Dariusz Śledź w niedzielę był w parku maszyn na Stadionie Olimpijski. Formalnie nie pełnił jednak funkcji menedżera Betard Sparty Wrocław. To efekt kary nałożonej na niego po ostatnim meczu ligowym. W tej sytuacji Śledź został… mechanikiem Vaclava Milika (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Śledź, jako osoba zawieszona w obowiązkach, nie mógł zwoływać narady zespołu między biegami. Tymczasem wrocławianom w starciu z MRGARDEN GKM-em Grudziądz szło jak po grudzie i porady od szkoleniowca na pewno przydałyby się miejscowym zawodnikom.
Czytaj także: PGG ROW wygrał rundę zasadniczą Nice 1. LŻ
- Odczuliśmy na pewno brak trenera, bo jesteśmy drużyną i mamy poukładane wszystkie klocki - powiedział po zawodach Jakub Jamróg, który był jednym z bohaterów Betard Sparty i zdobył 9 punktów oraz 3 bonusy.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Falubazu o tym ile kosztuje liga i ile dostał Pedersen
- Wyjęto nam podczas tego meczu jedno ogniwo z łańcucha, ale próbowaliśmy to jakoś pospinać trytkami i dociągnąć do końca. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Takie sytuacje nas tylko mobilizują, aby bardziej się skupić i pod nieobecność trenera wygrać mecz - dodał Jamróg.
Czytaj także: Koniec nadziei Orła Łódź
Śledź był jednak obecny w parku maszyn. Czy to oznacza, że prowadził z zawodnikami rozmowy indywidualne i doradzał im, co do taktyki na mecz? - Pomidor - podsumował zawodnik Betard Sparty.