy nie wiadomo, co się zdarzy.
Gdy idzie o oskarżenia dotyczące rzekomego rozbijania Stali, to faktycznie był taki moment, że Vaculik dogadał się z Krzysztofem Kasprzakiem, że razem pójdą do Speed Car Motoru. To było na długo przed galą. Nikt nikogo jednak nie ciągnął. Po prostu panowie uznali, że skoro jest fajna oferta od beniaminka, to może warto z niej skorzystać. Po pierwsze, dlatego że taki podwójny strzał dawał nadzieję na utrzymanie zespołu z Lublina i na coś więcej niż 14 spotkań w sezonie. Po drugie, dlatego że z płatnościami w Gorzowie różnie bywa. Tajemnicą poliszynela jest, że Stal płaci pieniądze kontraktowe, ale z dodatkowymi umowami sponsorskimi ma kłopoty.
Z moich informacji wynika, że Stal jest winna pół miliona kasy sponsorskiej zarówno Kasprzakowi, jak i Vaculikowi. Nie sądzę, by w tej sytuacji Martin musiał ciągnąć Krzysztofa za uszy. Kasprzak ma przecież swój rozum. Skoro pojawił się nowy gracz z czystą kartą, to zwyczajnie nabrał ochoty, by mu zaufać. Ciekaw jestem, czy w momencie, gdy tego zapragnął padło w Gorzowie stwierdzenie: odejdziesz i ze sponsorskich zaległości nie dostaniesz złotówki? Niels Kristian Iversen, Przemysław Pawlicki i Matej Zagar, a więc byli zawodnicy Stali, nie mówią tego głośno, ale każdy z nich wciąż czeka na rozliczenie dodatkowych umów. Stal albo jak kto woli jej sponsorzy, coś tam spłaca, ale idzie to bardzo wolno. Jeśli dotychczasowe tempo się utrzyma, to taki Zagar będzie rozliczony najprędzej za 5 lat.
Moim zdaniem Vaculik nie odpadł ze Stali z powodu pazerności. Prezes klubu zwyczajnie skalkulował sobie, że nie będzie miał pieniędzy na utrzymanie dotychczasowego składu. Zdecydował się zatrzymać Kasprzaka (musiał wybrać jednego z dwóch drogich), bo dobry, a na dokładkę Polak, a kadrę uzupełnił dwoma średniakami (Peter Kildemand, Anders Thomsen). Z ekonomicznego punktu widzenia, to nie jest głupie. Dwaj Duńczycy są zdecydowanie tańsi niż pakiet Vaculik plus zawodnik pokroju Linusa Sundstroema. Sportowo też trzyma się to kupy, bo dwóch średniaków jest w stanie zrobić tyle samo punktów, co mocny lider uzupełniony kiepskim zawodnikiem.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"
Biorąc wszystko pod uwagę, nie rozumiem prezesa Zmory. Mógł przecież inaczej rozstać się z zawodnikiem. Gdyby to zrobił, to Vaculik z pewnością nie opowiadałby po przyjściu do Falubazu tych wszystkich rzeczy. A to, co mówił, nie robi gorzowskiemu klubowi dobrej reklamy. To wszystko przełoży się na to, że żużlowcy będą mieli naprawdę bardzo ograniczone zaufanie do Stali. Grupa ludzi uprawiających ten sport jest bardzo mała. Za dwa, trzy, cztery lata może się zdarzyć, że Gorzów będzie miał kłopoty z pozyskaniem nowych twarzy. Kilka osób już do siebie zraził (mam na myśli tych, co byli i odeszli), a przecież reszta czyta i wyciąga wnioski.
Moim zdaniem los Vaculika był przesądzony po tym, jak Gorzów stracił przyszłoroczne Grand Prix. Organizacja tej imprezy oznaczała około 2 milionów złotych w budżecie. Za rok tych pieniędzy nie będzie. Dojdzie większa kasa z telewizji, ale inni też ją dostaną. Stal, żeby stać się konkurencyjna, musi szybko wymyślić inny sposób na życie niż GP. Słyszałem, że sponsorom wykupującym loże zaproponowano, by w zamian za przyszłoroczny karnet uregulowali część tegorocznych zaległości. Nie wiem tylko, czy chodziło o pieniądze kontraktowe, czy też te z umów sponsorskich. Poza wszystkim to jest rozwiązanie doraźne, a tu trzeba pomysłu systemowego. Łatwo nie będzie, ale lepiej poświęcić czas na to, niż na boksowanie się z żużlowcami w mediach.
w stylu DARIUSZ OSRAWSZYSTKICH