Przed nami trzecia kolejka PGE Ekstraligi, w której mamy już dwa przełożone spotkania - Fogo Unii Leszno z Motorem Lublin i RM Solar Falubaz Zielona Góra z MrGarden GKM-em Grudziądz. Jeśli dodamy do tego mecze, które nie odbyły się w pierwszym terminie w dwóch wcześniejszych rundach, to będzie ich łącznie sześć. Większość z nich została odwołana z dużym wyprzedzeniem.
Kibicom tak wczesne odpuszczanie spotkań się nie podoba. Wielu z nich mówi, że kompletnie nie rozumie intencji organu zarządzającego. - Najważniejszym argumentem jest bezpieczeństwo zawodników. Do tego dochodzą kwestie finansowe. Czekanie na mecz, który nie dojdzie do skutku, powoduje ogromne koszty dla klubu i telewizji - mówi nam Przemysław Szymkowiak z PGE Ekstraligi.
A koszt czekania na spotkanie, które nie dojdzie do skutku, to ponad 100 tysięcy złotych. Od 25 do 50 tysięcy złotych musi wydać gospodarz, który organizuje spotkanie w reżimie sanitarnym. Aż 70 tysięcy złotych traci telewizja. - Poza tym na trybunach są kibice, którym należy coś zaproponować. A teatr pod tytułem „pojadą czy nie pojadą” to kiepska rozrywka. Każdy planuje starannie swój czas w weekend. Nie ma nic gorszego niż pójście na stadion i spędzanie tam dwóch godzin w oczekiwaniu na spotkanie, które się nie odbyło - tłumaczy Szymkowiak.
ZOBACZ WIDEO Jamrogowi wypadł z ręki widelec, gdy dowiedział się o transferze Hampela
- Im wcześniej takie "niepewne" spotkanie zostanie przełożone, tym łatwiej uniknąć kosztów. Formalnie decyzję można podjąć najpóźniej dzień przed meczem do godziny 20:00. Zwykle nikt nie czeka jednak do ostatniej chwili - dodaje przedstawiciel PGE Ekstraligi.
Niezadowoleni kibice często używają argumentów "w Anglii by pojechali" lub przypominają, że w przeszłości w Polsce również jeździło się na wymagających torach. Co na to PGE Ekstraliga? - Proszę jednak pamiętać, że w Anglii czy kiedyś w Polsce liga nie zawierała żadnych umów marketingowych z partnerami. Nie było w niej zatem takich pieniędzy. Poza tym konsekwencje jazdy w loteryjnych warunkach mogą być fatalne dla klubów i żużlowców. Jeden punkt zawodnika lub jego drużyny w PGE Ekstralidze ma ogromną wagę. Nikt nie chce ryzykować przekreślenia wszystkich planów przez udział w takim spotkaniu - podsumowuje Szymkowiak.
Zobacz także:
Szef żużla w Canal Plus: Wyniki są satysfakcjonujące
ROW wygląda, jakby czekał na koniec