Samorządy wstrzymują wypłaty, bo liga nie ruszyła i już wiadomo, że nie wystartuje w pierwotnie planowanym terminie. Poza tym miasta będą mieć za chwilę na głowie inne wydatki. Trzeba na nie znaleźć pieniądze, a najłatwiej obciąć kasę na promocję. - Od razu zaznaczam, że nie chciałbym mówić o tej sytuacji w kontekście Stali Gorzów, bo kłopot jest w całej Polsce i dotyka wszystkich klubów żużlowych. Dla każdego skutki takich decyzji byłyby fatalne - mówi nam Marek Grzyb.
Prezes truly.work Stali mówi nam, że w pierwszej kolejności wstrzymanie dotacji odbije się na pracownikach klubów. - Mamy ludzi na umowach o pracę lub z własną działalnością gospodarczą. To około 30 osób. Ich pensje są ściśle powiązane z miejskimi dotacjami - wyjaśnia Grzyb.
- Jeśli koronawirus zostanie opanowany za dwa miesiące, to może okazać się, że kluby zostaną bez pracowników. Jeśli przestaniemy im płacić, to zaczną rozglądać się za nową pracą, bo każdy musi zarabiać na chleb. W maju lub czerwcu możemy mieć ligę, ale zostać bez załogi. Należy pamiętać, że wiele takich osób w przeciwieństwie do żużlowców nie ma dużych oszczędności i nie może sobie pozwolić na czekanie - tłumaczy.
Szef truly.work Stali apeluje do wszystkich samorządów, by nie wykonywały aż tak zdecydowanych ruchów. - Koronawirus nie jest porażką jednego czy drugiego prezesa, ale całego świata. W czerwcu czy lipcu możemy wrócić do normalności, ale to nie wydarzy się, jeśli kluby przestaną za chwilę działać. Poza tym na ten moment nie ma jednoznacznej deklaracji, że liga się nie odbędzie. Miasta nie powinny wykonywać takich ruchów, bo są one przedwczesne. Potrzebujemy zdrowego rozsądku, bo wszyscy pójdą na dno. Samorządy muszą wypłacić klubom jakieś środki. Jeśli wszyscy zostaną od nich nagle całkowicie odcięci, to będziemy mieć bankructwa - podsumowuje Grzyb.
Zobacz także: FIM ma pomysł na koronawirusa. W żużlu on nie zadziała
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film