Żużel. Na pełnym gazie: Kamyczek do ogródka Leona Madsena. Czy ktoś wierzy w tę pizzę? [FELIETON]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Leon Madsen

Leon Madsen twierdzi, że mały kamyczek na torze w Grudziądzu doprowadził do jego upadku. Prezes Michał Świącik jego słabszy występ tłumaczy pizzą, która miała mu zaszkodzić. A ja się pytam, czy ktoś w to wierzy?

Wiem, że od kilkunastu godzin lecą gromy na działaczy MrGarden GKM-u Grudziądz, że znowu przygotowali kiepski tor na mecz PGE Ekstraligi. Ja tak jednak nie uważam. Daleki jestem od tego, by krzyczeć o "trudnych momentach", "chwilach grozy", jak robią to niektórzy. Mnie używanie takich epitetów w kontekście grudziądzkiego toru śmieszy.

Za to, co dzieje się ostatnio w Grudziądzu, trzeba winić wyłącznie zawodników. Oni sobie nie radzą, gdy tylko tor jest inny niż płaski jak stół. Wydaje mi się, że żużlowcy w obecnych czasach wyłączyli myślenie, że gdzieś na torze może się znajdować jakaś dziurka, przez co nie są kompletnie przygotowani na jakąś nagłą sytuację. Potem mamy takie obrazki jak z upadającym Leonem Madsenem.

Takie upadki to zawsze wina zawodnika. Przecież Madsen w wywiadzie telewizyjnym sam mówił, że upadł przez mały kamyczek. Ja się pytam, jak? Jak można coś takiego w ogóle mówić?

ZOBACZ WIDEO Tajemnicza wypowiedź Zmarzlika. O co mu chodziło? Dyrektor Stali komentuje

Są i tacy, którzy domagają się kar dla MrGarden GKM-u za złe przygotowanie toru. Jestem jednak daleki od tego. Przypomnijmy, że we wcześniejszym meczu z gorzowską Stalą i komisarz toru nie był w stanie sobie poradzić z nawierzchnią po opadach. Tam pojawił się deszcz i to on w głównej mierze zepsuł tor. Co nie zmienia faktu, że nawet na tak przygotowanej nawierzchni dało się wtedy jechać. Tylko że zawodnicy jednej ekipy tego nie chcieli.

Jeśli chcemy dyskutować o torach, to musimy mieć świadomość, że jak się robi nawierzchnię tak, że jest optymalna tylko jedna ścieżka, to jak przejdzie po niej ktoś 10, 20 czy 30 raz, to w końcu fragment toru się oderwie, powstanie jakaś dziurka. Tyle że zawodnicy zdają się o tym nie myśleć.

Efekt jest taki, że później taki wicemistrz świata jest weryfikowany na trudniejszym torze. Duńczyk był zresztą słaby w drugim meczu z rzędu. On sam swoją niemoc w Rybniku tłumaczył migreną, prezes Michał Świącik zrzucał winę na pizzę. Jak ktoś brnie w takie tłumaczenia, to jest śmieszny. Czy oni sądzą, że kibice są aż tak naiwni, że w to uwierzą? Przecież tego nikt nie kupi.

Słusznie zauważył w studiu nSport+ Grzegorz Zengota, że w takich sytuacjach po prostu wychodzi PESEL żużlowców, bo i Nicki Pedersen miewał problemy w niedzielę w Grudziądzu. Nauczyliśmy zawodników, że jeżdżą na gładkich torach, więc jak przychodzi jakaś dziura na torze, to nie wiedzą co ze sobą zrobić i nie potrafią przejechać czterech okrążeń. To wszystko idzie w złym kierunku.

Jan Krzystyniak

Czytaj także:
Koronawirus u dziennikarzy Eleven Sports
Kibicowanie z wysokości. Lubelski fenomen

Źródło artykułu: