Gdyby zrobić wykres z tegorocznych występów Maksyma Drabika, to mielibyśmy pikowanie w dół. 12 punktów, w tym cztery trójki, w pierwszym meczu z Motorem Lublin, a potem kolejno 6+3, 8 i ostatnio 4+1 (w tych trzech spotkaniach była łącznie jedna trójka). Słowem jest coraz gorzej. Nie tak źle, jak u Maxa Fricke, ale jest się nad czym zastanawiać.
- Pamiętam, że w pierwszym meczu był skoncentrowany, skupiony na sobie i to dało efekt - mówi Jacek Frątczak, żużlowy menedżer. - W ostatnim był już bardzo rozluźniony. Przejeżdżał linię mety na jednym kole, choć był dopiero trzeci. Nie wiem, z czego to wynika. Może z tego, że ze zdwojoną mocą wróciła sprawa zawieszenia za złamanie procedury antydopingowej. Media informują o możliwym szybkim zamknięciu sprawy i być może to przeszkadza.
Drabik przed ubiegłorocznym finałem PGE Ekstraligi przyjął pół litra kroplówki, ale proces w tej sprawie rozpoczął się dopiero w lutym tego roku. Przed startem ligi mówiło się o możliwym zamknięciu tematu i ewentualnym zawieszeniu żużlowca Betard Sparty Wrocław dopiero po sezonie. Wszystko nabrało jednak przyspieszenia. Teraz mówi się, że wyrok poznamy już w lipcu. Może on być dla zawodnika niekorzystny i to z pewnością nie pomaga mu w jeździe. - Może tak być, że z tyłu głowy kiełkuje żużlowcowi świadomość rychłego zawieszenia - mówi inny menedżer Sławomir Kryjom.
ZOBACZ WIDEO Twarde zderzenie Bewleya z PGE Ekstraligą. Śledź: Każdego dnia zastanawiamy się, co poprawić
Problemem Drabika jest też jednak z pewnością sprzęt. - Silniki mogły być w serwisie i już nie są takie szybkie jak wcześniej. Poza tym przeciwnicy przez te kilka tygodni mogli poukładać sprawy sprzętowe i prześcignąć pod tym względem Drabika - komentuje Kryjom.
Zdaniem Frątczaka brak prędkości u Drabika jest czymś oczywistym i równie istotnym, jak wizja zawieszenia. - Zawodnik ma dobry sprzęt, bo nawet w tych słabszych meczach miał przebłyski. Nie potrafi się jednak doregulować. A w ostatnim niedzielnym meczu z Falubazem Drabik pogubił się równie mocno, jak cały wrocławski zespół. To już jednak Maciej Janowski mówił w nSport+, że popełniono błąd w przygotowaniu toru.
- Drabik, podobnie jak koledzy, był wolny na trasie. We Wrocławiu, gdzie są długie proste i łagodne łuki, trzeba jechać szybko. Tam każdy kłopot z dostrojeniem sprzętu jest szczególnie widoczny. Swoją drogą, to Drabik nie jest jakimś wyjątkiem. Wielu zawodników ma problemy z dopasowaniem sprzętu. To efekt koronawirusa i zakłóconych przygotowań do sezonu - kwituje Frątczak.
Czytaj także:
Prezes PGE Ekstraligi o awarii w Gorzowie. KOL musi podjąć decyzję zgodną z duchem sportu
Folia, snus pod wargą i zielona herbata miały mu dać złoto