Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskego, redaktora prowadzącego działu żużel na WP SportoweFakty.
***
Miałem w głowie gotowy obszerny felieton odnoszący się do słów Macieja Janowskiego. Chciałem odpowiedzieć na jego Facebookowy wpis o braku zgody na mój hejt, moją zawiść i moje chamstwo. Ostatecznie doszedłem jednak do wniosku, że to nie ma sensu i będą tylko trzy akapity. I bynajmniej nie chodzi o to, że żużlowiec, który bez powodu pokazał wyprostowany środkowy palec Nickiemu Pedersenowi, jest ostatnią osobą, która ma prawo kogokolwiek pouczać. Raczej chodzi o to, że jego reakcja dowodzi wyłącznie tego, że nie przeczytał mojego felietonu ze zrozumieniem. Na dokładkę ominął sedno, a skupił się na ozdobnikach.
Tym, którzy nie pamiętają, przypomnę, iż zwróciłem uwagę wyłącznie na to, że Maksym Drabik powinien był podziękować swojemu tacie za ten sezon i za całokształt. Ten zrobił to jednak wyłącznie w stosunku do niejakiego Wojciecha (skądinąd nic do niego nie mam). Rozumiem, że ojcu niczego Maksym nie zawdzięcza, a moje zwrócenie uwagi, jak twierdzi Maciej, to wyłącznie hejt, zawiść i chamstwo. Kompletnie się z tym nie zgadzam, ale uważam, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Niech każdy sam osądzi, kto ma w tym sporze rację.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie. Partnerka Krychowiaka napisała: "zakochałam się"
Kończąc wątek chciałbym dodać, że Maciej powinien się modlić o to, żebyśmy nie wzięli sobie do serca jego puenty. - Traktujmy innych tak, jak chcielibyśmy, żeby taktowano nas.
Nie będę rozwijał tej myśli ani niczego wyjaśniał, bo myślę, że zawodnik Betardu Sparty Wrocław dokładnie wie, o co mi chodzi. Jeśli nie, to niech odkopie w myślach naszą rozmowę w cztery oczy na ostatnim zgrupowaniu kadry w Zakopanem.
Mimo wszystko życzę ci Maćku z całego serca, żebyś w tym roku zdobył wreszcie medal w Grand Prix, żebyś błyszczał w lidze, żeby spełniły się wszystkie Twoje najskrytsze marzenia. A jeśli tak się stanie, to na pewno o tym napiszemy i pochwalimy. Bo my jesteśmy od tego, żeby malować ten sportowy świat wszystkimi kolorami. Tak uważam.
Oczywiście czytałem, że pewien portal uznał mój felieton za najgłupszy tekst roku (będę musiał z tym żyć). Czytałem też połajanki wrocławskiej prasy o tym, że jestem na bakier z dziennikarską etyką. Po raz setny dowiedziałem się również, że w pogoni za klikami osiągnęliśmy już dno. W ogóle to kliki stały się czymś obrzydliwym. Dziennikarz, który mówi, że nie pracuje dla nich, jest cool. Problem w tym, że ja takiego dziennikarza uważam za hipokrytę, bo to tak, jakby żużlowiec powiedział, że nie jeździ dla trójek i medali, lecz wyłącznie dla własnej satysfakcji. Ja chcę (nie ukrywam tego), żebyśmy byli czytani, żeby o naszych tekstach dyskutowano.
I tak jak Maciejowi życzę medalu, tak sobie i całej żużlowej redakcji WP SportoweFakty życzę na ten Nowy Rok tego, żebyśmy nadal byli najlepsi. Fakty są takie, że wyprzedzamy internetową (prasową zresztą też) konkurencję o kilka długości. Rokrocznie poprawiamy też swoje wyniki. I to cieszy, bo przecież my nie robimy tej strony dla siebie, ale dla WAS, dla naszych czytelników i kibiców. Nasze rezultaty (m.in. te cholerne kliki) pokazują, że chyba całkiem nieźle nam to wychodzi. Nie jesteśmy doskonali, nie zawsze nas kochają, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Zresztą trudno kochać kogoś, kto stawia niewygodne pytania, porusza ważne problemy, wierci dziurę w brzuchu.
Przepraszam, że dziś tak krótko, ale w trakcie świątecznej przerwy (przyznaję bez bicia) niewiele myślałem o żużlu. Już zdążyłem zapomnieć o diamentowym Irku, o tym, że w pierwszej lidze nie ma ósmej drużyny, o tym, że Tomasz Suskiewicz zna się na wszystkim, ale i też o tym, że jestem zły i brzydki. W tym miejscu zapewniam prezesa Fogo Unii Leszno Piotra Rusieckiego, że kocham jego klub szczerze i z całego serca. To samo czuję jednak do pozostałych, co nie zmienia faktu, że jeśli w którymś z nich zdarzy się coś, co mi się nie spodoba, to na pewno o tym napiszę. Tak już mam.
A teraz słuchajmy i radujmy się: