Żużel. Wiemy, co FIM zrobi z oponami Janowskiego i Woffindena. Na początek leżakowanie

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle vs Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jason Doyle vs Maciej Janowski

Tematem numer 1 pierwszego w tym roku Grand Prix były opony Anlasa, z których korzystali zwycięzcy rund. Zdaniem ekspertów i części żużlowców nie spełniały ona norm, były zbyt miękkie. FIM zarządził testy laboratoryjne.

Temat rzekomo nieregulaminowych opon pojawił się przy okazji piątkowej rundy Grand Prix. Przed sobotnią Krzysztof Cegielski, ekspert nSport+ za pomocą twardościomierza przekonywał, że opona Anlas jest zbyt miękką, bo ma 60 shorów (jednostka określająca miękkość). Dopuszczalna w regulaminie dolna granica to 68 shorów. FIM nie zdecydował się jednak na wycofanie opony z użytku. Podjął jedynie decyzję o laboratoryjnych testach.

Reprezentujący FIM Izak Santej  zabrał do testów dwie różne opony dla porównania. Jedną Anlasa, z której korzystał Maciej Janowski i drugą Mitasa, która z kolei była założona w motocyklu Taia Woffindena. Badanie w laboratorium zaczyna się od tego, że opony leżą przez 24 godziny w pomieszczeniu o temperaturze 20 stopni. To jest wymóg regulaminowy. Dlatego nikt nawet nie odniósł się do badania wykonania przez Cegielskiego w warunkach polowych.

Po dobie leżakowania sprawdzony zostanie skład chemiczny opon oraz ich miękkość. Ta ostatnia jest sprawdzana na powierzchniach, które mają styczność z torem. To ważne, bo miękkość przekłada się na przyczepność, czyli finalnie na prędkość. Zostanie to zrobione za pomocą urządzenia, które posiada wzorcowanie. Nie można takiego badania wykonywać z pomocą pierwszego lepszego miernika z marketu. Można to zrobić dla swojej wiedzy, ale absolutnie nie można na tej podstawie podważać homologacji. I to kolejny powód, dla którego FIM nawet nie pochyliła się nad wynikiem podany przez Cegielskiego.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Czarnecki stawia Witkowskiego do pionu

W przypadku testów laboratoryjnych ważną rzeczą jest to, że zwyczajnie musi je wykonać FIM. Jedynie bowiem urząd nadający homologację może ją cofnąć. Oczywiście przy zachowaniu procedur badania, które wcześniej opisaliśmy, a więc doba leżakowania w pomieszczeniu o temperaturze 20 stopni i korzystanie z narzędzi o określonych parametrach.

Producent ma obowiązek zachować ciągłość produkcji według wzoru do homologacji. Jeśli badania FIM to potwierdzą, nie ma sprawy. Jeśli jednak wyjdzie inaczej, to będzie podstawa, by wadliwy towar usunąć z rynku. Dopóki jednak nie ma wyniku testów, FIM nie może nic zrobić, bo mogłoby się narazić na konsekwencje prawne. Tak to wygląda od strony regulaminowej.

Trudno teraz przesądzić, co z tego wyniknie. Zdaniem osób znających procedury testów może się okazać, że opona Anlas ma wymagane 68 shorów, choć z badania Cegielskiego wynika inaczej. Badanie twardościomierzem w warunkach polowych z całą pewnością nie dało wiarygodnego wyniku, więc trzeba czekać na oficjalne testy.

Dodajmy, że nawet jeśli się okaże, że opona nie spełniała norm, to żadnego weryfikowania wyników nie będzie. Zawodnicy mieli obowiązek mieć opony z homologacją i z tego się wywiązali. Nie będzie ich winą, jeśli producent na bazie homologacji dostarczył ogumienie o innej mieszance, niż ta, która została dopuszczona.

Zarządzający rozgrywkami w Polsce też na razie nie podejmują żadnych ruchów w sprawie opon Anlasa. Mało kto je ma, bo nie są praktycznie dostępne na rynku. Poza tym nie można zakazać korzystania ze sprzętu, który ma homologację. Dopiero, gdyby ewentualnie została ona zabrana, można by podjąć jakieś ruchy.

Czytaj także:
Ekspert nie ma wątpliwości: Madsen stracił szansę na złoto
W żużlu nie ma spokoju. Jak nie nitro to opony

Źródło artykułu: