Żużel. Ostrovia kłóciła się ze Stalą, a najwięcej zyskał Zmarzlik. Eksperci mówią, że trzeba wyciągnąć wnioski

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Zamieszanie wokół meczów barażowych o PGE Ekstraligę dostarczyło wielu emocji. Kłótnia o terminy była naprawdę gorąca. - Wygrał Bartosz Zmarzlik, ale trochę przez przypadek - mówią eksperci.

Pierwszy baraż o PGE Ekstraligę pomiędzy truly.work Stalą a Arged Malesa TŻ Ostrovią miał odbyć się 29 września w Gorzowie. Spotkanie zostało jednak odwołane ze względu na prognozowane opady deszczu. Później rozpoczęła się przepychanka z udziałem obu ekip. Ostrowianie byli oburzeni, że PGE Ekstraliga przesunęła o tydzień mecz, który został wcześniej zaplanowany na ich stadionie (z 6 na 13 października). Truly.work Stal mówiła, że taki jest regulamin i nie zamierzała w ogóle negocjować z beniaminkiem Nice 1.LŻ.

- Mieliśmy ogromne zamieszanie. Największym wygranym tej sprawy jest dla mnie Bartek Zmarzlik, który zyskał święty spokój przed najważniejszymi zawodami w swoim życiu - mówi nam Michał Kugler, były wiceprezes Stali Gorzów.

Bartosz Zmarzlik przed Grand Prix Polski w Toruniu, które zadecyduje o tym, czy zostanie mistrzem świata, nie musiał wystartować w żadnych zawodach. W związku z tym nie ryzykował kontuzją. Mógł skupić się tylko na przygotowaniach do rywalizacji za Motoarenie. PGE Ekstraliga mogła teoretycznie szukać kompromisu pomiędzy Stalą a Ostrovią i przełożyć pierwszy baraż na piątek (4 października). Wtedy jednak Zmarzlik nie mógłby pojechać w treningu przed Grand Prix. - Wtedy byłaby wielka burza. Cała Polska nie wybaczyłaby tego Ekstralidze - podkreśla Kugler.

ZOBACZ WIDEO: Stelmet Falubaz szykuje bombę transferową? Chodzi o zawodnika zagranicznego!

- Odniosłem wrażenie, że Stal i PGE Ekstraliga trochę przez przypadek ochroniły Bartosza Zmarzlika - zauważa były wiceprezes Stali Gorzów. - Też odniosłam takie wrażenie. Uważam zresztą, że w przyszłości takie działania powinny być czymś logicznym - dodaje była prezes Stali Rzeszów, Marta Półtorak.

- Jeśli coś takiego się powtórzy, to Powinniśmy od razu postawić na pierwszym miejscu interes naszego reprezentanta i zapewnić mu spokój. Owszem, baraż też jest ważny i wcale nie musi wygrać go drużyna ekstraligowa. To w końcu tylko sport. Róbmy jednak wszystko, żeby nie przeszkadzać Polakowi, który ma szansę na życiowy sukces - podsumowuje Półtorak.

A to wszystko prowadzi do refleksji, że terminu barażu od razu należało ustalić po rozegraniu Grand Prix Polski w Toruniu. W tym konkretnym przypadku wszystko ułożyło się szczęśliwie dla Zmarzlika. Rzecz w tym, że trochę przez przypadek.

Źródło artykułu: