Żużel. Antonio Lindbaeck: Jadę na tróję z plusem. Muszę punktować lepiej, bo za 6 punktów trudno godnie żyć [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck

- To dziwny sezon. Minęły cztery kolejki, a nawet nie wiem, czy jestem zadowolony z moich motocykli, bo cały czas katuję je na jednym torze. Wiem za to, że muszę jechać lepiej, bo z 6 punktów trudno godnie żyć - mówi Antonio Lindbaeck z Falubazu.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan swój występ w meczu z Betard Spartą Wrocław?

Antonio Lindbaeck, żużlowiec RM Solar Falubazu Zielona Góra: W skali szkolnej na tróję z plusem.

Naprawdę? W takim razie jest pan dla siebie bardzo surowy. Sześć punktów w czterech wyścigach na torze rywala to przecież dobry wynik.

Być może, ale mówię, co czuję. Pierwsze trzy wyścigi były moim wykonaniu całkiem dobre. Przyznaję, że jestem z nich zadowolony. Wystawiłbym sobie wyższą ocenę, gdyby nie ostatni występ. Prawda jest taka, że zawaliłem ten bieg. Stąd taka ocena.

ZOBACZ WIDEO To się Patryk Dudek zagotował: Swoje jaja mam, a tata będzie ze mną tak długo jak będzie chciał

Ten jeden słaby bieg sprawił, że nie pojechał pan w wyścigach nominowanych. Czy trener to jakoś wyjaśnił?

Powiem szczerze, że we Wrocławiu czułem się dobrze. Byłem gotowy i liczyłem, że pojadę piąty raz. Wyszło inaczej. Powodów nie znam, bo nie rozmawialiśmy na ten temat z trenerem. Jakoś nie było okazji. Nie zamierzam jednak już do tego wracać. Roztrząsanie tego tematu nic przecież nie zmieni. Lepiej skupić się na kolejnym meczu.

RM Solar Falubaz pozytywnie zaskoczył we Wrocławiu. Niektórzy mówią o zwycięskim remisie pana drużyny.

A ja mogę powiedzieć, że dla mnie takie pojęcie nie istnieje. Remis to remis. Jestem sportowcem i w każdym meczu interesuje mnie jazda o zwycięstwo. O zwycięskich remisach mówią dziennikarze albo ludzie, którzy typują wyniki. Ja się tym nie zajmuję. Mam się ścigać i wygrywać.

Remis we Wrocławiu dał wam Martin Vaculik, który w 15. biegu obronił się przed atakami Taia Woffindena.

Oglądałem ten wyścig i byłem pod dużym wrażeniem. Martin zaskoczył mnie już na starcie. Nie wiem, jak to zrobił, ale świetnie wyjechał z trzeciego pola. Dzięki temu mógł szybko dostać się na zewnętrzną, a to była korzystna ścieżka. Później był bardzo sprytny. Wybierał takie linie jazdy, że Woffinden niewiele mógł zrobić. Co tu dużo gadać, świetny bieg. Niby jeden drugiego nie wyprzedził, a patrzyło się na to znakomicie.

Powiem panu, że po tym meczu mam problem z Falubazem. Jesteście naprawdę dziwną drużyną.

A to ciekawe. Dlaczego?

Nie wiem, jakie wnioski wyciągnąć z tych czterech meczów. Pojechaliście świetnie w Rybniku, a później zawaliliście mecz z Eltrox Włókniarzem na własnym torze. Następnie wymęczyliście wygraną z MrGarden GKM-em, a ostatnio odjechaliście znakomite spotkanie we Wrocławiu.

To jednak nie oznacza, że jesteśmy dziwnym zespołem. Zapewniam pana, że Falubaz to całkiem normalna drużyna. Rzecz w tym, że mecze na naszym torze to naprawdę dziwna historia. Do tej pory było tak, że mieliśmy treningi, na których była piękna pogoda. Później przychodził mecz i pogoda... robiła nam tor. Jechaliśmy na zupełnie innej nawierzchni i niewiele mogliśmy na to poradzić. Na mocne tezy jest za wcześnie. Do tej pory tak naprawdę nie jechaliśmy na torze, który znamy z przedmeczowych przygotowań. Dajcie nam jeszcze trochę czasu, bo pewnie za chwilę to się wydarzy. Wtedy będzie można powiedzieć więcej.

Od tego sezonu mamy obowiązkowe limitery. Jak sobie pan z nimi radzi?

W moim przypadku zmiana jest mocno odczuwalna, bo zawsze lubiłem nakręcać gaz na starcie. Ostatnio śmiałem się nawet, że robiłem to na 110 proc. Teraz tak się nie da, bo od razu nas "odcina". Cały czas szukam rozwiązań i w końcu pewnie dojdę z tym do ładu. Na razie każdy trening to dla mnie poligon doświadczalny.

A sprzęt? Jest pan z niego zadowolony?

W sumie to nie wiem, co panu powiedzieć.

Jak to pan nie wie?

No poważnie. Z ręku na sercu mam problem, żeby powiedzieć coś więcej o moich motocyklach, bo zwyczajnie brakuje mi jazdy. Normalnie o tej porze były dwie lub trzy ligi. Wtedy mógłbym godzinami opowiadać panu o sprzęcie. A teraz? Katujemy jeden domowy tor. Punkt odniesienia jest zatem bardzo słaby.

To fakt, że jazdy mamy znacznie mniej. Jedyny plus jest taki, że rzadziej oddajecie silniki do serwisów.

To nie do końca tak. Owszem, mamy mniej meczów, ale więcej trenujemy, więc w sumie wychodzi na jedno. Tak to niestety działa. Zarobki poszły w dół, a koszty nie za bardzo.

Ostatnio punktuje pan na średnim poziomie. Czy po wprowadzeniu nowych stawek z sześciu punktów w meczu PGE Ekstraligi można godnie żyć?

Szczerze? Muszę punktować lepiej. Nie jestem zadowolony z moich wyników zarówno w wymiarze sportowym jak i finansowym. Godne życie za sześć punktów w meczu to złożony temat. Raczej trudno o tym mówić, bo koszty pozostały na takim samym poziomie. Poza tym, mniejsze pieniądze to nie jedyny problem.

To znaczy?

Najbardziej brakuje mi swobodnego podróżowania. Chciałbym po meczu pojechać do Szwecji i spotkać się z rodziną. Szalenie za nimi tęsknię. Wracając jednak do finansów, to powiem szczerze, że mogło być jeszcze gorzej, gdyby nie moi sponsorzy. Z tego miejsca bardzo im dziękuję. Zostali ze mną i dzięki temu jest mi łatwiej.

Panu przynajmniej za te sześć punktów zapłacą. Co mają powiedzieć zawodnicy, którzy jechali w piątek w Gorzowie?

Dobre pytanie. Wypłata wynagrodzenia za takie mecze powinna być w żużlu standardem. Dla mnie nie podlega to żadnej dyskusji. Chłopacy ponieśli koszty, odjechali trzy serie, a wielu z nich wykonało kawał dobrej roboty dla swoich drużyn i kibiców. Proszę to porównać do sytuacji gościa, który pracuje w fabryce. Nagle wybucha pożar i wszyscy są ewakuowani, ale czy pracodawca mówi, że nie wypłaci pieniędzy za czas, który przepracowała jego załoga? Nie, bo praca została wykonana. A w żużlu mamy coraz grubsze regulaminy, a nie opisujemy tak podstawowych kwestii. Trochę tego nie rozumiem, bo kiedy pojawił się koronawirus, to można było się nim posłużyć, żeby dokonać zmian w regulaminie finansowym i obniżyć nasze stawki. Szkoda jednak, że równocześnie nie zostały uregulowane takie przypadki. Dla mnie są one ewidentne i oczywiste.

Przed sezonem zamienił pan MrGarden GKM Grudziądz na RM Solar Falubaz Zielona Góra. W odwrotnym kierunku powędrował Nicki Pedersen. Teraz co chwilę was porównują. Przeszkadza to panu?

Nicki to Nicki, a ja nie chcę wchodzić w jego buty. Ludzie mogą pisać różne rzeczy, ale dla mnie od początku istotne było podejście Falubazu. Kiedy tutaj przychodziłem, nikt mi nie mówił, że mam być jak Pedersen. Działacze przedstawili, czego ode mnie oczekują i na jakim poziomie mam punktować. Nikt nawet nie zająknął się o Nickim.

I na razie punktuje pan na tym poziomie?

Jak już wcześniej powiedziałem, wymagam od siebie więcej, choć przyznam szczerze, że ostatnio zaskoczył mnie nasz trener.

To znaczy?

Byłem mocno rozczarowany, bo zdobyłem tylko sześć punktów w meczu z GKM-em Grudziądz, a on przyszedł i powiedział, że dobrze wykonałem swoją robotę, że tego w sumie ode mnie oczekiwał. Trochę się tego nie spodziewałem.

Trener chyba w pana wierzy. Do Wrocławia pojechał pan z jedynką na plecach.

No tak, słyszałem już, że niektórzy byli zaskoczeni, bo jedynka to numer dla lidera. Dla mnie nie ma to jednak znaczenia. A co do trenera, to ma jeden wielki plus.

Jaki?

Można z nim swobodnie pogadać po angielsku i omówić swój występ. Miła odmiana, która poprawia komunikację w zespole. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Uważam to za duży atut Piotra.

Co pani sądzi o nowej tabeli biegowej? Miała pomóc takim zawodnikom jak pan.

Niby coś się zmieniło, bo startujemy z różnych pól startowych. Wszystko zostało pomieszane, ale ja nie przywiązuje do tego aż takiej wagi. Jestem gotowy, żeby ścigać się z każdym. Dodam jednak, że z tymi polami startowymi nie jest do końca tak, jak powinno. Gdzie nie pojadę, to nie są równe. Często zdarza się, że jedno diametralnie różni się od pozostałych. Warto byłoby się temu przyjrzeć.

Zobacz także:
Fogo Unia już czwarty sezon leje wszystkich
Pożar to nie opady deszczu. Mecz w Gorzowie należy powtórzyć

Źródło artykułu: