Jason Doyle chce znów być mistrzem świata. Bez rewolucji się nie obejdzie

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Get Well - Unia Tarnów. Jason Doyle (kask czerwony)
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Get Well - Unia Tarnów. Jason Doyle (kask czerwony)

Najpierw było zdobycie tytułu mistrzowskiego, i to mimo fatalnej kontuzji. Później nagły zjazd formy. Jason Doyle robi wszystko, by w sezonie 2019 znów wznieść się w górę. Wiąże się dla niego z niemałą rewolucją.

W tym artykule dowiesz się o:

Kariera Jasona Doyle'a nie była usłana różami. Na pewnym etapie mało kto mógł się spodziewać, że Australijczyk kiedykolwiek zagości w Speedway Grand Prix. Gdy już to zrobił, bardziej widziano go w gronie kandydatów do zamykania stawki. Tymczasem on jak mantrę powtarzał, że chce zostać mistrzem świata.

I nagle okazało się, że jest blisko celu. Wszystko posypało się w październiku 2016 roku. Fatalny wypadek w Grand Prix Polski w Toruniu zabrał mu niemal pewne mistrzostwo, przedwcześnie zakończył sezon. W efekcie kilka tygodni później w Melbourne z sukcesu cieszył się nie reprezentant gospodarzy, a Greg Hancock.

Mistrzostwo przypłacił ogromnym bólem

Doyle dopiął swego w kolejnym sezonie. Tyle że znów nie obyło się bez bólu. Od połowy czerwca 2017 roku ścigał się z dwiema pękniętymi kośćmi śródstopia. Do prezentacji wychodził o kulach, wyraźnie utykał.

Przez ani chwilę nie myślał jednak o poddaniu się. Mistrzostwo świata było dla niego celem nadrzędnym. Tym bardziej że kontuzjowana stopa nie przeszkadzała mu tak bardzo na motocyklu. - Wiem jedno. Było warto - przyznał żużlowiec z Antypodów, gdy sezon dobiegł końca.

Rok 2018 przyniósł, coś co często widzimy w sporcie. Doyle dopiął swego, osiągnął życiowy sukces i nastąpił moment odprężenia. Pomijając karambol z początku sezonu, który miał miejsce w Gorzowie, pechowe sytuacje raczej go omijały. Okazało się, że łatwiej wywalczyć tytuł mistrzowski ze zmasakrowaną stopą, niż zdrową. Wszystko jest bowiem kwestią motywacji.

Potrzeba zmian

33-latek nie chce jednak spocząć na laurach. Po słabszym sezonie w SGP, kiedy to zakończył rywalizację na siódmym miejscu w mistrzostwach i do końca musiał drżeć o pozostanie w cyklu, zamierza ponownie walczyć o tytuł.

W tym celu zdecydował się na rewolucję. Niedawno zwolnił mechaników, którzy stali u jego boku przez ostatnich pięć sezonów. To oni obserwowali, jak Doyle z I-ligowego zawodnika przeobraża się w lidera na miarę PGE Ekstraligi. To oni wspólnie z nim świętowali zdobycie mistrzostwa świata.

- Pozbyłem się mechaników, którzy byli ze mną od pięciu lat. Jednak potrzebowałem tej zmiany. Chcę znowu być mistrzem świata. Nie chcę zostać zapamiętanym przez historię jako ten, który tylko raz wszedł na szczyt. Chcę czegoś więcej - powiedział Doyle na łamach "Swindon Advertiser".

Deklaracja Doyle'a nie dziwi. Być może formuła współpracy z dotychczasowym teamem się wyczerpała i Australijczyk nie byłby już w stanie sięgnąć po kolejny tytuł w tym samym otoczeniu. Z drugiej strony, lepsze bywa wrogiem dobrego. Szybko może się okazać, że z nowymi mechanikami wyniki byłego mistrza świata nie poszły w górę.

- Chciałem zmienić kilka drobiazgów, tylko tyle. Moi mechanicy odeszli jako pierwsi. Spędziliśmy kilka wspaniałych lat. Czas jednak na nowy rozdział - wytłumaczył Doyle.

Wsparcie z Wysp

Gdy w roku 2017 Doyle sięgał po miano najlepszego żużlowca na świecie, na Wyspach Brytyjskich zdobywał punkty dla Swindon Robins. W kolejnym sezonie, po krótkiej przerwie, znów zobaczymy go w barwach "Rudzików". Tyle że klub będzie dysponować nowy torem, znacznie różniącym się od dotychczasowego.

Doyle już zapowiedział, że na wiosnę planuje odbyć na nim jak najwięcej treningów. Tak, aby być w gazie zanim rozgrywki ruszą na dobre. - Chcę trenować, i trenować. Sądzę, że ten nowy tor będzie czymś dobrym nie tylko dla Swindon, ale też brytyjskiego żużla - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

Nowością będzie też współpraca z Martinem Hagonem. Brytyjczyk to uznana postać w świecie speedwaya. W przyszłości sponsorował m. in. Lee Richardsona, Jasona Crumpa i Scotta Nichollsa. - To wspaniała rodzina. Mi niesamowicie pomogli. Zawsze będę pamiętać wsparcie, jakie od nich otrzymywałem - stwierdził Crump, po tym jak Doyle pochwalił się nowym partnerem.

Kolejne zmiany dodają Doyle'owi pewności siebie. To też ważne w kontekście nowego sezonu. Australijczyk sporo ryzykuje, ale jest przekonany, że dzięki temu podąży w dobrym kierunku. - Już planuję kolejny sezon. Ważna jest organizacja lotów na wszystkie turnieje Grand Prix, spotkania ligowe. Robię to wszystko sam, nie mam nikogo do pomocy. Dlatego nie mam chwili wytchnienia nawet poza sezonem. Chcę być jak najlepiej przygotowany na rok 2019. Tak, aby wszystko przebiegało sprawnie - podsumował.

Źródło artykułu: