Każdy na swoim torze w tej lidze jest groźny - rozmowa z Piotrem Rembasem, zawodnikiem Kolejarza Opole

Piotr Rembas przez wiele lat był zawodnikiem drużyny z Łodzi. Obecnie zdobywa punkty dla Kolejarza Opole. Podczas spotkania z Orłem zmagał się z dużą tremą, o której opowie w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Magdalena Skorupska: Jak się czułeś na dobrze znanym ci łódzkim torze?

Piotr Rembas: Dobrze, ale czułem się też bardzo spięty. Fajnie było przyjechać, pokazać się, ale towarzyszy mi taka trema, że... Trzeba ją rozładować i wtedy będzie dobrze, bo sprzęt pasował. Jakbym te pozycje dowoził do mety, to bym zaliczył naprawdę fajne zawody.

Ze startów wychodziłeś dobrze.

- Jechałem spięty, chciałem się dobrze zaprezentować. Jeżeli nie ma się tego luzu, to za dużo błędów się popełnia. Jedzie się tam, gdzie się nie powinno jechać i traci się pozycje. Zawodnicy tu się czują swobodnie, jadą każdą szerokością toru i to jest najważniejsze. Żeby jak wygra się start to jechać tam, gdzie się powinno.

Skąd u ciebie ta trema?

- Dużo nie jeździłem. Oprócz treningów praktycznie od ostatniego meczu w Krośnie nie zaliczyłem żadnych zawodów. Trzeba też to wszystko sobie w głowie poukładać, żeby do każdych zawodów podchodzić luźno. Nie myśleć, że jak się nie zdobędzie punktów to już jest koniec świata, bo to nie jest dobre. Przede wszystkim luz, a wtedy ten wynik na sto procent będzie lepszy.

Nie szukasz startów gdzieś indziej albo w zagranicznych ligach?

- Szukam cały czas, ale to wszystko trudne. Nie dosyć, że mało ich jest to ciężko się dostać. Tak to koło się zamyka. Kiszę się tam w takim słoiczku z którego nie mogę wyjść. A wiadomo, im więcej startów, więcej imprez, tym jest więcej objeżdżenia i swobody na motocyklu. A jak się jedzie tak, jakby się coś połknęło to wiadomo... Starty zawsze mi wychodziły dobrze, zwłaszcza na tym torze. Aż żal, że się tego nie wykorzystało. Jeszcze to do mnie tak nie dociera, ale jak będę wracał do domu te 400 kilometrów, to parę razy pewnie zaryczę.

Łódzki tor się zmienił odkąd byłeś tu ostatnio?

- Jest przede wszystkim wymagający. Tor łódzki ma to do siebie, że trzeba na nim jeździć, trenować i wtedy zna się te ścieżki i się wie, gdzie trzeba jechać, żeby było korzystnie i żeby tak wypompowanym nie wracać z wyścigu. Jeździłem tutaj kupę lat i wiem, że kiedy jeździłem na nim często, to sprawiał mi mało problemów. Inni, którzy przyjeżdżali z innych torów, mieli duże problemy.

Skąd się bierze ta specyfika?

- Myślę, że to jest atut łódzkiego toru. Nasz jest opolski, tu jest łódzki i każdy na swoim torze w tej lidze jest groźny. Ma się więcej startów, więcej obycia. To procentuje. Zawodnicy są bardziej spasowani, bardziej pewni. Jadą tam, gdzie chcą i to widać. Jeżeli nawet przegrają start to atakują błyskawicznie zawodnika. Jeżeli on nie wykorzystuje tej szansy, że jest przed, że prowadzi wyścig, to zostaje połykany. Musi jechać optymalnym torem jazdy. Teraz druga liga jest tak wyrównana, że nie jedzie się tak, że między zawodnikami jest pięćdziesiąt metrów różnicy, tylko każdy jest blisko siebie. Jeżeli jest taki błąd, że zostawia się luki, to zawodnik miejscowy zawsze to wykorzysta.

Powiedz jeszcze czym się zajmujesz kiedy nie jeździsz?

- Nie zajmuję się zawodowo niczym. Jeżeli już to dorywczo, ale poza żużlem nie mam stałej pracy. Jestem skupiony jeszcze na żużlu. Chciałbym jeszcze trochę pojeździć, ale muszę to robić dużo lepiej. Nie patrzeć na to, że jest trema czy jest napięcie, tylko robić swoje i wtedy będzie dobrze.

Komentarze (0)