- Mam pewną anegdotę związaną z Grzegorzem. Poszedłem do jego busa przed ostatnim turniejem o Łańcuch Herbowy. Był zmęczony po turnieju w Niemczech, ale znalazł chwilę czasu. Powiedział mi wtedy, że marzy o wygranej w tych zawodach. W pierwszej chwili byłem zaskoczony. Pomyślałem, że sobie żartuje. Przecież to zawodnik, który zdobył wiele medali mistrzostw Polski - opowiada nam prezes Radosław Strzelczyk.
Działacza Arged Malesa TŻ Ostrovii słowa Grzegorza Walaska bardzo zaciekawiły. Strzelczyk od razu pociągnął zawodnika za język, a ten wyznał mu, dlaczego wygrana w ostrowskim turnieju ma dla niego tak duże znaczenie. - Grzegorz powiedział mi, że Łańcuch Herbowy to legendarne trofeum, którego brakuje w jego kolekcji. Wspominał, że wielu zasłużonych zawodników wygrało w Ostrowie, a jemu zawsze czegoś brakowało. Po wygranej cieszył się jak małe dziecko. Nie było w tym żadnego udawania. Jego zachowanie dało mi mocno do myślenia - wspomina szef Ostrovii.
Do jakich wniosków doszedł działacz klubu z Ostrowa? - Mamy jeden z najstarszych turniejów w Europie i na świecie. Ostatnio traktowaliśmy go jako kolejne zawody, które zwykle odbywają się na zakończenie sezonu. Teraz się to zmieni. Marka Łańcucha Herbowego broni się cały czas, ale nam zależy na jeszcze większym rozgłosie - wyjaśnia Strzelczyk.
Działacze Ostrovii mają już konkretny plan. - W tym roku planujemy osobną linię gadżetów i głośną kampanię promocyjną. Mamy już także pomysł na kolejne edycje. Za dwa lata chcemy pójść w kierunku imprezy dwudniowej. To ma być coś wielkiego. Nie tylko zawody żużlowe, ale wydarzenie, które przyciągnie gości z całej Polski, a nawet z innych krajów - podkreśla Strzelczyk.
A co do Walaska, to zawodnik swoim zachowaniem przed turniejem o Łańcuch Herbowy sporo zyskał w oczach działaczy. - Obraz Grzegorza, który funkcjonuje w środowisku, jest dla mnie nieprawdziwy. Nigdy nie nazwałbym go "złotówą". To zawodnik, z którym można się śmiać i konie kraść. Na pewno jest twardym negocjatorem i potrafi zadbać o swój interes, ale czy to coś złego? To doskonały biznesmen, który chce zapewnić byt swojej rodzinie. Kiedy jednak temat kontraktu już się kończy, to mamy do czynienia z niezwykle sympatycznym facetem. Bardzo się cieszę, że ktoś taki jest w naszym klubie. Kiedy on jest w parku maszyn, to atmosfera staje się od razu lepsza. Jestem pewny, że razem z Mariuszem Staszewskim zadbają o właściwy team spirit. Obaj potrafią to doskonale robić - podsumowuje Strzelczyk.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Nietypowy zakład uczestników. Na szali fryzura i długi pocałunek