Kluby piszą odwołania. Nikt nie chce płacić wysokich kar za braki w szkoleniu

WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / GKM - Unia. Bartosz Smektała na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / GKM - Unia. Bartosz Smektała na prowadzeniu

Na kluby PGE Ekstraligi i Nice 1. LŻ zostały nałożone kary za braki w szkoleniu. Wszyscy napisali już odwołania i liczą, że zostaną one uwzględnione. - Tym razem powinno się skończyć na pogrożeniu palcem - komentuje nasz ekspert Michał Kugler.

W PGE Ekstralidze najwyższe kary zostały nałożone na Falubaz, Włókniarz i Get Well. Zielonogórzanie mają zapłacić 420 tysięcy złotych, częstochowianie 360, a torunianie 300. Mocno po kieszeni dostałaby również Cash Broker Stal (180 tysięcy złotych). Zdecydowanie lepiej wygląda sytuacja w Lesznie, Tarnowie (60 tysięcy złotych) i Grudziądzu (30 tysięcy złotych). Wezwania do zapłaty otrzymały również wszystkie kluby pierwszoligowe.

Prezesi liczą jednak, że sankcji uda się uniknąć. Z naszych informacji wynika, że wszystkie kluby, na które nałożone zostały kary za braki w szkoleniu, napisały już odwołania. Działacze używają w nich różnych argumentów. Niektórzy powołują się na kwestię terminów. Wymogi licencyjne trzeba było spełnić do 1 lipca, a część klubów wysłała adeptów na egzamin licencyjny, który odbył się kilka tygodni później w Toruniu.

- To są racjonalne argumenty ze strony klubów i moim zdaniem powinny zostać uwzględnione - komentuje Michał Kugler, były wiceprezes Stali Gorzów. - Nie jest przecież tak, że kluby ekstraligowe zaniedbały szkolenie. Pewne rzeczy zostały zrobione po prostu nieco później. Jeśli chodzi o niższe ligi, to nie wyobrażam sobie, żeby karany był przykładowo Orzeł. Łodzianie nie mieli obiektu, więc jak mieli szkolić? Uważam, że klubom należy w tym roku pogrozić palcem. Wymogi licencyjne to jednak dobra rzecz i nie należy się z nich całkowicie wycofywać - dodaje nasz ekspert.

Efekty odwołań, które przygotowały kluby, powinniśmy poznać już wkrótce. Działacze jednak póki co nie panikują. Większość z nich wierzy, że skończy się na strachu.

ZOBACZ WIDEO Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja.

Źródło artykułu: