Żużel. PGE Ekstraliga. Oceniamy drużyny po sezonie. Betard Sparta Wrocław. Wskazana (r)ewolucja

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Ewolucja nie dała pożądanego efektu. Tak można podsumować sezon Betard Sparty Wrocław. Wymienienie Damiana Dróżdża na Jakuba Jamroga nie przyniosło złotego medalu DMP. Zawiedli ci sami żużlowcy, co przed rokiem, dlatego teraz może dojść do rewolucji.

KOMENTARZ. Brak dobrego krajowego seniora pod numerem drugim był mankamentem Betard Sparty Wrocław w sezonie 2018. Działacze i trener dobrze zdiagnozowali problem i zaczęli szukać alternatywy na zabetonowanym rynku transferowym. Wybór padł na Jakuba Jamroga i wielu wątpiło w ten transfer.

Jamróg swoimi występami się obronił. Nie był "kevlarem", a taką rolę wróżono mu przecież przed sezonem 2019. Pokazał, że potrafi coś dać tej drużynie i punktować na poziomie PGE Ekstraligi. Jednak mała ewolucja po niezbyt udanym roku 2018 była niewystarczająca, jak na aspiracje Betard Sparty Wrocław.

Czytaj także: Milik nie otrzymał telefonu z Rybnika

Przed rokiem słabo jeździli też Max Fricke i Vaclav Milik, a w obliczu niewielu opcji na rynku, wrocławianie pozostali z Australijczykiem i Czechem w składzie. W co najmniej kilku meczach tworzyli oni ogromną wyrwę w Betard Sparcie, bo przecież byli zestawiani w jednej parze. Problem wrocławian polega na tym, że w obecnych realiach nawet gdyby chcieli zastąpić Fricke i Milika, to… na rynku trudno o dostępne nazwiska.

ZOBACZ WIDEO: Niels Kristian Iversen w Stali Gorzów? Bardzo możliwe, ale klub ma też inne opcje

Inna kwestia, że w kluczowych meczach dziwna niemoc dopada też liderów Betard Sparty. W roku 2018 półfinałowe starcie z Fogo Unią "położył" Tai Woffinden i podobnie było w tym sezonie w wielkim finale. Zastrzeżenia można mieć też do postawy Macieja Janowskiego.

BOHATER. Maksym Drabik. W skali całego sezonu był chyba największym pozytywem Betard Sparty. Zdarzały mu się słabsze występy, ale można je policzyć na palcach jednej ręki. Średnia biegowa 2,136 była znacznie wyższa od tej wywalczonej chociażby przez Janowskiego.

KONTROWERSJA. Zamieszanie związane z wrocławskim torem i kara dla Dariusza Śledzia. Już w zeszłym roku trener Rafał Dobrucki pokazał, że na Stadionie Olimpijskim można stworzyć kapitalne ściganie. Jego następca dołożył do tego cegiełkę i sprawił, że tor stał się atutem Betard Sparty. To jednak nie podobało się przyjezdnym. Kilkukrotnie goście kwestionowali stan nawierzchni, co w ostateczności poskutkowało karą dla Śledzia. Menedżer przez kilka meczów nie mógł oficjalnie pełnić swojej funkcji w parku maszyn.

PLUS. Wspomniany wcześniej Jakub Jamróg. Wychowanek tarnowskiej Unii wywiązał się z powierzonego mu zadania i ciekawa będzie decyzja żużlowca o przyszłości i sezonie 2020. W meczach fazy play-off Jamróg dość szybko lądował na ławce, choć wcale nie prezentował się najgorzej. Mogło to mu dać sporo do myślenia.

MINUS. Postawa kapitana Betard Sparty. Dla Janowskiego to nie był łatwy sezon, bo już na samym początku nabawił się kontuzji i musiał pauzować przez kilka tygodni. Wrocławianin wrócił na tor, ale nie jest tajemnicą, że po sezonie będzie musiał przejść kolejną operację barku. Czy to kwestie zdrowotne miały wpływ na to, że 28-latek zszedł ze średnia biegową poniżej poziomu 2,000, czy może kwestie sprzętowe? Odpowiedź na to pytanie zna tylko zawodnik.

Czytaj także: Prezydent Rybnika zamienił urząd na warsztat

CYTAT. - Na pewno trudno jest mi z numerem ósmym. Chciałbym trafić gdzieś do zespołu, gdzie nie ma tego rezerwowego. Tak, abym mógł robić swoje i miał większy luz - powiedział nam Milik, który do wielu meczów przystępował ze świadomością, że po jednym słabym wyścigu może być odstawiony na boczny tor. Rezerwowym w Betard Sparcie nie zamierza też być Gleb Czugunow, a to sprawia, że sztab musi się zastanowić, czy nie lepiej obrać koncepcję składu zbudowanego z siedmiu zawodników.

LICZBA: 20. Taką różnicą punktów przegrała Betard Sparta ostatni mecz fazy zasadniczej z Fogo Unią. To spotkanie obnażyło braki wrocławian. Przed finałem PGE Ekstraligi goście z Leszna doskonale mieli w pamięci tamte zawody i wiedzieli jakiego toru na pewno nie przygotują gospodarze. Tym samym miejscowi sami się odsłonili i pozbawili atutu.

Źródło artykułu: