Borys Miturski: Oczekiwania były duże, a na razie jest klapa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Borys Miturski w tegorocznym sezonie spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań działaczy i kibiców Włókniarza Częstochowa. 20-latkowi jeszcze do niedawna wróżono wielką przyszłość, jednak w tym sezonie Miturski zupełnie nie sprostał oczekiwaniom i wygląda na to, że starty w najwyższej klasie rozgrywkowej, to póki co dla niego zdecydowanie za wysokie progi.

Odzwierciedleniem słabej dyspozycji wychowanka "Lwów" była m.in wtorkowa runda Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski rozegrana w Częstochowie. Na dobrze znanym sobie torze Miturski wywalczył osiem punktów i musiał uznać wyższość kilku mniej doświadczonych rywali. - Na pewno dzisiejszego dnia nie zaliczę do udanych. Nie mam pojęcia, co się stało. Rano trenowaliśmy i wszystko mi pasowało. Tutaj straciłem swój najlepszy silnik, który zatarł się, gdy wyjeżdżałem do biegu. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Nie wiem, czy ta moja niedyspozycja zależała tylko ode mnie, może motory nie były wystarczająco szybkie, albo obie rzeczy naraz zawiodły. Jeszcze, co najgorsze napiłem się metanolu po zawodach i nie za dobrze się teraz czuję - mówił po zawodach.

W zeszłym sezonie częstochowianie dość nieoczekiwanie stanęli na najniższym stopniu podium w finale Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski rozegranym w Lesznie. Po dwóch dotąd rozegranych turniejach wydaje się, że powtórzenie tego sukcesu pozostaje jedynie w sferze marzeń "Lwów". - Będzie ciężko powtórzyć zeszłoroczny sukces w tych zawodach. Już dwa turnieje nam uciekły. Do tego nie ma Mateusza Szczepaniaka i jest trudno. Każdy z nas również zawodzi, w tym wypadku ja zawiodłem - podkreśla Miturski.

Borys Miturski jest w tym sezonie podstawowym juniorem w talii trenera Grzegorza Dzikowskiego. Niestety, forma prezentowana przez wychowanka częstochowskiego klubu jest daleka od oczekiwanej i zaledwie na palcach jednej ręki można policzyć dotychczasowe udane występy Miturskiego w rozgrywkach ligowych. Z dużej chmury mały deszcz. - Na pewno oczekiwania były duże, a na razie jest klapa. Pół sezonu za nami, a nie ma progresu wyniku. Robię wszystko, co mogę. Dwoje się, biegam, ćwiczę, ale nic nie pomaga. Próbujemy różnych rzeczy z mechanikami, ale nie ma efektu - mówi wyraźnie bezradny.

W najbliższym czasie częstochowski zespół czeka prawdziwy maraton. Częstochowianie w ciągu czterech dni rozegrają trzy spotkania ligowe obdarzone dużym ciężarem gatunkowym. - Fajnie, bo polscy zawodnicy wpadną w taki rytm. To może być naszym atutem, że cały czas będziemy jeździć. Wytworzy się fajny klimat i będziemy walczyć o zwycięstwa - zapowiada Miturski.

Miturski nie składa jednak broni i wierzy w odwrócenie złej karty. W tym celu 20-latek będzie m.in szukał, jak największej liczby startów, również za granicą. - Tak, przede wszystkim będę szukał startów za granicą. Najważniejsza jest jazda, bez niej nie ma wyniku - kończy Borys Miturski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)