- To prawda, że nie chcieliśmy jechać w tych zawodach. Najpierw rozmawialiśmy z sędzią, który powiedział, że poczekamy dwie godziny i po upływie tego czasu zobaczymy, w jakim stanie będzie ostrowski tor. Niestety, wewnętrzna część nawierzchni była bardzo miękka. Nikt z nas nie chciał uczestniczyć w jakimś poważnym wypadku. Poza tym, wielu zawodników miało zaplanowane starty dzień później i to zrozumiałe, że każdy chciał wywiązać się ze swoich obowiązków. Uważam, że źle postąpił także klub. Któryś z polskich zawodników jak Ząbik, Miśkowiak czy Gomólski powinien dostać mikrofon i powiedzieć fanom, dlaczego naprawdę nie pojechaliśmy w niedzielę. Wydaje mi się, że kibice nie znali do końca prawdy - powiedział nam Nicolai Klindt.
Duńczyk wypowiedział się także na temat kar, jakie grożą zawodnikom za odmówienie startu w niedzielnych zawodach. - Sędzia rzeczywiście nam to zakomunikował. Uważam, że stawianie sprawy w ten sposób nie jest w porządku. Arbiter nigdy nie jeździł na żużlowym motocyklu. Dzisiaj we wspólnym stanowisku trwało nie tylko kilku zawodników, lecz wszyscy żużlowcy. Każdy z nas uważał, że tor był po prostu niebezpieczny. Właśnie dlatego uważam, że sędzia postąpił źle. Z pewnością kibice nie chcieli oglądać tutaj zawodów podobnych do tych, które przed kilkoma laty miały miejsce w Goeteborgu podczas Grand Prix. Na pewno żaden z fanów nie chciał również, żeby ktoś z nas nabawił się kontuzji - tłumaczył Duńczyk.
Klindt podkreślił, że wydarzenia, które miały miejsce pod parkingiem, na pewno nie poprawią atmosfery wokół ostrowskiego żużla. - Na pewno źle się dzieje, kiedy kibice próbują wchodzić się do parkingu. Można było jednak odwołać te zawody znacznie wcześniej lub przygotować tor lepiej - mówi młodzieżowiec Lazura.
Zdaniem naszego rozmówcy, w niedzielne popołudnie kibice mogli poczuć się oszukani. - W takiej sytuacji byłbym równie zły jak kibice. To nie jest jednak tak, że my, zawodnicy nie chcemy jeździć. Naprawdę współczuję kibicom i myślę, że podobne zdanie ma reszta zawodników. Niestety, dzisiaj warunki do jazdy nie były bezpieczne - powiedział Klindt.
- Nikt nie zdobył w niedzielę punktów i sytuacja jest naprawdę poważna. Ostrów naprawdę potrzebował punktów, żeby znaleźć się w fazie play off. Nie było jednak bezpiecznie i działacze muszą nas zrozumieć. Gdybyśmy jechali na takiej nawierzchni, to moglibyśmy nabawić się urazów i klub nie miałby zawodników na kolejne spotkanie - dodał na zakończenie.