Informacja, że pani minister sportu może zawiesić wszystkie rozgrywki ligowe w Polsce, pojawiła się, kiedy powstało małe zamieszanie wokół piłkarskiej PKO Ekstraklasy. PZPN zdecydował o rozgrywaniu meczów przy pustych trybunach, ale zbuntował się Górnik Zabrze, a decyzję skrytykował też Jakub Błaszczykowski. Po chwili związek jakby nigdy nic zmienił zdanie, temat ostrej reakcji pani minister zniknął.
Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno wyraził jednak ostatnio w rozmowie z polskizuzel.pl obawę, że minister jeszcze może to zrobić. - Jasne, że może. Tylko po co - pyta nas jeden z działaczy PZM. - I tu nawet nie chodzi o to, że obowiązuje zakaz organizowania imprez masowych. Jest przecież zakaz zgromadzeń dotyczący 50 i więcej osób. Gdyby nawet ktoś wpadł na głupi pomysł, żeby zrobić mecz, to przecież nie zmieści się w limicie. Dwie drużyny, mechanicy, osoby funkcyjne i już mamy ponad 50.
Interwencja pani minister nie jest też potrzebna z tego względu, że tak PGE Ekstraliga, jak i GKSŻ podchodzą niezwykle odpowiedzialnie do sprawy koronawirusa. Wprowadzono zakaz treningów i sparingów na wszystkich torach z homologacją. Władze żużla mówią też zdecydowanie, że nie będzie żadnej jazdy bez kibiców. Oczywiście w lipcu, gdy zacznie brakować terminów na rozegranie ligi w tym roku, optyka może się zmienić. Jednak sytuacja epidemiologiczna może być wówczas inna niż obecnie.
Czytaj także:
Nasza szpila: Pawlicki dał zły przykład
Cieślak: Wirus zredukuje płace, ale żużel przeżyje
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"