Żużel. TŻ Ostrovia wyjaśnia powody wypożyczenia Mastersa. "Nie jeżdżąc, nie miałby za co żyć"
- Sam Masters przyleciał do Europy z rodziną, żeby jeździć. Anulowanie ligi brytyjskiej sprawiło, że mieszkając w Polsce i nie startując regularnie, pozostałby bez środków do życia. Postąpiliśmy po ludzku, żeby mu pomóc - wyjaśnia Mariusz Staszewski.
Kibice ostrowskiej drużyny nie mogli zrozumieć decyzji klubu o wypożyczeniu zawodnika, który był jednym z bohaterów fazy play-off w zeszłym sezonie. W komentarzach pojawiło się sporo krytyki w stronę zarządu klubu. Trzeba jednak pamiętać, że w czasach pandemii, kiedy wszyscy żużlowcy zdecydowali się jeździć za dużo mniejsze pieniądze, kluby czasami muszą podejmować niepopularne decyzje.
- Sam miał być zawodnikiem oczekującym. Jazda co drugi mecz nie gwarantowałaby mu zarobienia środków, za które byłby w stanie utrzymać rodzinę tutaj na miejscu w Polsce. Stąd też decyzja, by wypożyczyć go do Opola, gdzie będzie miał regularną jazdę - dodaje Staszewski, który oprócz bycia trenerem TŻ Ostrovia jest od niedawna także członkiem zarządu spółki i zdaje sobie sprawę, że w tych czasach, trzeba liczyć każdą złotówkę.
ZOBACZ WIDEO Zmarzlik dalej w Stali? Jak się prezes uprze, to zostanieOstrowski klub brał jeszcze pod uwagę wypożyczenie zawodnika do klubu z drugiej ligi i jednocześnie jego występy w eWinner 1. Lidze na zasadach gościa. - Na takie rozwiązanie nie zgodziła się Główna Komisja Sportu Żużlowego. Staramy się jeszcze, by taką zgodę uzyskać - tłumaczy Staszewski. - To był nasz pierwszy pomysł, który jednak nie przeszedł. Wspólnie uznaliśmy, że dla dobra zawodnika, nie ma co go blokować, tylko umożliwić mu jazdę - kończy Górski.
Czy taka decyzja nie odbije się czkawką w dalszej fazie sezonu, tego obecnie nie wiemy. Wiadomo, że Arged Malesa TŻ Ostrovia ma obecnie "żelazny" skład, złożony z pięciu seniorów. Zespół może póki co nie zachwyca, ale wygrał dwa z trzech meczów, choć trzeba przyznać, że terminarz na otwarcie sezonu ostrowianie mieli korzystny. Teraz dopiero zaczną się schody.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy jeszcze idealni spasowani do swojego toru. Walczymy z nawierzchnią i ze sprzętem. Najważniejsze, że wszyscy zawodnicy chcą pracować. Zamierzamy walczyć, aż w końcu wszyscy po meczu będziemy uśmiechnięci - zapewnia Mariusz Staszewski.
Zobacz także: Deszcz wydłużył emocje w Ostrowie
Zobacz także: Tarasienko zaskoczył rywali
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>