Żużel. Adrian Cyfer: Szukałem problemów wszędzie, największy kłopot był we mnie (wywiad)

WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński. / Na zdjęciu: Adrian Cyfer
WP SportoweFakty / Wiesław Wardaliński. / Na zdjęciu: Adrian Cyfer

Adrian Cyfer po przyjściu Kima Nilssona do Zdunek Wybrzeża wypadł ze składu gdańskiego klubu. W międzyczasie awansował do finału IMP i zaczął jeździć zagranicą. Teraz żużlowiec chce przekonać do siebie trenera i wrócić do jazdy w Nice 1.LŻ.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Od początku sezonu mówił pan o chęci szukania startów, udało się to teraz - w ostatnich tygodniach debiutował pan w tym sezonie w Czechach i w Niemczech. Co miało na to wpływ?

Adrian Cyfer, żużlowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Było ciężko znaleźć klub. Działał w tym temacie menedżer, który cały czas szukał mi jazdy. Teraz wszystko wyszło z marszu. W ubiegły piątek dostałem telefon, spakowałem się i wyjechałem do Rosji. Jest trochę więcej jazdy, ale szukam dalej by ścigać się jak najczęściej.

Jak wyglądały kulisy wyjazdu do Rosji?

Pojechałem tam całkowicie sam, bez mechanika. Pod pachę zabrałem silnik i torbę do jazdy. Podróż była długa, bo leciałem całą noc do Rosji. Wylądowałem tam, zawieźli mnie do hotelu i czekałem na mecz. Początek był dobry, później wypadła mi miska zaworowa z silnika, więc z okrążenia na okrążenie słabł. Z debiutu jestem zadowolony, bo pojechałem w miarę jak bym chciał. Gdyby nie małe kłopoty sprzętowe, byłoby dużo lepiej.

Jak wygląda atmosfera podczas meczu na wschodzie?

Widziałem, że był pełny stadion i atmosfera była fajna, jednak ja skupiałem się na tym, by pojechać dobry mecz. Starałem się jak mogłem i wyjazd jest na plus, jednak nie na tyle na ile mogłem. Pierwsze kroki za płoty. Poleciałem do Rosji z jednym silnikiem i mogłem zrobić tylko tyle, by jechać na czym co mam.

ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"

Nierówny występ Adriana Cyfera w Rosji. Zobacz więcej!

Czy w kolejnych tygodniach też będzie pan jeździł zagranicą?

Liczę na to że tak, choć oczywiście najlepiej byłoby, gdybym startował też w Polsce, bo na wyniki w naszym kraju patrzą zagranicą, dzięki czemu łatwiej jest o znalezienie jazdy. Duży wpływ na ostatnie propozycje miał mój awans do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Teraz może być tylko lepiej. Trzeba wsiadać i jechać.

Do finału IMP awansował pan z roli rezerwowego. Czy pozytywny wpływ miało to, że o jeździe dowiedział się pan w trakcie zawodów, przez co odszedł stres i zbyt długa analiza?

Nie zgodzę się z tym. Mi pomaga to, że nie ma presji, nie ma walki o skład. Ja chcę wsiadać na motor i wygrywać, tak jak to było przed sezonem, gdy miałem dobry początek rozgrywek. Lubię mieć czystą głowę i nie chcę nikomu niczego udowadniać. Chcę wrócić do składu, bo w Gdańsku nie jechałem źle. Gdybym wsiadł w meczu ligowym na motocykl, dałbym sobie radę. Jestem gotowy - również ze sprzętem, by wrócić.

W wielu dyscyplinach standardem są psychologowie sportowi. Czy skoro ma pan potencjał na awans do finału IMP i skuteczną jazdę choćby w Nice 1.LŻ, nie myślał pan o skorzystaniu z pomocy psychologa?

Już pracowałem z pięcioma psychologami, choćby w kadrze juniorskiej. Nie czuję jednak takiej potrzeby, by na siłę szukać pomocy z tej strony. Gdybym czuł że trzeba, to na pewno udałbym się do psychologa. Ja szukałem problemów wszędzie, a tak naprawdę największy kłopot był we mnie. Chciałem pokazać wszystkim dookoła że jestem lepszy. W ćwierćfinale IMP w Gdańsku zepsułem swój awans jednym biegiem z mojej winy. Sam sobie wywarłem presję, że za wszelką cenę chcę pokazać że jestem dobry. Nie szło to w dobrym kierunku i musiałem zluzować. Teraz wszystko układa się na nowo.

W żużlu wszystko się wyrównało na tyle, że strata odrobiny koncentracji może skutkować problemami na motocyklu.

Na pewno tak. Gdy zawodnik jedzie spięty, motor nie będzie prowadzony komfortowo i popełnia się błędy na dystansie. W ćwierćfinale IMP w Gdańsku na siłę chciałem coś zrobić, a z pierwszej pozycji spadłem na ostatnią. Po zawodach byłem na siebie wściekły, bo wszyscy z Wybrzeża awansowali, a ja zostałem tylko rezerwowym. Szczęście w nieszczęściu, awansowałem z półfinału.

Kontuzja Dominika Majchrzaka. Zobacz więcej!

Czy nie jest tak, że potrzebuje pan jednego dobrego meczu by wrócić na dobre tory i by sezon był uratowany?

Cały czas w to wierzę i nie załamuję rąk. Jestem gotowy, silniki mam wyserwisowane i jestem przygotowany. Szukaliśmy też wcześniej czegoś by poprawić szybkość. Ja totalnie zepsułem dwa mecze wyjazdowe i tego nie ukrywam. Chciałem poprawić coś w sprzęcie, ale poszło to w zupełnie drugą stronę. Wróciłem do tego co było i widzę, że można zdobywać punkty na wysokim poziomie. Jestem gotowy do tego, by wyjechać w niedzielę spod taśmy i zdobywać dużą liczbę punktów.

Czyli teraz jest pan już gotów poradzić sobie z presją?

Już się sam z tego śmieję. Podchodzę do tego z większym luzem. Jak wrócę do składu, to nie muszę przecież nikomu udowadniać że potrafię wygrać z każdym, bo to już wiadomo. Mogę tylko udowodnić samemu sobie, że można siedzieć na ławie i wsiąść na motor, po czym zdobywać dużo punktów. Nawet jak będzie taka decyzja że nie pojadę, przyjmę to na klatę i będę pracował dalej po to, by pokazywać na każdym kroku że czy jadę w Polsce, Czechach, Rosji, Niemczech czy Danii nie zapomniałem jak się jeździ.

Źródło artykułu: