Żużel. Połowa meczów PGE Ekstraligi nie pojechała w planowanym terminie. Kibice pytają, o co tu chodzi!

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck, Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck, Martin Vaculik

Na ten moment sześć z dwunastu spotkań PGE Ekstraligi na pewno nie odbędzie się w planowanym terminie. Kibice uważają, że władze rozgrywek przesadzają i zbyt szybko przekładają mecze. - Chodzi o bezpieczeństwo i finanse - mówi Przemysław Szymkowiak.

Przed nami trzecia kolejka PGE Ekstraligi, w której mamy już dwa przełożone spotkania - Fogo Unii Leszno z Motorem Lublin i RM Solar Falubaz Zielona Góra z MrGarden GKM-em Grudziądz. Jeśli dodamy do tego mecze, które nie odbyły się w pierwszym terminie w dwóch wcześniejszych rundach, to będzie ich łącznie sześć. Większość z nich została odwołana z dużym wyprzedzeniem.

Kibicom tak wczesne odpuszczanie spotkań się nie podoba. Wielu z nich mówi, że kompletnie nie rozumie intencji organu zarządzającego. - Najważniejszym argumentem jest bezpieczeństwo zawodników. Do tego dochodzą kwestie finansowe. Czekanie na mecz, który nie dojdzie do skutku, powoduje ogromne koszty dla klubu i telewizji - mówi nam Przemysław Szymkowiak z PGE Ekstraligi.

A koszt czekania na spotkanie, które nie dojdzie do skutku, to ponad 100 tysięcy złotych. Od 25 do 50 tysięcy złotych musi wydać gospodarz, który organizuje spotkanie w reżimie sanitarnym. Aż 70 tysięcy złotych traci telewizja. - Poza tym na trybunach są kibice, którym należy coś zaproponować. A teatr pod tytułem „pojadą czy nie pojadą” to kiepska rozrywka. Każdy planuje starannie swój czas w weekend. Nie ma nic gorszego niż pójście na stadion i spędzanie tam dwóch godzin w oczekiwaniu na spotkanie, które się nie odbyło - tłumaczy Szymkowiak.

ZOBACZ WIDEO Jamrogowi wypadł z ręki widelec, gdy dowiedział się o transferze Hampela

- Im wcześniej takie "niepewne" spotkanie zostanie przełożone, tym łatwiej uniknąć kosztów. Formalnie decyzję można podjąć najpóźniej dzień przed meczem do godziny 20:00. Zwykle nikt nie czeka jednak do ostatniej chwili - dodaje przedstawiciel PGE Ekstraligi.

Niezadowoleni kibice często używają argumentów "w Anglii by pojechali" lub przypominają, że w przeszłości w Polsce również jeździło się na wymagających torach. Co na to PGE Ekstraliga? - Proszę jednak pamiętać, że w Anglii czy kiedyś w Polsce liga nie zawierała żadnych umów marketingowych z partnerami. Nie było w niej zatem takich pieniędzy. Poza tym konsekwencje jazdy w loteryjnych warunkach mogą być fatalne dla klubów i żużlowców. Jeden punkt zawodnika lub jego drużyny w PGE Ekstralidze ma ogromną wagę. Nikt nie chce ryzykować przekreślenia wszystkich planów przez udział w takim spotkaniu - podsumowuje Szymkowiak.

Zobacz także:
Szef żużla w Canal Plus: Wyniki są satysfakcjonujące
ROW wygląda, jakby czekał na koniec

Komentarze (58)
avatar
RECON_1
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak to bywa jak sie tylko na betonie uczy mlodych jezdzic. 
avatar
zawodowiec
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Anglii by NIE POJECHALI! Tak mowia Janusze co nigdy na meczu w UK nie byli, pewnie nawet poza Radom nie wyjechali. 
Tomasz Namysl
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Bo prawdziwi żużlowcy to byli w XX wieku. Teraz to wyżelowani celebryci. 
avatar
Lubuszanin.
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A wczoraj w Zielonej Gorze slonko prazylo ze hoho. Zero deszczu.A i tak odwolali.O co tu chodzi do jasnej ciasnej?? 
avatar
Michał Różycki
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no wiadomo - zuzel to jest amatorski sport, w Anglii, Danii, Szwecji zawodnicy pracuja w fabrykach, a w wolnym czasie sie "bawia", zaloze sie, ze za 5 lat to bedzie w Polsce, a chodze na zuzel Czytaj całość