Łukasz Kuczera: Jak nie wygląda zawodowy żużel, czyli o zbiórce w internecie (komentarz)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Kacper Gomólski
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Kacper Gomólski

- Tak właśnie wygląda zawodowy żużel - twierdzi Kacper Gomólski, który przez crowdfunding zbiera pieniądze na nowy silnik w internecie. Odpowiadam: nie, nie wygląda. Tym bardziej w przypadku zawodnika, który ściga się od niemal dekady.

Zacznijmy od tego, że crowdfunding to jeden z niewielu plusów mediów społecznościowych. Sam byłem świadkiem tego, jak w ostatnich miesiącach bardzo szybko zgromadzono zawrotne pieniądze na leczenie dwóch chorych dzieci z mojego rodzinnego Rybnika. Bez internetowej zrzutki zgromadzenie ponad miliona złotych byłoby niemożliwe. W tych i wielu innych przypadkach, gdy waży się życie małego człowieka, internauci potrafią się zmobilizować.

Crowdfunding pojawia się też w sporcie. Czasem potrafi chwytać za serce. Gdy w 2017 roku Billy Monger stracił obie nogi w fatalnym wypadku na Donington Park, kibice motorsportu z całego świata wpłacili na specjalnie utworzone konto ponad 840 tys. funtów. Tymczasem organizator zbiórki zakładał, że uda się zgromadzić maksymalnie 260 tys. Monger dostał taki zastrzyk motywacji, że dziś nadal chce się ścigać, mimo amputowanych kończyn.

A teraz zestawmy to z przykładem ze świata żużla, Kacprem Gomólskim. Lat 25, z doświadczeniem w PGE Ekstralidze, która jest przecież najlepszą ligą świata. Przy tym najlepiej opłacaną. Gomólski ma na swoim koncie starty w klubie z Torunia, który ma renomę jednego z lepiej zarządzanych w naszym kraju. Później zdecydował się na jazdę w niższej lidze i był jednym z lepszych żużlowców Zdunek Wybrzeża Gdańsk, gdzie też zarobił niemało.

Oczywiście, w tym roku podjął ryzyko związane z ponownym kontraktem w Ekstralidze i przegrał. W barwach Falubazu Zielona Góra jeździł mało, zarobił niewiele. Jednak po sezonie nie został na lodzie, pomocną dłoń w jego kierunku wyciągnęli działacze z Gdańska, gdzie zawodnicy dostają pieniądze na przygotowanie się do sezonu. Czy w tej sytuacji trzeba wyciągać rękę do kibiców? I to po aż 25 tys. zł? Co z pieniędzmi zarobionymi przez Gomólskiego w poprzednich latach?

Rozumiałbym sytuację, gdyby Gomólski był ofiarą jednego z polskich klubów, które upadały w ostatnich latach, a następnie nie spłacały zobowiązań względem zawodników. Rozumiałbym sytuację, gdyby Gomólskiemu spłonął warsztat z całym sprzętem i potrzebował wsparcia kibiców po takiej tragedii, bo polski żużel przecież zna takie przypadki. Rozumiałbym sytuację, gdyby Gomólski był początkującym juniorem z 2. LŻ, który ma talent, ale brakuje mu wsparcia sponsorów. Tyle że nie jest.

Jest za to doświadczonym zawodnikiem, który w żużlu obecny jest od niemal dekady, który miał okazję zarobić pieniądze w innych klubach. - Tak właśnie wygląda zawodowy żużel, gdzie trzeba zbierać, szukać sponsorów i pieniędzy na przygotowanie do sezonu i zakup sprzętu, który umożliwi punktowanie - napisał Gomólski w social mediach, po naszym tekście na temat jego zbiórki.

Żużlowcowi polecam zatem nasz wywiad z Jakubem Jamrogiem. Gdy w zeszłym sezonie klub z Tarnowa zalegał mu pieniądze, nie założył internetowej zbiórki. Wręcz przeciwnie, wziął nawet kredyt, by przeżyć. Gdy minionej jesieni podpisał kontrakt z Betard Spartą Wrocław, zapowiedział, że najpierw musi coś pokazać na torze, dopiero później będzie mógł przejść się po wrocławskich sponsorach i poszukać wsparcia. Pokora. Słowo klucz, które najprawdopodobniej nie występuje w słowniku Gomólskiego.

Gomólski powołuje się na przykład Martina Smolinskiego czy Craiga Cooka, jako tych którzy też prosili o wsparcie finansowe kibiców. Tyle że ich sytuacja jest diametralnie inna. Obaj nie zrobili wielkiej kariery w Polsce, nie zgarnęli w naszym kraju fortuny. Można nawet stwierdzić, że Niemiec traktuje żużel hobbystycznie. Brytyjczyk zdecydował się za to na zbiórkę przed sezonem 2018, gdy dość niespodziewanie trafił do Speedway Grand Prix. To było ponad jego możliwości, również finansowe, stąd internetowa zbiórka. Czy Gomólski w roku 2019 planuje starty w SGP?

Ja od siebie dorzucę przykład Duńczyków, którzy zimą porzucają żużel na rzecz zwykłej pracy. Pamiętam, gdy przed laty niektórzy kibice śmiali się z tego, że Jesper Monberg dorabia jako spawacz. To jednak pokazuje inną mentalność tego narodu. Pieniądze nie leżą na ziemi, trzeba je sobie samemu zarobić. Jeśli sponsorzy nie są chętni do robienia przelewów, to może warto się chociaż u nich zatrudnić w okresie zimowym? Pokazać, że nam zależy? Pomyślał ktoś o tym?

Zbiórka ma to do siebie, że nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ktoś może zrezygnować z paru piw w barze i zrobić przelew Gomólskiemu. Jego sprawa. Zawodowiec nie powinien być jednak uzależniony od tego, czy zbierze pieniądze na nowy silnik w internecie. Co będzie, jeśli zawodnik Wybrzeża nie zgromadzi zakładanych 25 tys. zł? Co będzie, jeśli jego wyniki na początku nowego sezonu nie będą najlepsze? Zrzuci winę na brak odpowiedniego wsparcia ze strony fanów?

Łukasz Kuczera

PS. Zawodnik po publikacji tekstu poinformował nas, że zimą jest zatrudniony u jednego ze swoich sponsorów.

ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba

Źródło artykułu: