W tym roku Brady Kurtz należał do wiodących postaci Poole Pirates, które na koniec sezonu cieszyło się ze zdobycia już dziesiątego tytułu mistrzowskiego w historii. Australijczykowi nie było jednak dane wystąpić w najważniejszym dwumeczu kampanii - przeciwko King's Lynn Stars. W rewanżowym spotkaniu półfinału z Somerset Rebels Kurtz uczestniczył w groźnym wypadku z Jackiem Holderem, w którym uszkodził obojczyk. Kontuzja oznaczała dla niego absencję w finale.
Żużlowiec z Antypodów na dobre zadomowił się przy Wimborne Road, stając się jednym z ulubieńców kibiców Piratów. Kurtz pozostaje bowiem w szeregach drużyny prowadzonej przez Neila Middleditcha na czwarty kolejny sezon. Tegoroczny, mimo zdobycia tytułu, pod względem indywidualnym nie był dla niego najlepszy. Zakończył go ze średnią biegową 1,879, podczas gdy w 2017 roku legitymował się wynikiem 2,049.
Radości z pozostania 22-latka w Poole nie kryje promotor Matt Ford. - Nigdy nie było co do tego wątpliwości. Brady jest genialny, mieszka w Poole i nie chce jeździć dla nikogo innego - mówi szef mistrzów Premiership i dodaje, że cały czas mocno wierzy w swojego podopiecznego: - Myślę, że wszyscy wiedzą, co dostajemy od Brady'ego. W zeszłym roku było jednak kilka osób, które kwestionowały jego miejsce w drużynie i sądziły, że znają się na tym sporcie lepiej niż ja.
W 2018 roku Kurtz musiał odnaleźć się w niełatwej roli numeru jeden Poole po tym, jak w wyniku problemów proceduralnych Pirates nie mogli skorzystać z usług typowanego na to miejsce Chrisa Holdera. W nowym sezonie młodszy z Kangurów ma już nie pełnić tej roli, a klub poszukać na tę pozycję innego zawodnika. Dodajmy, że indywidualny mistrz Australii seniorów z 2016 roku jest jak na razie drugim zakontraktowanym żużlowcem Piratów. Wcześniej umową z Poole związał się Nicolas Covatti.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Na PGE Narodowym najlepsza atmosfera i pełne trybuny