Musimy pokazać, że nie jesteśmy tylko jeźdźcami własnego toru - rozmowa z Piotrem Rembasem, zawodnikiem Kolejarza Opole

Piotr Rembas był jednym z ojców sukcesu Kolejarza Opole w niedzielnym meczu z jego imiennikiem z Rawicza. Dwanaście punktów zdobytych przez gorzowianina znacznie pomogło jego zespołowi w odniesieniu jakże cennego zwycięstwa oraz w wywalczeniu punktu bonusowego. Ponadto Rembas zapisał na swym koncie dwa bonusy. Ten doświadczony zawodnik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada między innymi o tym, jakie ma cele na najbliższe spotkania.

Jarosław Handke: Niedzielne zawody były dla pana bardzo udane. Z bonusami czternaście zdobytych punktów - taki wynik prezentuje się okazale. Proszę o ocenę tego meczu.

Piotr Rembas: Kto by nie był zadowolony z takiego występu? Chciałbym tak dalej punktować w kolejnych meczach. Gdybym w każdym przywoził po około dziesięć punktów, to byłbym szczęśliwy. Dzisiaj wszystko doskonale mi się układało, sam byłem zszokowany, że przez całe zawody nie musiałem nawet zmieniać zębatki. Ostatni bieg wygraliśmy 5:1, to jeszcze bardziej podbudowuje. Będę chciał dalej tak dobrze jechać. Wiadomo, u siebie każdy jest mocny. Na wyjazdach jedziemy trochę słabiej. Myślę, że musimy właśnie w meczach wyjazdowych pokazać, że potrafimy także poza własnym torem ładnie jechać. Wtedy byłoby super.

Wspomniał pan o biegu piętnastym. Na pewno nie było w nim łatwo bronić się przed atakami Sebastiana Aldena, który próbował szczęścia i po orbicie i przy krawężniku, a na dodatek był bardzo szybki.

- Ja też byłem dziś szybki. Starałem się naprawdę dobrze dziś jechać. Nie mogłem się oglądnąć za siebie, bo cały czas krzyczałem do Adama Czechowicza: "Spójrz na mnie, spójrz!" Nie widział on mnie, ale szczęśliwie dojechaliśmy na 5:1 i to jest najważniejsze. Dwa ostatnie biegi w ładnym stylu wygraliśmy podwójnie, także odwaliliśmy kawał dobrej roboty. To jest najważniejsze, cała drużyna jest zadowolona, mecz jest wygrany.

W awizowanym składzie opolskiego zespołu nie znalazło się nazwisko Rembas. Czy zawodnik, który wywalczył prawie komplet punktów znalazł się w składzie meczowym w ostatniej chwili?

- Mieliśmy trening w piątek i trener dzwoniąc do nas przedstawił nam sprawę jasno. Na mecz są trzy wolne numery startowe: dziesiątka, dwunastak i szesnastka. Nas jest czterech i jeden z nas w rywalizacji o skład będzie musiał odpaść. Podczas treningu pokazaliśmy, jaką formę prezentujemy. Trener wybrał do składu meczowego tych zawodników, którzy jechali najlepiej. Takim sposobem dostałem się do składu i bardzo się z tego cieszę, gdyż skład nie był ustalany odgórnie. Pokazałem się z dobrej strony na treningu, dziś wywalczyłem sporo punktów w meczu. Jestem z tego faktu zadowolony.

Mówił pan o tym, że wasz zespół dobrze jedzie w meczach przed własną publicznością, zaś gorzej na wyjazdach. Potwierdzają to fakty: porażki u siebie zanotowały już drużyny z Lublina, Rawicza, Piły. Opole pozostaje wciąż zatem bez przegranej u siebie. Z czego to wynika? Z dobrego przygotowania na treningach?

- Dokładnie tak. Jesteśmy dobrze przygotowani do jazdy na tym torze, walczymy tutaj, znamy ten tor i w jakimś sensie jest to nasz atut. Jedziemy do końca zmobilizowani. Ja dzisiaj całe zawody w sumie też miałem odpowiednio dopasowany motocykl i dobrze mi się jechało. Trzeba tylko jechać, trzymać gaz, a wynik sam przychodzi. Pokazaliśmy, że można wygrywać z każdym, czy to jest Alden, czy jakiś inny zawodnik. Oni są przecież takimi samymi zawodnikami, jak my, to nie jest jakaś inna glina.

Na koncie Kolejarza Opole zapisanych jest w tym momencie dziewięć punktów. Jazdę w fazie play-off macie praktycznie zapewnioną. Co w niej chcecie zwojować? Być może włączyć się w walkę o awans? Czy może są to zbyt duże słowa?

- To są zbyt duże słowa. Ja się skupiam na tym, by w każdym meczu być w składzie, punktować dobrze. O dalsze plany trzeba pytać trenera, on robi wszystko, byśmy te mecze wygrywali. I on ma na pewno wszystko zaplanowane. Wiadomo, że chcemy zajechać jak najdalej, wygrać jak najwięcej meczów. W każdym spotkaniu musimy pojechać najlepiej, jak tylko potrafimy. Ważne jest to, byśmy na tych wyjazdach osiągali wyniki bliskie remisu, nawet jeżeli ma to być porażka, to nie trzydziestopunktowa. Najważniejsze jest to, byśmy pokazali, że także na wyjazdach potrafimy walczyć, a nie jesteśmy tylko jeźdźcami własnego toru.

A jak przedstawia się u pana temat startów za granicą?

- Najpierw muszę to wszystko poukładać tutaj w Polsce. Muszę być w składzie na każdy mecz Kolejarza Opole, wtedy na pewno ktoś zadzwoni i poprosi o przyjazd. Bo jeśli nigdzie się nie jeździ, to ciężko jest o to, by ktoś cię zaprosił na jakiś mecz. To jest normalne. Trzeba pokazać w polskiej lidze, że jest się w formie, a wtedy zaproszenie nadejdzie zza granicy.

Na koniec spytam o to, jak oceni pan tegoroczne poczynania zawodników z Gorzowa Wielkopolskiego? W przeszłości miał pan sporo wspólnego ze Stalą, która w tym sezonie trochę zawodzi.

- No właśnie, ci zawodnicy nie jadą na miarę tego, czego oczekują kibice. Trudno mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Ja jestem tylko kibicem, nie rozmawiam z zawodnikami z Gorzowa, bo wszyscy są to praktycznie obcokrajowcy. Z Polaków mamy w zasadzie tylko kilku młodzieżowców. To by trzeba zawodników z Gorzowa spytać, jak u nich różne sprawy wyglądają. Fakt jest taki, że jadą poniżej oczekiwań. Oczekiwano od nich trochę lepszej jazdy, wygrali łatwiejsze mecze na początku sezonu, a teraz cały czas mają pod górkę. Muszą coś zmienić, bo kibice są na pewno niezadowoleni.

Komentarze (0)