Apator Toruń spadł z PGE Ekstraligi. W Toruniu zakasano rękawy i zbudowano zespół, który od razu stał się faworytem do wygrania Nice 1.LŻ. W drużynie było miejsce dla wychowanka Pawła Przedpełskiego, jednak ten z bardzo korzystnej oferty finansowej nie skorzystał.
Mówi się, że w grę wchodziło 300 tysięcy złotych za podpis i 3 tysiące złotych za punkt. Jak na pierwszą ligę to świetne warunki, a wiadomo przecież, że na zapleczu PGE Ekstraligi łatwiej o punkty. Przedpełski jednak odmówił i zdecydował się kontynuować karierę w forBET Włókniarzu Częstochowa, z którym w tym roku zajął trzecie miejsce.
- Decyzją Pawła byłem zaskoczony. Miał teraz dobry moment, aby do Torunia wrócić. Wiem, że miał dobrą ofertę z Apatora i że klubowi toruńskiemu bardzo zależało na powrocie obydwu swoich wychowanków (drugi to Adrian Miedziński, który przystał na ofertę Apatora - dop. red.) - powiedział nam Jacek Frątczak, były menedżer toruńskiego klubu. - Śmiem jednak twierdzić, że prędzej czy później on do Torunia wróci. Z punktu widzenia klubu szkoda, że nie teraz, ale uważam, że to jedynie kwestia czasu - dodał.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
Jego zdaniem wpływ na wybór Pawła Przedpełskiego miała druga część sezonu. Po wakacjach torunianin zaczął się prezentować o niebo lepiej. - Końcówka sezonu w wykonaniu Pawła była dobra. Bardzo udanie zaprezentował się w SEC-u w Chorzowie, a także w kilku ligowych meczach. To dało mu perspektywę w dalszym ciągu bycia zawodnikiem ekstraligowym - uważa Jacek Frątczak.
Czytaj również: Włókniarz będzie silniejszy. Doyle i Holta dadzą więcej niż same liczby
Przedpełski decydując się na zostanie w PGE Ekstralidze dał jasny sygnał, jakimi kieruje się wartościami. Zrezygnował z łatwiejszego zarobku na rzecz sportowego wyzwania. Postanowił podjąć rękawicę, a czeka go trudne zadanie, bo Włókniarz zbudował silną drużynę opartą na trzech czołowych zawodnikach świata. Paradoksalnie to może być utrudnienie dla Przedpełskiego.
- W mocnym zespole możliwe są dwa scenariusze. Albo taka drużyna ciągnie poziom sportowy zawodnika do góry, albo wobec dużej liczby liderów tym żużlowcom z tzw. drugiej linii ciężej zdobywa się punkty. Według mnie Paweł podjął duże wyzwanie, ale to świadczy o tym, że chłopak jest ambitny i odważny - ocenił Jacek Frątczak.
Zobacz także: Włókniarz ma kapitana na lata
Gdy w 2017 roku naszemu rozmówcy powierzono w Toruniu rolę strażaka, dając do prowadzenia pogrążony w kryzysie zespół Get Well w trakcie rozgrywek, ten mocno wierzył właśnie w Przedpełskiego i obdarzył go kredytem zaufania. Mówiło się, że postawił tego zawodnika na nogi.
- Na temat moich relacji z Pawłem Przedpełskim powstały już legendy - wspomina z uśmiechem Frątczak. - Mam dużo sympatii do tego chłopaka i zdecydowanie życzę mu jak najlepiej. Będę z zaciekawieniem obserwować jak sobie radzi. Dla mnie kluczowe jest to, jakim jest człowiekiem i dlatego życzę mu dużo szczęścia i progresu sportowego. Trzymam za niego kciuki, bo jest fajnym gościem na co dzień - podsumował.