Jason Bonsignore jest byłym hokeistą. W 1994 roku został wybrany z numerem 4 w drafcie amerykańskiej NHL. Łącznie w najlepszej lidze świata rozegrał 79 spotkań. W sezonie 1995/1996 jego klubowym kolegą był Mariusz Czerkawski w drużynie Edmonton Oilers. Dzięki swojemu ojcu cały czas był blisko żużla, sam także spróbował swoich sił w tej dyscyplinie.
Mateusz Kozanecki (dziennikarz WP SportoweFakty): Skąd u pana miłość do żużla? To zdecydowanie inna dyscyplina niż hokej.
Jason Bonsignore (promotor zawodów we wschodnim USA): Mój ojciec ściga się na żużlu, ja dorastałem przy tej dyscyplinie. Kiedy miałem własne pieniądze, postarałem się o to, aby żużel powrócił na wschodnie wybrzeże. Stało się to w 1997 roku. Do tego momentu wszystkie okoliczne tory były nieczynne.
Przed laty próbował pan swoich sił zarówno w roli żużlowca, jak i promotora. Co jest zatem trudniejsze?
Rzeczywiście, spróbowałem jednego i drugiego. Uważam, że bycie promotorem jest zdecydowanie trudniejsze.
Wykonujecie bardzo dobrą robotę na wschodzie. Reaktywowaliście niedawno tor Action Park, słyszałem o możliwości odbudowy toru Seneca Speedway. Jakie są wasze kolejne plany?
Po prostu staramy się utrzymać żużel w stanie Nowy Jork dzięki trzem torom. Chcemy pozyskiwać nowych zawodników i szkolić młodzież. Zbudowaliśmy już pięć motocykli dla młodych żużlowców. Ponadto staramy się sponsorować zawodników i myślimy już o zakupie kolejnych pięciu motocykli.
Ponadto chcielibyśmy stworzyć prawdziwą serię mistrzostw USA, która odbywałaby się w różnych miejscach kraju. Interesujemy się także możliwością stworzenia ośrodka żużlowego na Florydzie.
Czym różni się żużel na wschodnim i zachodnim wybrzeżu? Najwięcej zawodów rozgrywanych jest w Kalifornii.
Obecnie jest całkiem podobnie. Zrobiliśmy tutaj, w stanie Nowy Jork, całkiem spory postęp. Najlepsi zawodnicy z zachodniego wybrzeża są jeszcze bardziej doświadczeni i szybsi, chociaż mamy kilku facetów, którzy mogliby tam pojechać i rywalizować jak równy z równym. Mimo że liczba zawodników jest u nas niewielka, to podczas niektórych imprez było więcej uczestników niż w podobnych turniejach na zachodzie.
Czym charakteryzują się typowe zawody żużlowe w USA? Z pewnością jest wiele różnic pomiędzy Stanami a Europą, a zwłaszcza Polską.
Największą różnicą jest to, że amerykański żużel to małe tory i przede wszystkim zawody indywidualne. Praktycznie nie ma tutaj drużynowej jazdy.
Jak wygląda organizacja zawodów w USA?
Z reguły zawody mają formułę open, co oznacza, że zawodnicy mogą po prostu przyjechać i wziąć udział. Na nasze największe wydarzenie, jakim jest turniej US Open, zapraszamy najlepszych żużlowców z Kalifornii, ale każdy może spróbować swoich sił w kwalifikacjach.
Pana ojciec Gene jest żużlowcem. Jak to możliwe, że w wieku 71 lat wciąż bierze udział w zawodach i nie jest nawet najstarszym zawodnikiem w kraju?
On wciąż jeździ bardzo dobrze. W zeszłym roku ścigał się w turnieju Fall Event i dotarł nawet do finału. Utrzymuje wysoką formę fizyczną. W tym sezonie jeszcze nie startował, ale planuje wziąć udział w treningach i nie wykluczam tego, że wystąpi w zawodach.
Jak oceni pan amerykański system szkolenia? W USA organizowanych jest całe mnóstwo zawodów dla dzieci i młodzieży - na motocyklach o pojemnościach od 50 do 250cc. Czy wśród tych chłopców i dziewcząt jest następca Grega Hancocka?
Myślę, że nasza struktura zajęć jest dobra dla dzieci, ale musimy zaangażować więcej osób. Mamy kilku młodych zawodników, którzy mogą potencjalnie wyjechać za granicę i ścigać się, ale jeśli chodzi o następców Grega Hancocka... jest on wyjątkową osobą i zawodnikiem. To będzie niezwykle trudne.
Kiedy Greg Hancock zaczynał, było więcej torów, więcej wyścigów i znacznie więcej trudniejszych zawodów. Tego naprawdę brakuje teraz tym, którzy chcieliby być w tym dobrzy. Musisz mieć wolę bycia najlepszym i poświęcenie. Poświęcenie takie jak u Grega Hancocka, Bruce'a Penhalla czy Ivana Maugera. Bardzo trudno znaleźć takie osoby.
Jaki potencjał ma żużel w USA? Spotkałem się ze stwierdzeniem, że gdyby speedway trafił do telewizji ESPN, wówczas stałby się jedną z najpopularniejszych dyscyplin w kraju.
Speedway zawsze ma mnóstwo potencjału. To jedna z najbardziej widowiskowych dyscyplin na świecie. Problemem jest zaprezentowanie go gronu nowych osób. Kiedyś, w latach 80. i 90. XX wieku, ESPN transmitowało zawody z Ascot w Kalifornii. Kiedy ten tor został zamknięty, naprawdę mocno zaszkodziło to żużlowi w Stanach.
Czy - pana zdaniem - jest możliwość, aby w USA zostały zorganizowane zawody Speedway Grand Prix?
Niestety, nie widzę tutaj rundy Grand Prix w najbliższym czasie. Koszt jest tak wysoki, że żaden z obecnych tu promotorów, nie może sobie na to pozwolić, ani nawet pomyśleć o podjęciu takiego ryzyka. Musiałoby to obejmować dużych sponsorów i partnerów biznesowych.
Nawet kiedy Harry Oxley, Ivan Mauger, Barry Briggs i Jack Milne organizowali w Los Angeles finał IMŚ w 1982, kiedy Bruce Penhall był u szczytu, nie sądzę, aby było to dla nich udane finansowo, choć zawody były wspaniałe. Naprawdę uważam, że musimy zacząć od naszego własnego amerykańskiego cyklu.
Czytaj także:
- Alfabet PGE Ekstraligi 2019: Kibice Motoru nakryli wszystkich czapkami. Dla klubu zarywali noce
- Od 18 lat budzi się i zasypia z bólem. Dziękuje Bogu za kochającą żonę i prosi o pomoc
ZOBACZ WIDEO Chińczycy chcieli aresztować Buczkowskiego. Za brak wizy