Żużel według Jacka to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.
***
Jeśli tylko Stal Rzeszów była chętna na jazdę w pierwszej lidze, to dobrze się stało, że na zapleczu PGE Ekstraligi będzie siedem zespołów. Nie wiem nawet, jakimi słowami określić start w konkursie na dziką kartę Ireneusza Nawrockiego. Szef rzeszowskiego klubu sięgnął w ten sposób granicy absurdu. Bardziej martwi mnie jednak inna rzecz.
Najgorsze jest to, że pan Nawrocki się "nie poddaje". Nie potrafi się opamiętać i ciągle opowiada różne dziwne historie. Co chce w ten sposób osiągnąć? Nie mam pojęcia. Jeżeli ten człowiek ma w sobie choć trochę honoru, to powinien się jak najszybciej odsunąć na bok i oddać klub komuś innemu. W środowisku stał się osobą totalnie niewiarygodna i każdym kolejnym ruchem, każdą kolejną wypowiedzią robi Stali wielką krzywdę. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim rzeszowskich kibiców. To musi być dla nich bardzo bolesny cios.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Fernando Alonso i Mark Webber wystartują w kolejnym wyścigu? "Organizatorzy zacierają ręce"
Wydaje mi się, że w tej sprawie potrzeba zdecydowanych ruchów. Jeden z nich powinno wykonać miasto. Potrzeba jasnego komunikatu z ratusza, że ten człowiek nie dostanie już zgody na użytkowanie obiektu. Nie wiem, czy to zmieni jego postępowanie. Znając jego dotychczasowe działania, to może użyć wtedy argumentu, że ktoś chce go w ten sposób zniszczyć. Coś trzeba jednak z tym tematem zrobić.
W polskim sporcie mamy obecnie do czynienia z bardzo niepokojącym zjawiskiem. Stal Rzeszów nie jest jedynym przykładem. Hucpa w Wiśle Kraków związana z przejęciem klubu przez zagranicznych inwestorów doskonale obrazuje problem. Do władzy dochodzą ludzie, którzy nie powinni kierować organizacjami sportowymi.
Niestety, nie mamy mechanizmów, które zapewnią, że wszystko będzie odbywać się w normalny sposób. Moim zdaniem pewne tematy powinny zostać uregulowane ustawowo. To zadanie dla ministerstwa sportu, które powinno wziąć sprawy w swoje ręce. Ostatnie wydarzenia są wręcz karykaturalne. PZM i GKSŻ również muszą zareagować, bo takie wydarzenia nie są najlepszą reklamą dyscypliny.
Poza Stalą Rzeszów udział w konkursie na dziką kartę rozważała również Polonia Bydgoszcz. Jerzy Kanclerz, który doskonale zna realia panujące w klubie, ostatecznie spasował. Niektórzy go za to skrytykowali. Od razu pojawiły się głosy, że nie wykorzystał szansy na wyciągnięcie Polonii z marazmu. Kiedy czytam takie wypowiedzi, to czegoś nie rozumiem.
Mamy Stal Rzeszów, która właśnie upadła. Wiele mówimy, że to lekcja, z której wszyscy powinni wyciągnąć wnioski, a chwilę później krytykujemy człowieka za to, że działa rozsądnie i nie chce zaciągać zobowiązań, których nie będzie w stanie pokryć? Przyznam szczerze, że kompletnie tego nie rozumiem. Jak to miało wyglądać? Polonia miała się wzmocnić, jechać i liczyć na cud? Przecież takie działania najczęściej kończą się fatalnie. Brawa dla Jurka Kanclerza, który dokonał trzeźwej oceny sytuacji.
Jacek Gajewski
Niech pan spojrzy na bankową czarną listę to zobaczy pan jakie są długi. Za 1,8 mln to urzędasowi z ministerstwa nawet nie ch Czytaj całość