Do pewnego momentu wszystko układało się po myśli truly.work Stali Gorzów. Drużyna Stanisława Chomskiego po 6. biegu prowadziła już 25:11 i wydawało się, że spotkanie ma pod pełną kontrolą. Nic bardziej mylnego. Get Well Toruń regularnie odrabiał straty, aż w końcu wyszarpał gorzowianom punkt bonusowy.
- Nie będę teraz stękał, bo już nie ma nad czym. Najważniejsze, że wygraliśmy mecz. Szkoda, że nie ma punktu bonusowego, ale co nam teraz da gdybanie? - pyta retorycznie Bartosz Zmarzlik w rozmowie z "Radiem Zachód".
Zobacz: Żużel w obrazkach. Weekend pachnący gipsem. Żarty się skończyły
Wicemistrz świata zgubienia punktu bonusowego przez truly.work Stal nie chce tłumaczyć warunkami torowymi spowodowanymi bardzo wysoką temperaturą. Nie ukrywa jednak, że miało to swój wpływ na końcowy rezultat.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowiec Falubazu przeszedł żużlowe piekło. Pojawił się strach przed jazdą
- Nie ma na co zganiać winy. Tor był świetnie przygotowany, równy dla wszystkich. Bez sensu jest tłumaczenie się pogodą. Oczywiście tak było, sam się na to dałem nabrać, ale ważne, że w ostatnim momencie zorientowałem się i wróciłem do dobrych ustawień - mówi.
Lider truly.work Stali Gorzów w konfrontacji z Get Well Toruń wywalczył 11 punktów z bonusem w pięciu wyścigach. Musiał się jednak sporo nagłówkować, by dojść do ładu ze swoim sprzętem.
Zobacz: Żużel. Stal Gorzów siedziała na bombie. Odpadł Kildemand, a Woźniak wyglądał jak zdjęty z krzyża
- To, co działało w ostatnim meczu, teraz nie działało. Trzeba było znaleźć coś nowego, ale może to dobrze, że jechaliśmy przy takiej temperaturze? Mogliśmy coś nowego złapać - stwierdza wicemistrz świata.