Żużel. Niesamowita historia i zbiegi okoliczności. Tak powstawała idea żużla w Przemyślu

Archiwum prywatne / Maciej Gilowski / Na zdjęciu: Jazdy pokazowe na stadionie Polonii Przemyśl
Archiwum prywatne / Maciej Gilowski / Na zdjęciu: Jazdy pokazowe na stadionie Polonii Przemyśl

W polskim żużlu w ostatnim czasie takich historii jest zdecydowanie za mało. Maciej Gilowski wymyślił projekt: żużel w Przemyślu i konsekwentnie go realizuje. Sprawdziliśmy kim jest osoba, dzięki której już wkrótce możemy mieć nowy ośrodek żużlowy.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowa historia Macieja Gilowskiego zaczęła się dość standardowo. Urodził się 2 czerwca 1982 roku w Jarosławiu, który leży pomiędzy Rzeszowem a Przemyślem. Pierwszy raz na mecz rzeszowskiej Stali zabrał go tata. - Połknąłem żużlowego bakcyla i dalej już poszło samo. Nie pamiętam ile mogłem mieć lat, ale był to początek lat dziewięćdziesiątych - wspomina.

Prezes Spartana Przemyśl nie zapisał się jako nastolatek do szkółki żużlowej, jednak później próbował swoich sił już jako amator. - Moje treningi nie były regularne i mówiąc szczerze, więcej zajęło mi leczenie kontuzji niż sama jazda - śmieje się sam z siebie Maciej Gilowski.

- Podczas pierwszego roku na ostatnim treningu nabawiłem się kontuzji nogi, która skończyła się operacją i roczną przerwą. W 2018 roku udało mi się odjechać kilka treningów. W tym też chciałem, ale na początku czerwca niefortunnie upadłem na pit-biku i niefortunnie upadłem. Konieczna była kolejna operacja, tym razem barku, przez co zmarnowałem kolejny rok - opowiada działacz, który wciąż deklaruje że chce się uczyć i rozwijać, choć jego cele sportowe są takie, by po prostu odjechać cały sezon bez przygód.

ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy

Daniel Jeleniewski zostaje w Orle Łódź. Zobacz więcej!

Gilowski mieszkał i pracował zagranicą, jednak wracał w rodzinne strony i właśnie chęć pokręcenia samemu kółek na motocyklu rozpoczęła cały projekt wokół przemyskiego żużla. - Chcąc trenować na Podkarpaciu nie było na to szans. Moją inspiracją był Tomasz Dutka, który wybudował swój prywatny tor. Ja chciałem stworzyć sobie warunki do treningów i zacząłem szukać działki. Przyjąłem jakieś wewnętrzne kryteria i wybór padł na Przemyśl - opowiedział Gilowski.

W pierwszej fazie miał to być tylko tor, bez żadnych band i parku maszyn. Później całym projektem zainteresowały się inne osoby i przybrał on formę mini toru. - Stworzyliśmy całą konieczną infrastrukturę potrzebną do organizowania zawodów i sama z siebie, dość naturalnie wyszedł pomysł zrobienia żużla - opisuje sytuację Maciej Gilowski.

- Budując mini tor przypadkowo znalazłem się na obiekcie Polonii i już wtedy pomyślałem, że fajnie byłoby tu zrobić speedway. Następnie spotkałem się z zarządem, któremu spodobał się ten pomysł. W tamtym okresie nie miało to jednak prawa powodzenia. Za poprzedniej kadencji nie było w Przemyślu klimatu do sportu, a ja sam poznawałem to miasto i ludzi. Brakowało mi doświadczenia działacza, poza tym byłem z tym sam. Temat powrócił po blisko dwóch latach i błyskawicznie nabrał tempa - dodaje.

Temat powstania sekcji żużlowej w Przemyślu jest wciąż świeży, jednak pierwsze historie związane z odmówieniem dotacji przez miasto czy sponsora, który obiecał pieniądze i poza rozbudzeniem nadziei nic z tego nie wyszło.

Bellego i Huckenbeck w Polonii Bydgoszcz. Zobacz więcej!

Teraz wszystko zaczyna nabierać realnych kształtów. - Zaryzykuję stwierdzenie, że ten moment jest odpowiedni i jak ma się to udać, nie będzie lepszego. Są osoby, które chcą się zaangażować. Jest prezydent Bakun, przewodniczący Rady Sportu Kowalski i zarząd Polonii Przemyśl z wiceprezesem Marczykiem. Dla dobra rozwoju tej dyscypliny połączymy siły i obierzemy właściwy kierunek. Nie będzie łatwo, ale na pewno łatwiej i będą potrzebne mniejsze koszty - stwierdza Gilowski.

Na stadionie Polonii Przemyśl jest cała infrastruktura sanitarno-socjalna i biurowa, są trybuny i miejsca parkingowe. - Pewne elementy wymagają może delikatnego unowocześnienia, ale uważam że można to zrobić etapowo - ocenił prezes. - Na początku nie miałem łatwo, bo ludzie patrzyli na mnie jak na dziwaka, nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Przyzwyczaiłem się - zaśmiał się prezes Spartana.

- Nie miałem komfortu pracy, gdyż musiałem zajmować się wieloma kwestiami naraz, zaczynając od prac związanych z kosmetyką toru przez kwestie marketingowe. Kosztowało mnie to naprawdę wiele zdrowia, pomijając już same finanse. Był moment, że miałem naraz 5-6 etatów od mechanika, przez pracownika gospodarczego, po pracownika biurowego i toromistrza. Nie żaliłem się, nie płakałem, bo wydaje mi się że choć nie rozpędziliśmy się odpowiednio, to nie staliśmy w miejscu. Wiem, że znajdą się eksperci, którzy powiedzą że można było coś zrobić inaczej, ale wtedy ich ze mną nie było - przyznaje.

W samym sportowym Przemyślu na ideę żużla patrzono początkowo niechętnie. - Mini żużel był traktowany jak konkurencja przy podziale pieniędzy. Ciężka społeczna praca, zaangażowanie i poświęcenie owocuje rozwojem. Z każdego sezonu wyciągamy wnioski. Ostatnio wydzieliliśmy sobie wraz z rodzicami funkcje oraz zadania na 2020 rok, co usprawni zarządzanie tym klubem. Mając odpowiednich, zaufanych ludzi jesteśmy w stanie zniwelować ryzyko, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że wszystkiego nie można przewidzieć - podsumowuje Maciej Gilowski.

Źródło artykułu: