Żużel. Hat-trick Kownackiego: Finał jednodniowy IMŚ zamiast trzech rund Grand Prix w Polsce (felieton)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Dawid Kownacki i Kamil Brzozowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Dawid Kownacki i Kamil Brzozowski

Finały jednodniowe IMŚ posiadały wyjątkowy smaczek, rządziła w nich tak lubiana przez nas przypadkowość i dyspozycja dnia. W pojedynczych zmaganiach działo się nieraz więcej niż w reszcie odsłon całego cyklu - napisał w felietonie Dawid Kownacki.

W tym artykule dowiesz się o:

"Żużlowy hat-trick" to cykl felietonów Dawida Kownackiego, piłkarza Fortuny Duesseldorf, reprezentacji Polski oraz wielkiego sympatyka żużla.

***

Słychać głosy, że Grand Prix w tym roku będzie okrojone do kilku turniejów. Jedną z opcji jest przeprowadzenie np. trzech rund i wszystkie miałyby się odbyć w Polsce. Nie jestem do tego pomysłu w stu procentach przekonany. W moim odczuciu produkt byłby mniej atrakcyjny, jeśli mistrza świata wyłonilibyśmy poprzez jazdę tylko w jednym kraju.

Oczywiście nie zapominam o tym, że sezon 2020 z wiadomych względów będzie wyjątkowy i nie unikniemy pójścia na różne ustępstwa. Dużo zależy od terminarza i kiedy w ogóle wystartujemy z rozgrywkami. Analiza musi być dogłębna i iść w zgodzie z wolnymi datami oraz, jak pandemia będzie się utrzymywać w innych krajach.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Należy brać pod uwagę rachunek ekonomiczny. Organizując zawody najwyższej rangi w innych państwach przykładamy cegiełkę do rozwoju speedway'a np. w Czechach, czy Niemczech. Dlatego, gdyby ode mnie zależała decyzja, ostatecznie zamiast paru rund na jednej ziemi chętnie wróciłbym się na chwilę do lat 90 i obejrzał finał jednodniowy.

Te turnieje posiadały w sobie wyjątkowy smaczek, atrakcyjność i nieraz rządziła w nich tak lubiana przez nas przypadkowość oraz dyspozycja dnia. Wielokrotnie w pojedynczych zmaganiach działo się więcej niż przez resztę odsłon w całym cyklu. Poza tym niespodzianki są solą sportu. Mniej znani żużlowcy wyskakiwali, jak diabły z pudełka.

To zawsze jest szansa dla żużlowców, którzy w przekroju całego sezonu wożą się w ogonach, drżą o utrzymanie, ale jednak kilka razy dzięki szczęściu, albo sprzyjającym warunkom umieją nieoczekiwanie stanąć na podium. Przykłady można przenosić choćby z naszego podwórka i zawodów IMP, gdzie tam również dzieją się niesamowite rzeczy. Że napomknę jeszcze coroczne GP Challenge i wygraną Martina Smolinskiego w GP Nowej Zelandii.

Największy problem pojawiłby się po rozpoczęciu naszych lig i skoszarowaniu obcokrajowców w Polsce. Wtedy należałoby pomyśleć komu turniej powierzyć, ponieważ wyjście za granicę mijałoby się już celem. Wątpię, żeby w obecnym stanie gospodarki, wszechobecnym kryzysie polskie kluby biły się o organizację rund, które pochłaniają olbrzymie koszty.

Widzę na tę chwilę trzy gotowe kierunki: Warszawę, Toruń i Wrocław, czyli miasta odpowiedzialne na zaproszenie najlepszych zawodników świata w tym roku. Jeszcze niedawno chęć przejęcia polskiej odsłony wyrażał Gorzów, ale aktualnie chyba ma ważniejsze kłopoty na głowie i niekoniecznie jest nią bitwa za wszelką cenę o Grand Prix.

Dawid Kownacki

CZYTAJ TAKŻE: Miasto nie odetnie finansowania Apatorowi
CZYTAJ TAKŻE: Zdobył złoto i słuch po nim zaginął

Źródło artykułu: