- Mamy precedens, bo trzeba się teraz zastanowić, co z wolnością słowa. Muszę iść na pięć dni do lasu, żeby to wszystko sobie przemyśleć, bo nie rozumiem - mówi prezes ROW-u Rybnik Krzysztof Mrozek poproszony przez nas o komentarz do sprawy.
Z dokumentu, do którego dotarliśmy, wynika, że działacz dostał 9100 złotych kary za kilka regulaminowych przewinień. GKSŻ zwróciła uwagę na zachowanie prezesa w trakcie pierwszego finałowego meczu z Speed Car Motorem Lublin, gdzie Mrozek miał publicznie, impulsywnie i w niewłaściwy sposób wyrażać swoje niezadowolenie z decyzji podejmowanych przez sędziego. Chodziło o wykluczenie Andrieja Karpowa. Komisja uznała, że Mrozek swoim zachowaniem prowokował kibiców. Za to dostał 3000 złotych grzywny. Podburzanie polegało na tym, że Mrozek bił sędziemu brawo. Wtedy jeszcze nie wiedział, że oklaski, pewnie nieco ironiczne, będą go tyle kosztować.
1000 złotych kary ma działacz zapłacić za wypowiedzi dla naszego serwisu. Chodzi o tekst o Grigoriju Łagucie, gdzie Mrozek nazwał prezesów Ekstraligi obłudnikami, którzy po dopingowej wpadce kazali mu odstrzelić Łagutę, a potem składali mu oferty. W ciemno można założyć, że pytanie Mrozka dotyczące wolności słowa odnosi się do tego fragmentu.
Najwięcej, bo aż 5 tysięcy prezes ROW-u ma zapłacić za wulgarne słowa przy okazji drugiego finałowego meczu z Motorem. Chodzi o stwierdzenie "mamy na to wyjebXXX". Padło ono z ust działacza, gdy mówił w Eleven Sports o haśle bojowym jego drużyny.
Sporo tych kar jak na jedną głowę. Na dokładkę są one dosyć surowe. Co do wątku Łaguty, to nawet sam zawodnik mówi o tym, że dostał oferty ze wszystkich klubów, więc Mrozek zwyczajnie stwierdził fakt. Nazwanie kogoś obłudnikiem, choć słowo ma wydźwięk negatywny, trudno jednak uznać za przekroczenie granicy dobrego smaku. A już na pewno nie powinna to być podstawa do nałożenia grzywny. Jedynie słowa wypowiedziane w Eleven były faktycznie mocno niestosowne i zasługujące na karę. Inna sprawa, że dziennikarz Polsatu Sport Mateusz Borek, właśnie w związku z tą wypowiedzią, zaproponował Mrozkowi pracę w charakterze eksperta. Gdyby prezes skorzystał, to kosztem kilku tysięcy miałby niezłą fuchę na lata. Taki paradoks.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów