Paweł Przedpełski rywalizację w tegorocznych zmaganiach o dostanie się do cyklu SEC rozpoczął w 3. rundzie na torze w Równem. Zajął tam czwarte miejsce premiowane awansem do SEC Challenge, które odbyło się w węgierskim Nagyhalasz. W tych zawodach z kolei był siódmy, więc znalazł się poza czołową piątką, która zapewniała miejsce w czterech głównych, finałowych turniejach.
Mimo to, zobaczymy Pawła Przedpełskiego w rywalizacji o mistrzostwo Europy. Zawodnik otrzymał bowiem "dziką kartę" od organizatorów cyklu, co wywołało dyskusje wśród niektórych kibiców. Zdaniem przeciwników takiego rozwiązania, Polak zaniży poziom finałów. On sam z kolei uważa, że na miejsce w cyklu zapracował sobie udanymi eliminacjami.
- Analizowałem poprzednie lata mistrzostw Europy. Z reguły było tak, że zawodnicy którzy zajęli szóste czy siódme miejsce w SEC Challenge mieli największe szanse na "dziką kartę". Myślę, że gdybym był dziesiąty czy dwunasty to nikt nie brałby mnie pod uwagę. Jednak we wszystkich eliminacjach dzielnie walczyłem i dałem z siebie wszystko - powiedział zawodnik forBET Włókniarza Częstochowa. - Otrzymałem tę "dziką kartę", za którą jestem bardzo wdzięczny. Postaram się odwdzięczyć fajnym widowiskiem i fajną jazdą - zadeklarował.
Swoją drogą "dzikusa" otrzymał też Bartosz Smektała, który w Nagyhalasz był niżej niż Przedpełski, bo dziesiąty. W przypadku mistrza świata juniorów większych dyskusji na temat nominacji do cyklu SEC jednak nie było.
Tymczasem Paweł Przedpełski był także ostatnią polską nadzieją na awans do Grand Prix Challenge. Wychowanek toruńskiego klubu w poniedziałek w niemieckim Abensbergu zajął piąte miejsce, a premiowane awansem były tylko trzy czołowe lokaty. Tym samym po raz pierwszy od 1996 roku w GP Challenge nie wystartuje żaden reprezentant Polski (ZOBACZ WIĘCEJ ->>).
ZOBACZ WIDEO: Kibice hejtowali żużlowca Get Well. Nie rozumieli, że ma zobowiązania wobec klubu