- Jeśli na mecze będzie przychodzić tak mało kibiców, to ciężko będzie odjechać ten sezon - rozmowa z Henrykiem Jaskiem

Henryk Jasek trzeci sezon z rzędu prowadzi drużynę rawickiego Kolejarza. Sympatyczny trener rodem z Wrocławia w tegorocznych rozgrywkach został mile zaskoczony przez swych podopiecznych, kiedy to z czterech pierwszych spotkań ligowych trzy rozstrzygnęli na swą korzyść. Ostatnio jednak Niedźwiadkom wiedzie się znacznie gorzej - przegrali dwa kolejne mecze i wszystko wskazuje na to, że także w niedzielę w Miszkolcu zanotują kolejną porażkę.

Jarosław Handke: Chyba nie tak wyobrażał pan sobie spotkanie z Węgrami, mimo tego, że w składzie brakowało Sebastiana Aldena...

Henryk Jasek: Oczywiście, że inaczej wyobrażałem sobie te zawody, byłem przekonany, że w nich wygramy. Węgrzy jeżdżą na co dzień u siebie na zupełnie innym torze, ten nasz powinien być przewagą na naszą korzyść. Tak jednak nie było. Ale co w tej sytuacji zrobić, przecież trener nie jeździ. Zawiedli Piotr Dziatkowiak i Robert Mikołajczak. Ładnie pojechał praktycznie tylko Marcin Nowaczyk. Wiktor Gołubowskij jest ambitny, ale powinien się jeszcze dużo uczyć. Pozostała część drużyny powinna pojechać dużo lepiej. Tym bardziej, że tor do jazdy był idealny, a przede wszystkim był równy dla wszystkich. Torem nie można się tłumaczyć w tym przypadku.

Czy uważa pan, iż to dobrze, że mecz przy tak dużych opadach, które miały miejsce przed jego rozpoczęciem, został odjechany?

- Te opady nie przeszkodziły w przygotowaniu dobrej nawierzchni. Tor nie był zły do jazdy, był równy dla zawodników obu drużyn. Gdyby mecz się nie odbył, to w innym terminie jechalibyśmy w składzie z Sebastianem Aldenem. Także tylko to można by uznać za jakiś tam plus ewentualnego przełożenia meczu.

Po zakończeniu meczu ze Speedway Miszkolc kółka na rawickim torze kręcił Marcel Kajzer. Czy sądzi pan, że zawodnik ten w sezonie 2010 powróci do Rawicza? Jak do tej pory bowiem jego przygoda w Gnieźnie nie należy do udanych.

- Dokładnie, myślę, że Marcel w przyszłym sezonie powróci do drużyny Kolejarza. On już zapewne w tej chwili widzi, że to przejście do Gniezna nie wyszło mu na dobre. Za rok powinien więc znów jeździć w Rawiczu.

Już w najbliższą niedzielę Kolejarz wybiera się na Węgry, gdzie jego rywalem będą zawodnicy Speedway Miszkolc. Wszystko wskazuje na to, że zapowiadają się prawdziwe baty. Czy myśli pan, że Kolejarza stać na wyjście z trzydziestu - trzydziestu pięciu punktów?

- Myślę, że w chłopakach odezwie się coś takiego jak chęć do pokazania kibicom, że coś jednak sobą reprezentują. Uważam, że będą chcieli się zrehabilitować za porażkę przed własną publicznością. Mecz na Węgrzech będzie niezwykle trudny, na pewno w nim nie zwyciężymy, jestem o tym przekonany.

W związku z tym, że Kolejarz nie ma praktycznie żadnych szans na odniesienie zwycięstwa w niedzielę, to czy warto przy ciężkiej kondycji finansowej klubu brać pod uwagę przy ustalaniu składu Sebastiana Aldena?

- Zgadzam się. Nie ma sensu powoływać na ten mecz Sebastiana, bo wiadomo, że pieniążków trochę brakuje, a na dodatek jest to mecz, w którym prawdopodobnie nie wygramy.

Ze względu na atut własnego toru realniejsza wydaje się możliwość powalczenia o dwa punkty przez pańskich zawodników w meczu z Orłem Łódź, który odbędzie się w Rawiczu już 21 czerwca. Niektórzy kibice RKS-u twierdzą, że ciężko jest myśleć o wygranej w meczu z liderem tabeli, skoro przegrywa się u siebie z Miszkolcem. Jakie ma pan zdanie na ten temat?

- Po części rozumiem takie myślenie kibiców. Na pewno jednak będziemy się chcieli zrehabilitować, dużo zależeć będzie od toru i od tego, jak go przygotujemy. Bez wątpienia ze Sebastianem Aldenem w składzie ten mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej niż spotkanie z Węgrami. Szwed nie zwykł bowiem oddawać punktów rywalom.

Niepokojącym zjawiskiem jest nikła liczba fanów, którzy przybywają na rawicki stadion. W czwartek było ich zaledwie nieco ponad pół tysiąca. Jak pan może zachęcić fanów speedwaya z regionu rawickiego do częstszego przybywania na mecze Kolejarza?

- Po części wpływ na tak małą liczbę widzów miała pogoda. Nie przesadzajmy jednak, bo tuż przed rozpoczęciem spotkania nie była ona taka zła. Wiadomo, że kibice w Rawiczu są bardzo ważnym sponsorem klubu. Jeżeli na kolejne mecze naszego zespołu będzie przychodzić tak mało kibiców, to ciężko będzie odjechać ten sezon. Wiemy dobrze, że jeśli na stadionie nie ma kibica, to nie będzie i zawodnika. Przykładowo ściągnięcie Sebastiana Aldena wiąże się z pewnymi kosztami, które pokryć można choćby za pomocą wpływów z biletów. Dziś pieniądz odgrywa dużą rolę w tym sporcie.

Komentarze (0)