- To prawda, że nie chcieliśmy jechać. Cała sytuacja jest bardzo przykra. Powiem szczerze, że w niedzielę ostrowski tor nie był odpowiednio przygotowany i nie wiem dlaczego tak się stało. Byłem w Ostrowie przez cały dzień i nie zaobserwowałem jakiś szczególnych opadów. Ta nawierzchnia naprawdę powinna być odpowiednia. Nie było jednak bezpiecznie. Sędzia nie zamierzał przełożyć zawodów i dlatego zawodnicy postanowili pozostać przy swoim stanowisku. Nikt z nas nie jeździ po to, żeby nabawić się jakiejś kontuzji - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Daniel Nermark.
Szwed nie chciał jednak snuć przypuszczeń, co mogło być przyczyną złego przygotowania ostrowskiego toru. - O przygotowywaniu toru na niedzielne zawody niewiele mogę powiedzieć. Kiedy spojrzałem jednak na tor, to od razu stwierdziłem, że nie jest on wystarczająco dobry, by się na nim ścigać. Ta sytuacja jest chyba zła dla wszystkich. Dzisiejszego dnia nie ma zwycięzców - tłumaczy obcokrajowiec Lazura.
Nermark zabrał również głos w sprawie konsekwencji, jakie mogą grozić zawodnikom za odmówienie startu w niedzielnym pojedynku. - To prawda, że możemy mieć problemy. Warto jednak zaznaczyć, że nie postąpiliśmy w ten sposób, ponieważ nie chcieliśmy jechać. Każdy z nas po prostu bał się o swoje zdrowie. Myślę, że sędzia powinien wziąć to pod uwagę. Jeżeli chodzi o mnie, to jestem niepocieszony. Jak wiadomo, potrzebuję teraz jazdy. Byłem przecież kontuzjowany przez cztery tygodnie - zaznacza Nermark.
- Na ostrowskim torze było zdecydowanie zbyt wiele luźnej nawierzchni. Nawierzchnia była również za bardzo namoczona - dodał na zakończenie.