Żużel. Greg Hancock krytykuje kolizję terminów. Problem nie dotyczy Amerykanina

Newspix / Marcin Karczewski. / Na zdjęciu: Greg Hancock w Grand Prix
Newspix / Marcin Karczewski. / Na zdjęciu: Greg Hancock w Grand Prix

Trening przed Grand Prix Czech w Pradze jest pierwszym w tym sezonie, który nie koliduje z piątkowymi meczami PGE Ekstraligi. Tym samym wszyscy żużlowcy mogą mówić o równym traktowaniu. Powodów do narzekań nie będzie mieć też Greg Hancock.

Choroba małżonki sprawiła, że Greg Hancock jest wielkim nieobecnym początkowej fazy sezonu w Speedway Grand Prix. Chociaż Amerykanina nie oglądaliśmy w turniejach w Warszawie i Krsko, to mocno krytykował on rozgrywanie meczów PGE Ekstraligi w piątkowe wieczory. Kolidują one bowiem z treningami i kwalifikacjami przed SGP.

Do tej pory spotkania PGE Ekstraligi sprawiły, że z treningów SGP w Polsce i Słowenii musieli zrezygnować m.in. Tai Woffinden i Bartosz Zmarzlik.

Czytaj także: Polacy uciekają Woffindenowi w SGP 
"Tak jak wspominałem wcześniej, nie potrafię zrozumieć jak FIM nie potrafi rozwiązać konfliktu terminów przy okazji treningów GP" - pisał Hancock w social mediach po Grand Prix Słowenii.

ZOBACZ WIDEO Zespół Cieślaka wraca do gry. Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Stelmet Falubaz Zielona Góra

Podobne wpisy umieszczał już po Grand Prix Polski na PGE Narodowym. "Idioci" - skomentował Darcy Ward, który ze względu na poważną kontuzję kręgosłupa zakończył karierę i problem kolizji terminów go nie dotyczy.

"Szkoda. Odbyłem szereg spotkań z PZM i FIM na temat kalendarza. Staraliśmy się go ułożyć w taki sposób, aby uniknąć kolizji terminów, ale nie zawsze było to możliwe. Szkoda, że żużlowcy muszą wybierać między tytułem mistrza świata a polską ligą, czyli pieniędzmi. Rozumiem zawodników, że stawiają na to drugie, ale to ich wybór" - skomentował Torben Olsen, który do niedawna z ramienia BSI zajmował się cyklem SGP.

Olsen trafił w sedno. Żużlowcy właśnie w PGE Ekstralidze zarabiają milionowe kwoty i nawet przez myśl nie przyjdzie im, by zrezygnować z meczu ligowego na rzecz treningu i kwalifikacji przed SGP. Zwłaszcza, że w przeszłości często dochodziło do sytuacji, w których zawodnicy rezygnowali z jazdy w sesji treningowej, bo tor w piątek potrafił różnić się od tego, jak wyglądał w sobotę.

Sam Hancock w tej chwili jest w komfortowej sytuacji, bo może komentować i krytykować kolizję terminów sprzed kanapy. Amerykanin nie posiada kontraktu w polskiej lidze. Gdyby nie choroba małżonki, to nie miałby zatem problemu czy wybrać zawody ligowe czy trening przed SGP.

Czytaj także: Polska wojna o mistrzostwo świata 

Inna kwestia, że w przeszłości Hancock udowadniał już, że ważniejsza jest dla niego walka o tytuły indywidualne niż rywalizacja ligowa. Wiedzą coś o tym chociażby w Tarnowie, gdzie nie tak dawno Amerykanin rezygnował z jazdy w kolejnych spotkaniach tłumacząc się kontuzją, a równocześnie przystępował do zawodów SGP. Być może właśnie taka postawa sprawiła, że ostatnio kluby nie biły się o Hancocka na transferowej giełdzie.

Źródło artykułu: