Żużel. Fogo Unia już czwarty sezon leje wszystkich. Prezesa klubu pytamy o przepis na złoto [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow

Fogo Unia ustrzeliła już hat-tricka, wygrywając PGE Ekstraligę w trzech ostatnich sezonach. Zespół z Leszna nie ma jednak dość i znowu zdecydowanie góruje nad resztą stawki. Pytamy Piotra Rusieckiego, prezesa klubu, jak to się robi.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Fogo Unia zdobyła trzy tytułu z rzędu, w ten sezon weszła z przytupem. Jak się robi zespół na mistrza?

Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno: To złożona sprawa, aczkolwiek pytanie przedwczesne, bo jeszcze czternaście kolejek przed nami. I to pod warunkiem, że awansujemy do play-off.

Pytam jednak tu i teraz, jak się robi drużynę, która innych rozstawia po kątach od sezonu 2016. Ktoś powie, że głupie pytanie, bo wystarczy zebrać największe gwiazdy. Unia wcale jednak nie ma w składzie najlepszych z najlepszych.

Dobre nazwiska jednak są. Z TOP3 mamy Emila Sajfutdinowa. Jest mistrz świata juniorów Bartosz Smektała, wicemistrz świata z szansą na złoto w tym roku Dominik Kubera. Zgadzam się jednak, że przy budowaniu mocnej drużyny co innego jest ważne. Na pewno trzeba zebrać takich żużlowców, którzy chcą jeździć dla zespołu. Trzeba im zapewnić stabilizację. Proszę też zwrócić uwagę, że od czterech lat nie ma praktycznie żadnych zmian. W tym sezonie wskoczył Jaimon Lidsey, ale on jest leszczyński, rok temu też jeździł.

Powiedział pan, zebrać zawodników, którzy chcą jeździć. Nie miałem takiego wrażenia, kiedy Emil Sajfutdinow i Piotr Pawlicki twardo walczyli o aneksy.

A ja panu powiem, że media wyjątkowo ten temat rozdmuchały. Nie wszystko zostało przez dziennikarzy dokładnie sprawdzone i wyszło, jak wyszło. Poza tym nie traktujemy tej sprawy jak czegoś wyjątkowego. Mamy sezon inny niż wszystkie, więc różne rzeczy miały prawo się dziać. Nie traktowałbym tego jednak w kategoriach, że Emil i Piotr nie chcieli w Unii jeździć. Chcieli, ale potrzebowali więcej czasu do namysłu.

ZOBACZ WIDEO To się Patryk Dudek zagotował: Swoje jaja mam, a tata będzie ze mną tak długo jak będzie chciał

Czyli za rok też ich zobaczymy w barwach Unii? Pytam, bo kiedy było zamieszanie z aneksami, docierały do mnie informacje, że inne kluby sondowały Sajfutdinowa.

Coś tam do mnie dotarło, ale nie będę tego komentował. Emil ma z nami ważny kontrakt jeszcze na sezon 2021. Z tego, co wiem, jest mu u nas dobrze. Z Unią zdobył pierwszy złoty medal mistrzostw Polski.

Wróćmy do przepisu na złoto. Czy jedną z przypraw muszą być wielkie pieniądze?

Muszą być duże, ale niekoniecznie największe w Polsce. Z tego, co mi wiadomo, Unia nie miała w ostatnich latach budżetu numer 1 w lidze, a teraz, po aneksach, to już na pewno nie jesteśmy najbogatsi. Kasa jest ważna, ale żeby odnosić sukcesy, to trzeba tym żyć.

Co to znaczy?

Trzeba poświęcać klubowi i drużynie dużo czasu. Kosztem rodziny i życia zawodowego.

À propos życia rodzinnego. W pańskim znaleźli się Australijczycy z Unii.

Nie do końca, ale tak, mieszkają u mnie Kurtz, Lidsey i Rew. To pomaga im i klubowi. Jaki miałoby sens ich mieszkanie w hotelu? Co by robili? Gdzie by byli? Siedzieliby w czterech ścianach i zabijali nudę. Pytanie jak? Jakby mój syn pojechał do Australii, to wolałbym, żeby był u jakiejś rodziny, u kogoś, komu mogę zaufać, kogo znam.

A wie pan, że Leigh Adams, który podsyła Australijczyków do Polski, mówi, że dzwoni z tymi sprawami do Piotra Rusieckiego, bo można mu zaufać.

Ta cała moja trójka jest od Adamsa. To może nie są jeszcze zawodnicy, którzy są gwiazdami i ciągną ten zespól, ale sprawiają nam miłe niespodzianki, jak 9 punktów Lidseya w meczu z Motorem. Pamiętam też, jak dobrze pojechał Kurtz w ubiegłorocznym drugim meczu finałowym. Rew czeka na debiut.

Kiedyś Józef Dworakowski, jeden z udziałowców Unii, mówił jednak, że marzy o polskiej Unii. Pana marzenie to chyba nie jest.

Jakby była taka możliwość, to dlaczego nie. Osobiście jednak uważam, że byłoby to trudne do zrealizowania i nie byłoby zdrowe. Sami lokalni, to brzmi dumnie, ale mieszanka ma to do siebie, że smakuje lepiej.

Stabilizacja, atmosfera, dobre pieniądze, poświęcenie prezesa czyni Unię zespołem mocnym. Coś pominąłem?

Tak. Nie tylko prezes się poświęca. Cały klub, cały sztab trenerski, wszyscy tutaj w Lesznie jesteśmy mocno zaangażowani. Jest nas pięciu udziałowców, wspólnie podejmujemy decyzje. Spotykamy się, dużo ze sobą dyskutujemy, ustalamy strategię na przyszłość.

Raz wam nie wyszło. Mówię o sprawie Jarosława Hampela. Pan był za tym, żeby rozstać się z zawodnikiem w listopadzie 2019, ale czterej pana koledzy byli przeciwni. Skończyło się niepotrzebnym zamieszaniem.

Każdy z nas miał swoje racje, ale ja od samego początku mówiłem, żebyśmy nie robili nadwyżki zawodników. Według mnie ta zmiana była potrzebna nie tylko klubowi, ale i Jarkowi. Zobaczycie, że to mu wyjdzie na dobre. W Motorze spokojnie sobie jeździ, jest jednym z dwóch, trzech liderów. Gdyby został, to być może zastanawiałby się, czy pojedzie w najbliższym meczu. Nadal żałuję, że Jarek nie trafił do Rybnika, bo liga byłaby ciekawsza, ale miał prawo wybrać Motor.

Po tym sezonie znowu będzie problem nadwyżki, bo wiek juniora skończy Dominik Kubera. Co wtedy zrobicie?

Dominik to jeden z pierwszych zawodników, z którymi podpisywałem kontrakt. Jest w tym klubie tak długo, jak jestem w nim prezesem, czyli siódmy sezon. Powiem, że nie wyobrażam sobie drużyny bez niego, ale i też bez Bartosza Smektały, który po ukończeniu wieku juniora został z nami.

To Unia znowu w najbliższym oknie transferowym nie będzie kupować, lecz oddawać?

Zobaczymy, co będzie. Na pewno listopadowe okno transferowe będzie jednym z najtrudniejszych. Na szczegóły przyjdzie czas. Jak powiedziałem wcześniej mamy ważną umowę z Emilem, są Australijczycy, nasi wychowankowie, więc dylematy będą. Za wcześnie jednak, by się tym zajmować. Faktem jest natomiast, że u nas od pewnego czasu wielkiego ruchu nie ma. Jarek Hampel przyszedł na dwa lata. Za mojej kadencji rozstaliśmy się też z Grzegorzem Zengotą, Tobiaszem Musielakiem oraz z Duńczykami Nickim Pedersenem i Peterem Kildemandem.

Kildemand gasł jednak w oczach, a Pedersen to raczej nie był z tych, co poświęcają się dla drużyny. Jak w niedzielę jechaliście w Grudziądzu, to on walczył nie tylko z zawodnikami Unii, ale i kolegami z zespołu.

Nicki to jest bardzo fajny chłop, ale ciężko go przekonać do jazdy parą. Przypomnę jednak, że z Unią jedno złoto zdobył. I to niejedno, lecz dwa. Jedyne w swojej ligowej karierze. Zasadniczo jednak jemu jest potrzebny klub, w którym on jest gwiazdą pierwszej wielkości, liderem. W takich warunkach czuje się najlepiej.

Kiedy zaczęliśmy rozmowę o przepisie na złoto, pan zareagował bardzo asekuracyjnie, a przecież rządzicie trzy lata i te cztery wygrane w sezonie 2020 też nie rodziły się w bólach, były bardzo pewne.

Pamiętam, jak po tytule w 2015 roku przyszedł słaby sezon 2016. Mieliśmy klapę, choć nie zmieniliśmy składu. Nawet baraż nam groził. Wystarczyło, że zabrakło na pewien czas Emila. Dlatego nie kalkulujemy, podchodzimy do naszych szans na spokojnie. Dziś w sporcie zdobycie trzech tytułów z rzędu, to już jest wielki sukces.

Tu zgoda, bo mamy wyścig szczurów, jakiego nigdy dotąd nie było. Każdy chce zdobyć złoto na rynku zmonopolizowanym przez Unię.

Siedem sezonów jestem prezesem. Jeśli w tym roku wejdziemy do play-off, to będzie nasz szósty raz za mojej kadencji. Trochę mi szkoda tego, co stało się w 2016 roku. Z drugiej strony jestem bardzo zadowolony z tego, czego dokonaliśmy w tym roku. Tylko rodzina wie, ile zdrowia i nerwów kosztowały mnie ostatnie dwa miesiące. Ogromna presja, zmęczenie, z tym wszystkim się mierzyłem. Tego nikt nie widział, ale teraz mogę się cieszyć z tego, że dostrzega się nasze meczowe zwycięstwa.

Zwłaszcza że w sporcie nic nie jest oczywiste. Wystarczy spojrzeć na prezesa Marka Grzyba i Stal. On zrobił wszystko, by zbudować mocny klub, a na razie nic mu się nie układa.

Dajmy mu czas, poradzi sobie. Jak nie teraz, to za rok, lub dwa. Unia trzy lata temu wchodziła do play-off z czwartego miejsca i wygrała ligę, więc wszystko jest możliwe. W każdym roku trzeba trafić z formą na ten kluczowy moment, to też można dodać do tego przepisu na sukces.

A jest możliwe, że Unia ustanowi nowy rekord tytułów mistrza Polski zdobytych z rzędu?

Unia już kiedyś zdobyła sześć tytułów z rzędu, ROW Rybnik nawet siedem. To były jednak inne czasy. Dziś o takie sukcesy trudniej.

Czytaj także:
Prezes PGE Ekstraligi o pożarze na Stali: trzeba rozwiązań zgodnych z duchem sportu
Straż pożarna o ekspertyzie dotyczącej spalenia rozdzielni na stadionie

Źródło artykułu: