Dowhan odpowiada Dworakowskiemu: Nie byłem władny do przełożenia spotkania!

Prezes Unii Leszno Józef Dworakowski w rozmowie ze SportoweFakty.pl nie krył żalu do prezesa Falubazu Roberta Dowhana o to, że ten nie wyraził zgody na wcześniejsze przełożenie niedzielnego meczu. Głos w sprawie postanowił zabrać również prezes Falubazu.

- Nie rozumiem takiej argumentacji prezesa Dworakowskiego, bo siedzi troszeczkę w żużlu i powinien wiedzieć, że taka decyzja nie zależała ode mnie. Będąc w Lesznie o godzinie 14 czy 15 ja nie mogę podjąć decyzji o odwołaniu meczu z kilku powodów. Po pierwsze nie pozwala mi na to regulamin. Po drugie w dniu meczu może dokonać tego tylko i wyłącznie sędzia. Trzy - musimy uzyskać zgodę telewizji. Więc o czym mówimy? Pan Dworakowski powinien o tym dobrze wiedzieć i faszerowanie kibiców takimi informacjami jest dla mnie krzywdzące. Jeżeli już tak dbamy o zdrowie zawodników, to decyzja o odwołaniu powinna zapaść w sobotę wieczorem, kiedy był przekładany finał Drużynowego Pucharu Świata. Można było wtedy zadecydować, że jedziemy mecze 9 sierpnia, czyli w wolnym terminie i nie byłoby sprawy. Po drugie finał Pucharu Świata można było rozegrać w poniedziałek, a najsilniejszą ligę świata uszanować i rozegrać mecze zgodnie z planem w niedzielę. Wtedy wszystko poszłoby swoim torem. Pojechał Gorzów z Gdańskiem, Toruń z Bydgoszczą, gdzie w drużynie gości aż czterech zawodników jechało w DPŚ. Nie możemy więc mówić, że nie doszło do przełożenia, bo ja nie wyraziłem zgody, tylko są jeszcze nadrzędne rzeczy i musimy się trzymać postanowień regulaminu - powiedział dla SportoweFaktry.pl Robert Dowhan.

Co zadecydowało o tym, że kluby postanowiły o rozegraniu niedzielnych spotkań mimo, że przełożono finał DPŚ? - W sobotę doszło do spotkania prezesów klubów Ekstraligi i zgodziłem się z nimi, że jeżeli Puchar Świata przełożą na 11 to w godzinach wieczornych możemy rozegrać mecze Ekstraligi. Zadecydowała o tym wczesna godzina finału DPŚ. Obliczyliśmy, że w przypadku normalnego przebiegu zawodów, zawodnicy będą mieli odpowiednią ilość czasu na dojechanie na zawody. Tak chciał między innymi prezes Dworakowski i dziwię się, że o godzinie 15.00 w niedzielę bombarduje mnie pytaniami o przełożenie meczu. Jeszcze raz powtarzam - ja jako prezes klubu z Zielonej Góry nie byłem władny do przełożenia tego spotkania - wyjaśnił Dowhan.

Prezes Dowhan wyraził także swoje zdanie na temat terminarza spotkań ligowych. - W ogóle dziwię się, że tworzy się tak napięty terminarz. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Zdaje sobie sprawę, że terminów jest mało, ale można usiąść do rozmów i ułożyć terminarz odpowiadający wszystkim stronom. Chciałem również zaznaczyć, że nie jestem przeciwnikiem prezesa Dworakowskiego. Wręcz przeciwnie - bardzo szanuję i lubię, ale nie może mówić, że ja nie spełniłem jego prośby, bo to nie jest niczyja prywatna liga, a ja nie mogę decydować o losie meczu. Całą sprawę rozwiązała ulewa, która przeszła nad Zieloną Górą. Mogliśmy przesuwać rozpoczęcie spotkania i pracować nad torem, ale patrząc na zdrowie zawodników podjęliśmy decyzję, że nie pojedziemy tego spotkania. Była to bardzo ciężka decyzja. Pełen stadion kibiców, mnóstwo zaproszonych gości, telewizja, sponsorzy - to nie jest tak łatwo przełożyć mecz. Jestem bardzo ciekaw jakby sytuacja wyglądała, gdyby to Leszno było organizatorem takiego meczu, czy tak łatwo podjęto by decyzję o przełożeniu meczu - zakończył Robert Dowhan.

Źródło artykułu: