Jesteście kibicami żużla i lubicie talk-show? W takim razie żałujcie, że nie było was na spotkaniu prezesa ROW-u Rybnik Krzysztofa Mrozka z kibicami. Działacz na ponad godzinę zmienił się w medialne zwierzę, pokazując, że ma w nosie kolejne nakładane na niego kary. - Dla mnie to jest nic - komentował ostatnią grzywnę w wysokości 9100 złotych, jaką GKSŻ nałożyła na niego za kilka przewinień, w tym bicie brawo sędziemu, mówienie o ofertach dla Grigorija Łaguty, czy powiedzenie przed kamerami Eleven Sports "mamy na to wyjeXXXX".
- Ja tylko cytowałem nasze zawołanie bojowe - tłumaczył Mrozek słowa wypowiedziane w telewizji, przyznając jednak po cichu, że być może akurat w tym przypadku posunął się ciut za daleko. Mówiąc o biciu brawa, nie miał jednak żadnych wątpliwości, że ta kara była bez sensu. - Przecież nie możemy doprowadzić do tego, żeby na stadionie było, jak w kościele - rzucił, przy okazji chwaląc rybnickich kibiców za to, że "są najlepsi na świecie i mają się nie zmieniać". Fani podchwycili temat, pytając, czy do sprzedaży w sklepiku klubowym trafią koszulki z hasłem, które wprowadziło reporterkę Eleven Anitę Mazur w osłupienie. Mrozek słysząc to, uśmiechnął się pod wąsem.
Zostając przy wątku meczowych zachowań prezesa padło z sali pytanie o słynną jazdę na quadzie po pierwszym wygranym finale Nice 1.LŻ ze Speed Car Motorem Lublin. Wtedy zarzucano Mrozkowi pychę, za którą miał zostać ukarany w rewanżu. - Przecież nie będę leżał jak nieboszczyk. Jestem naturalny, o ile jest powód do radości, a wtedy był. Wygraliśmy, cieszyłem się - mówił, a kibice kiwali głowami, niejako dając do zrozumienia, że wszelkie zarzuty pod adresem prezesa należy uznać za bezpodstawne.
Nie zabrakło wątku sądowego i sporu ROW-u z Ekstraligą Żużlową. Mrozek zaskarżył komunikat odbierający drużynie punkty za dopingową wpadkę Łaguty w meczu z Włókniarzem. Ekstraliga odpowiedziała uchwałą, że kluby pozostające z nią w sporze nie mogą jeździć w najlepszej lidze świata. Kilka miesięcy po jej wydaniu Mrozek wycofał skargę z sądu. - Bez sensu kopać się z koniem - tak skomentował swoją decyzję na spotkaniu z kibicami.
ZOBACZ WIDEO: Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje
- Przegraliśmy jak frajerzy - tak z kolei mówił Mrozek o braku awansu w tym sezonie. - Troy Batchelor i Kacper Woryna zrobili po 200 punktów, ale we wrześniu obaj stracili formę. Chcieli, ale nie wyszło. Troy’owi rozleciał się silnik od Anderssona, siedział do późnych godzin, poprawiał, ale nic to nie dało. Wcześniej próbował sprzętu innych tunerów. Miał silniki od Łaguty, Skupienia, ale nie pomogło.
Po rozliczeniu z przeszłością Mrozek mówił o nadziejach związanych z sezonem 2019. Będzie walka o awans. Zresztą taki cel postawiono przed trenerem Piotrem Żyto. - Mamy dobry skład. Jak wróci Grigorij Łaguta, czyli od piątej kolejki, szkoleniowiec będzie mógł stać na balkonie i palić cygaro lub popijać bezalkoholowe piwo. Łaguta to jest zawodnik, który potrzebuje dziesięciu minut, by złapać na treningu ustawienia i wygrywać z wszystkimi. On będzie robił po 15 punktów w meczu.
Słuchając Mrozka, można by pomyśleć, że największym i jedynym zmartwieniem ROW-u są juniorzy. Ludzie z wypiekami na twarzy słuchali wymiany zdań między prezesem i dziadkiem najlepszego młodzieżowca Roberta Chmiela. Dziadek prosił o pomoc. - Dostaniecie ją, ale nie możecie w trakcie meczu dzwonić do mechaników Antonio Lindbaecka. Musicie zaufać człowiekowi, który jest z wami w parku maszyn - ripostował prezes.
W trakcie dyskusji o juniorach Mrozek zdradził też, jakie zadanie czeka trenera Żyto. - Mamy Roberta, ale rolą Piotra jest, by z grupy pozostałych młodzieżowców wyłowić dwóch, którzy będą się ścigać, bo na razie to oni tylko jeżdżą na żużlu - komentował Mrozek, zdradzając, że w grudniu najpewniej poznamy nazwisko mechanika, który będzie dbał o silniki juniorów.