Lech Kędziora: Stadion to nie kopalnia. Mam swoje lata, ale nie boję się żużla na Śląsku [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Lech Kędziora (w środku) w rozmowie z Januszem Stachyrą (odwrócony plecami)
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Lech Kędziora (w środku) w rozmowie z Januszem Stachyrą (odwrócony plecami)

- Nie ma powodu do siania paniki. Lepiej trzymajmy kciuki za górników, żeby byli zdrowi i wrócili do pracy i na nasz stadion. Żużel na Śląsku będzie tak samo bezpieczny, jak w każdym innym miejscu - mówi Lech Kędziora, trener ROW-u Rybnik.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: 12 czerwca startuje PGE Ekstraliga. Wyobraża już pan sobie żużel przy pustych krzesełkach?

[b][tag=5325]

Lech Kędziora[/tag], trener ROW-u Rybnik:[/b] Cały czas się z tym oswajam. Ostatnio oglądałem nawet Bundesligę, żeby zobaczyć, jak to wygląda w piłce i powiem szczerze, że było trochę dziwnie. Wyraźnie słyszeliśmy komendy trenerów i wszystko, co dzieje się na boisku. Cały klimat gdzieś uciekł. Jedyny plus jest taki, że na podstawie odgłosów łatwiej wyłapać, czy zawodnik trafił w piłkę, czy w nogi rywala. Taki naturalny system VAR.

Żużel jest jednak zupełnie inny.

Zgadza się, więc w sumie nie wiem, jak u nas będzie. Poza tym cały czas mam nadzieję, a wręcz przekonanie, że jazda bez kibiców powinna być dla nas tylko czymś chwilowym. Uważam, że przy pustych trybunach zaczniemy, ale mocno wierzę, że skończymy z kibicami na stadionie.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Niektórzy mówią, że dla zawodników to będzie zupełnie inny świat. Z drugiej jednak strony przecież oni i tak nie słyszą kibiców w trakcie biegów.

Niby tak, ale nie można tego w ten sposób upraszczać. Żużlowcy widzą reakcje trybun po wyścigach, a wcześniej wychodzą na obchód toru, wyjeżdżają na prezentację. Niektórych to naprawdę nakręca. Potrafią się wtedy dodatkowo zmobilizować. Jasne, że w trakcie biegu liczy się tylko motocykl i rywale, a całej reszty nie ma, ale to otoczka jest naprawdę ważna. Nie mamy jednak na to wpływu. Musimy się cieszyć, że w ogóle mamy zgodę na rywalizację.

Powiedział pan jednak, że żużel z kibicami byłby w tym roku czymś normalnym.

Oczywiście, że tak. Takie rozwiązanie podpowiada mi logika. Skoro można wpuścić całkiem dużą grupę ludzi do galerii handlowej, czyli do zamkniętego pomieszczenia, to tym bardziej można dla nich otworzyć stadion, gdzie mamy zdecydowanie lepszy przepływ powietrza. Poza tym trochę słabo, że mówimy o bezpieczeństwie, kiedy na jednej z demonstracji ludzie zostają otoczeni przez policję w ten sposób, że nie mają, jak się rozejść. Tam nie zostały zachowane żadne normy. To oczywista sprzeczność. Na szczęście w PGE Ekstralidze jest regulamin sanitarny. Takich numerów nikt robić nie będzie. Ja czuję, że będzie bezpiecznie i nie mam obaw.

Obok Marka Cieślaka jest pan najstarszym trenerem w PGE Ekstralidze. Czy w czasach koronawirusa doświadczenie to na pewno atut?

Jeśli pyta mnie pan, czy się boję, to opowiadam, że nie. Poza tym to tylko PESEL. W dowodzie mam 64 lata, ale zapewniam, że czuję się młodszy. Nic mi nie dolega. Wszystko jest w porządku. Nadal mam sporo energii. Poza tym sytuacja w Polsce zaczyna się stabilizować.

W Polsce tak, ale na Śląsku nie. A tam jeździ ROW Rybnik.

Nie siejmy paniki, bo to, co wydarzyło się na Śląsku, mogło mieć miejsce w każdym innym zakładzie na terenie kraju. Lepiej trzymajmy kciuki za górników. Część z nich to przecież nasi kibice. Ich praca jest bardzo ważna dla gospodarki. Oby byli zdrowi i jak najszybciej wrócili do swoich obowiązków, a z czasem na nasz rybnicki stadion.

Czyli nie ma pan żadnych obaw?

Nie mam, bo to tak jakbyśmy porównywali stadion do kopalni. A to nie ma żadnego sensu. Każda praca ma swoją specyfikę. Nasza też. Większość z nas do Rybnika przyjeżdża, odjeżdża treningi i mecze, a później wraca do domu. Kibiców nie będzie, w parkingu ludzi mniej, więc kontakty zostaną ograniczone do minimum. Do tego dochodzi regulamin sanitarny, które nakłada na nas wiele ograniczeń. No i dodam jeszcze, że liga rusza 12 czerwca. Mamy sporo czasu. Zakładam, że wtedy sytuacja na Śląsku będzie już opanowana. Bardzo bym tego chciał i tego wszystkim górnikom i im rodzinom tak po ludzku życzę. Jestem przekonany, że powodów do obaw nie ma. Zawodnicy nie są przestraszeni. Prezes Mrozek bardzo o nich dba.

Jak?

Każdy z nich ma zapewnione świetne warunki, a poza tym codziennie musi składać raport na temat stanu zdrowia. Chcemy być pewni, że wszyscy czują się dobrze. Poza tym wszyscy palą się do jazdy. Jeśli mam być szczery, to na rywalizację w sezonie 2020 w ogóle nie patrzę przez pryzmat pandemii. Bardziej martwię się o innego wirusa, ale już moja w tym rola, żebyśmy na niego nie zachorowali.

Jakiego?

Najgorszy byłby wirus zwątpienia. Liga rusza później, ale nic się nie zmieniło. Wszyscy mówią, że ROW spadnie z hukiem. Moja rola jest taka, żeby takie przeświadczenie nigdy nie zagościło w głowach zawodników. Na szczęście na razie tego u nich nie ma. Chcą pokazać, że wszyscy są w błędzie. Muszę podtrzymać taką atmosferę do samego końca. Bez tego nie będzie wyniku. Nadal jestem jednak optymistą. Jak już kiedyś panu powiedziałem, lubię trudne misje.

Żużlowcy narzekają, że będą mogli mieć tylko jednego mechanika.

Ja nie lubię narzekać. Stawiam na pracę. Rozumiem, że zawodnikom będzie trudniej, ale takie mamy czasy. To dobry moment, żeby dać więcej od siebie i pomóc mechanikom. Ci, którzy potrafią zrobić więcej przy sprzęcie, będą mieć dodatkowy atut. Poza tym musimy sobie nawzajem pomagać. Współpraca w parku maszyn na pewno musi być jeszcze szersza. Takie czasy.
Zobacz także:
Czas na wielkie testowanie w PGE Ekstralidze
Komarnicki jest pewny, że Stal Gorzów wpuści kibiców jako pierwsza

Źródło artykułu: