Do Runego Holty przylgnęło określenie "wędrowniczek". W najlepszych dla siebie latach Norweg z polskim paszportem był łakomym kąskiem transferowym i chętnie zmieniał pracodawców. Lubił przy tym palnąć jakąś głupotę. Gdy po latach wracał do Tarnowa, twierdził, że zawsze miał ten klub w sercu.
Najdłużej w swojej karierze Holta był jednak związany z Włókniarzem Częstochowa. - Podążyłem za głosem serca - mówił w listopadzie 2016 roku, gdy wracał pod Jasną Górę. Wtedy wydawało się, że po raz ostatni, że już do końca kariery będzie wierny "Lwom".
Czytaj także: Holta po raz kolejny wraca pod Jasną Górę
Stało się jednak inaczej, bo po udanym sezonie skusiły go pieniądze, jakie mógł zarobić w Toruniu. Tyle że dwuletni okres startów w barwach "Aniołów" okazał się wielką porażką. Głównie za sprawą kontuzji. Norweg z polskim paszportem najpierw doznał skomplikowanego złamania nogi, następnie wskutek upadku dorobił się odmy płucnej i długo dochodził do siebie.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
- Nie wierzę w to, że Rune Holta znajdzie nowy klub w PGE Ekstralidze. On w ogóle nie jest przygotowany kondycyjnie do startów - ostrzegał w połowie rozgrywek Jan Krzystyniak, nasz żużlowy ekspert.
Jednak w końcówce sezonu Holta odbił się od dna. Zwłaszcza, gdy toruński Get Well przyjechał do Częstochowy. Na świetnie sobie znanym torze pokazał się z dobrej strony. Podczas gdy "Anioły" pewnie zmierzały w kierunku Nice 1.LŻ, to on robił wszystko, by pokazać się ekstraligowym prezesom, by zapracować na nowy kontrakt w najlepszej lidze świata.
I udało mu się. Wydarzyło się coś, czego na początku 2019 roku nikt nie zakładał. W sezonie 2020 Rune Holta nadal będzie kontynuować starty w PGE Ekstralidze. I to w barwach częstochowskiego forBET Włókniarza, gdzie wydawało się, że już nie ma żadnych szans.
Czytaj także: Piotr Świderski przeszedł piekło, które uratowało mu życie
Prezes Michał Świącik zaryzykował, bo miał ograniczone pole manewru na rynku transferowym, po tym jak Adrian Miedziński postanowił wrócić do Torunia. Sezon 2020 pokaże, czy ryzyko się opłaciło. Zaś Holta przynajmniej na najbliższy rok znalazł swój dom. U tego zawodnika nie można jednak wykluczyć, że w sezonie 2021 poszuka go gdzie indziej. Może też się okazać, że PGE Ekstraliga nie jest już miejscem dla doświadczonego żużlowca, że czas albo zejść o poziom niżej, albo zakończyć karierę.