- Po sobotnim sukcesie w finale IMP czułem się fantastycznie. Rezultat spotkania z Włókniarzem bardzo mnie jednak przygnębił. Mogłem zdobyć w tym meczu więcej punktów, ale tak naprawdę większość z nas zawiodła. Co mogę powiedzieć? Goście byli dzisiaj po prostu lepsi. Na pewno zabrakło nam w składzie Damiana Balińskiego. Już po jego sobotnim upadku w Toruniu zdawałem sobie sprawę, że wspólnie z Adamsem i Hampelem będziemy musieli dać z siebie 120 proc.. Myślę, że brak Damiana i Adama Shieldsa osłabił nas w podobnym stopniu jak Częstochowę nieobecność Nickiego Pedersena. -mówił rozgoryczony Krzysztof Kasprzak
Zdaniem zawodnika Unii Leszno kapitalny mecz zaliczył Tai Woffinden. - Nie wygrałem żadnego biegu jadąc na luzie, o każdy punkt musiałem ciężko walczyć na trasie. Wszystko to było bardzo wymęczone. Znacznie lepiej od nas był spasowany Tai Woffinden. Po pierwszym wyścigu, kiedy przyjechał trzeci zmienił motocykl i idealnie trafił w ustawienia. Jego wyjścia z pod taśmy były wręcz fenomenalne. Ten osiemnastolatek dwukrotnie okazywał się lepszy od Leigh Adamsa. Jego mocną strona jest technika, którą często zachwyca w lidze angielskiej.
Krzysztof Kasprzak zwraca tez uwagę na rolę jaką odgrywa dopasowanie sprzętu do nawierzchni. - Jarek Hampel jechał na tych samych motocyklach, na których rewelacyjnie spisał się w finale Drużynowego Pucharu Świata. W meczu z Włókniarzem ten sam sprzęt zupełnie nie pasował do nawierzchni. W dzisiejszym żużlu ogromne znaczenie ma odpowiednie dopasowanie motocykla. Weźmy choćby przykład Grzegorza Walaska i jego występ podczas finału IMP w Toruniu. Po dwóch słabych wyścigach zmienił maszynę i wygrał swoje trzy kolejne wyścigi. Gdyby od raz postawił na właściwy motocykl mógłby być Mistrzem Polski. Taki jest jednak współczesny żużel. Poziom zawodników jest bardzo wyrównany i o sukcesach często decydują szczegóły - zakończył.